Niektórzy odrzucają członkostwo w kościele, ponieważ uważają, że oznacza ono zmuszanie ludzi do skakania przez przeszkody albo narzucanie odpowiednich standardów zachowania. Obie te rzeczy brzmią jak przeciwieństwo łaski Bożej, która jest za darmo.
Nietrudno zrozumieć, dlaczego ludzie myślą w ten sposób. Zazwyczaj członkostwo wiąże się ze spełnieniem jakichś standardów. Aby dostać się do klubu dla bogatych, musisz być odpowiednio sytuowany; aby wstąpić do klubu młodzieżowego, musisz być wystarczająco fajny; aby znaleźć się w kółku dyskusyjnym, musisz okazać się bystry; aby grać w klubie piłkarskim, musisz być szybki; aby zasilić szeregi organizacji charytatywnej, musisz się cechować odpowiednią wrażliwością i troskliwością.
Z definicji bycie członkiem jakiejkolwiek organizacji wymaga wyróżniania się czymś, czego inni nie mają. Brzmi to niebezpiecznie wykluczająco, prawda? Czy taka koncepcja członkostwa nie będzie pociągać chrześcijan w kierunku moralizmu albo faryzeizmu? W chrześcijaństwie nie chodzi o standardy. Chodzi o darmową łaskę. Jak mamy zatem ustanawiać standardy?
Prawdę mówiąc, w kwestii członkostwa w kościele łatwo jest pójść w kierunku moralizmu. Musimy pamiętać, jak szybko nasze myślenie może powędrować w złym kierunku: Jezus jest doskonale święty. A zatem reprezentowanie Jezusa oznacza bycie świętym. To zaś musi wskazywać, że standardem dla członkostwa w kościele jest świętość. Dlatego będę patrzył
z góry na wszystkich, którzy nie są tak święci jak ja. Może nawet nie powinienem ich wpuszczać do mojego kościoła. Nie oferują swoim dzieciom edukacji domowej tak jak ja. Albo nie modlą się z taką pasją jak ja. Albo nie jeżdżą na misje jak ja. Albo nie robią zakupów w sposób tak oszczędny jak ja.
Czy zaczynasz rozumieć, dokąd to prowadzi? Wydaje się, że cała koncepcja członkostwa w kościele może po prostu stworzyć obywateli pierwszego gatunku, drugiego gatunku, a także osoby bez obywatelstwa, na podstawie tego, jak ludzie się zachowują. A to już jest antyłaska i antyewangelia.
Jakie są „standardy” członkostwa w kościele?
KTO WCHODZI?
Jednym z przywilejów, których doświadczyłem, służąc jako starszy kościoła, jest możliwość przeprowadzania rozmów w sprawie członkostwa. Można porównać to do stania przy