Uwaga redakcji: Niniejszy artykuł jest pierwszą częścią artykułu “Wychowanie dzieci w chrześcijańskiej rodzinie”. Niebawem ukaże się część druga i trzecia.
Trzy tygodnie temu urodziło się nam drugie dziecko. Może nie oznacza to, że stałem się ekspertem od wychowywania dzieci, ale mogę się pochwalić czteroletnim doświadczeniem świadomego wychowywania i mam rzadką okazję podzielenia się “na gorąco” tym, co zauważyłem, że jest ważne i najważniejsze w wychowywaniu naszych dzieci. Pozwólcie więc, że podzielę się tym, co leży mi na sercu – z myślą o pomocy innym młodym chrześcijańskim rodzicom.
Czy nauczanie małych dzieci o Bogu, Biblii, ewangelii jest potrzebne? Czy nie jest to temat, który możemy zostawić na później, jak już dziecko nabędzie pozostałe umiejętności – nauczy się logicznie myśleć, czytać, liczyć, albo przynajmniej pozna alfabet? A może nie powinniśmy zbyt wiele mówić o naszej wierze, ale poczekać aż dorośnie i samo dokona świadomego wyboru, by iść za Jezusem?
Młodzi, zabiegani rodzice mogą mieć pokusę, by tak myśleć, ale Biblia uczy czegoś przeciwnego (Przy. 22:6). Nie jest moim celem przekonywać cię teraz, że powinniśmy przekazywać wiarę od samego początku, od pierwszych tygodni życia dziecka, chociażby poprzez śpiew i modlitwę na głos. Dla wierzących, kochających Boga rodziców, mówienie o Bogu, śpiewanie o Nim swoim dzieciom, a nieco później wyjaśnianie ciekawym wszystkiego dzieciom, kim jest Bóg, jest po prostu naturalne.
Z takim też przekonaniem wraz z żoną podeszliśmy do wychowywania naszej pierwszej strzały w kołczanie. Z perspektywy czterech lat jej życia, obserwując jej rozwój i postępy, mogę powiedzieć, że przekazywanie wiary od samego początku było (i jest) wspaniałą przygodą i doświadczeniem. I jestem wdzięczny Bogu, że dał nam takie przekonanie i modlę się, by inni chrześcijańscy rodzice również je posiedli.
Nie jest tajemnicą, że młody umysł pracuje znacznie inaczej niż umysł dorosłych. Nie jest w pełni rozwinięty, to prawda, ale oprócz tego posiada pewne cechy, o których nie powinniśmy zapominać. Nie posiadam kompetencji, aby analizować rozwój dziecięcego mózgu, ale badania naukowe dowodzą na przykład, że organizm dziecka posiada znacznie większą zdolność syntezy serotoniny1 (tzw. hormon szczęścia). Przedstawiając wiarę jako atrakcyjną – bo taka jest prawdziwa chrześcijańska wiara – możemy zafascynować nasze dzieci Chrystusem, który rzeczywiście jest fascynujący. Skierować ich naturalną radość w stronę Tego, który jest źródłem największej radości i satysfakcji. Jeśli nasza wiara jest żywa i aktywna, mówienie o Bogu, pokazywanie Boga staje się naturalną praktyką naszego życia. Modlitwa w drodze do przedszkola, czytanie Biblii, modlitwa przed jedzeniem, rozmawianie o Bożych cechach, wyjaśnianie doktryn językiem dostosowanym do wieku czteroletniego mózgu, jak również rozmowy o praktycznym zastosowaniu Słowa Bożego w życiu – to prawdziwa przyjemność, a coraz lepsze zrozumienie ewangelii naszego dziecka daje nam ogromną satysfakcję i wdzięczność Bożej opatrzności.
Pragnę zachęcić wszystkich rodziców do starania się o wychowanie dzieci w wierze, wplecenia wiary w codzienne życie. Niech rozmowy o duchowych rzeczach staną się naturalne i niekrępujące. Robiąc to od najmłodszych lat, tworzymy najlepszy grunt do rozmów o Bogu, kiedy nasze dzieci osiągną już wiek, w którym świadomie będą mogły zaufać Chrystusowi.
Oczywiście, wymaga to wysiłku. Przede wszystkim musimy zatroszczyć się o własny stan duchowy. Jeśli nie chodzimy z Bogiem, nie żyjemy wiarą, to nasze starania na nic się nie przydadzą. Mówi się, że dzieci są jak gąbka. Chłoną to, co widzą i słyszą dookoła. Jest to prawda. Jeśli próbowalibyśmy rozmawiać o Biblii z dziećmi, ale sami nie poświęcalibyśmy się osobistej, codziennej lekturze, szybko okazalibyśmy się hipokrytami. Bo mówienie, że Biblia jest ważna, i nie zaglądanie do niej regularnie – to przeczenie własnym słowom. Swoimi czynami pokazujemy, że Biblia tak naprawdę nie wydaje się nam ważna. Dzieci potrafią szybko to wychwycić. A więc dzieci, mając umiejętność wyłapywania takich detali, szybko nauczą się, że Biblia wcale nie jest ważna, a my niekoniecznie jesteśmy z nimi szczerzy.
Tym, co jest najważniejsze w wychowywaniu naszych dzieci, jest nasza własna postawa względem nich. Dlatego też chciałbym zwrócić uwagę na kilka cech, które są absolutnie fundamentalne jeśli w ogóle chcemy mówić o przekazywaniu wiary dzieciom. Nie jest to wyczerpująca lista cech chrześcijańskiego rodzica, ale wybrane cechy, które wydaje mi się, że zbyt często są ignorowane.
Gniew
Choć gniew jest naturalną cechą każdego rodzica względem dziecka, nauczmy się nad nim panować. “Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce!” (Efezjan 4:26). Możemy być pewni, że przedłużający się gniew grzesznego człowieka, zawsze okaże się grzeszny. Bądźmy prędcy do przebaczenia i pojednania. Dajmy dziecku świadomość, że tak jak Ojciec wybacza nam, tak i my powinniśmy wybaczać sobie nawzajem. Kiedy dziecko zawini, wykorzystajmy tę okazję, by nauczać je zarówno słowem, poprzez bezpośrednie wyjaśnienie, jak i poprzez nasze czyny. Pamiętaj, że jako chrześcijaninowi, przebaczono ci nieskończenie więcej, niż ty możesz przebaczyć wobec kogokolwiek, kto zgrzeszy przeciw tobie. Szybko przebaczając, odzwierciedlamy Boży charakter, ponieważ Bóg jest “miłosierny i łaskawy, nieskory do gniewu i bardzo łagodny” Psalm 103:8 (zob. również Prz 12,16; Prz 14,29; Koh 7,9; Prz 15,28). Starajmy się i módlmy o to, by nasz charakter był właśnie taki. Kiedy nasz potomek coś zbroi, zniszczy laptop o wartości dwóch naszych wypłat, zniszczy naszą wielogodzinną pracę, możemy się pogniewać. Ale bądźmy szybcy, aby przebaczyć.
Jeśli był to wypadek, niewynikający ze złej woli dziecka, nie miejmy mu tego za złe, niezależnie od tego, jak wielkie są straty. Nasze relacje są bardziej wartościowe niż jakiekolwiek dobro materialne. Jeśli dziecko rozumie swój błąd, jest to wystarczający powód, aby zapomnieć o sprawie. Przebaczenie oznacza, że błąd lub grzech dziecka przestaje dla nas istnieć. Nie możemy go wypominać i do niego wracać w przyszłości.
Dzieci mają różny charakter. Jednak często, kiedy popełniają błąd, same czują się wewnętrznie winne. W takiej sytuacji dziecko potrzebuje pocieszenia i otuchy, a nie reprymendy i skarcenia.
Karcenie
Oczywiście nie mówię powyżej, że powinniśmy traktować przewinienia dzieci lekko i z przymrużeniem oka. Kara jest często niezbędna i wymagana (Prz 13:24). Przebaczenie nie oznacza braku kary. Powinno stać się jasne, że kara nie oznacza braku miłości, ale jest konsekwencją grzechu. Brak karcenia komunikuje fałszywe przekonanie, że grzech nie zostanie ostatecznie ukarany (w sensie duchowym). Mądre karcenie zaś komunikuje Bożą rzeczywistość, że Bóg nienawidzi grzechu i nie pozostawi żadnego grzechu bez kary, ponieważ jest Święty. Będąc w Chrystusie, Twoja kara została przeniesiona na Niego. To również jest dobra okazja, by wskazywać na Chrystusa.
Szczerość i pokora, które budują zaufanie
We wszystkim co robimy, musimy zachować szczerość. Brak szczerości szybko doprowadzi do zmniejszenia zaufania, a więc mniejszego wpływu na wychowanie. (A nasz zmniejszony wpływ na nasze dzieci oznacza, że coś innego będzie miało na nie większy wpływ!). W naszych rozmowach, modlitwach, bądźmy szczerzy. Kiedy zabraknie nam cierpliwości i powiemy przykre słowa pod adresem dziecka – ukórzmy się i przeprośmy, wyznajmy dziecku swój grzech. Będzie to dla niego lekcją pokory i okazją, aby opowiedzieć o Upadku i jego konsekwencjach. Dobrze jest jeśli dzieci mają głębokie przekonanie, że zawsze mogą na nas liczyć. Ale nie udawajmy doskonałych, ponieważ tylko najwyższy Ojciec jest doskonały. I w Nim powinniśmy szukać pokoju – zarówno my, jak i nasze dzieci. Nauczajmy, że jesteśmy grzeszni i czasami możemy zawieść, ale Ojciec w niebie nigdy nas nie zawiedzie. “Choćby mnie opuścili ojciec mój i matka, to jednak Pan mnie przygarnie” (Psalm 27,10). Chcemy, aby nasze dzieci pokładały swoje zaufanie w nie mniejszym stopniu w Bogu, niż w nas. Choć jako rodzice stanowimy odbicie, ilustrację Bożej opatrzności, to pamiętamy, że On jest jej ostatecznym i prawdziwym źródłem.
Konsekwencja
To jest cecha, w której często zawodzimy. Ale dążmy do niej jak najbardziej, ponieważ im bardziej jesteśmy konsekwentni, tym nasze rodzicielstwo będzie wspanialsze i przyjemniejsze. Jako wciąż młody rodzic, zauważyłem, że konsekwencja daje wspaniałe korzyści, zarówno dla dziecka, jak i dla rodziców. Dziecko potrafi łatwo przyzwyczaić się do konsekwencji swoich rodziców. Wiedząc, że nie może robić określonych rzeczy, a powinno robić inne, nie będzie szukać wymówek i marudzić. Brak konsekwencji zaś prowadzi do odwrotnych skutków. Nie będąc konsekwentnymi, uczymy dzieci braku dyscypliny, kombinowania, odkładania rzeczy na nieokreślone “później”. Im dłużej jesteśmy konsekwentni, tym łatwiej jest tę konsekwecję zachować. Wymaga to wysiłku, szczególnie na początku, ale możemy być pewni, że po miesiącach i latach, ujrzymy wspaniały owoc w postaci dyscypliny i posłuszeństwa naszych dzieci. Ze względu na dobro własne i dobro swojego dziecka, bądź konsekwentny! Kiedy coś mówisz, niech nie będą to słowa rzucane na wiatr. Niech twoje dziecko wie, że kiedy coś mówisz, oznacza to, że tak się na pewno stanie. Kiedy mówisz, że jutro coś zrobisz, koniecznie to zrób. Kiedy mówisz “za 5 minut” – niech to naprawdę będzie 5 minut, a nie pół godziny – zrób to, nawet jeśli dziecko zapomni. Wielokrotnie tego doświadczyłem. Będąc zajęty, powiedziałem że zrobię coś, o co prosi dziecko, za kilka minut. Dzieci, mają krótką pamięć, łatwo zapominają. Dotrzymując słowa – choć wygodniej byłoby mi po prostu zignorować swoją obietnicę – obserwowałem wewnętrzną radość swojej córki. Jestem przekonany, że sytuacje te budują jej poczucie zaufania i bezpieczeństwa. W ten sposób uczy się, że twoje słowa są ważne i może na nich polegać. Tak jak Boże obietnice są pewne i możemy się na nich oprzeć, uchwycić się ich i uczynić je przedmiotem naszej nadziei, tak również powinno być z naszymi słowami. Nie obiecuj czegoś, czego wiesz, że nie będziesz w stanie dotrzymać. Zbyt często obserwuję, że ktoś obiecuje coś dziecku tylko po to, by mieć chwilowy spokój, po cichu licząc na to, że dziecko zapomni o sprawie. To poważny błąd, ponieważ naruszamy jego zaufanie. Niezależnie od tego, czy jest to po twojej myśli czy nie, bądź konsekwentny. Nawet jeśli oznacza to dodatkowy wysiłek do i tak trudnego dzieła wychowania, ponieważ w długiej perspektywie, ułatwi nam to proces wychowania w nieoceniony sposób.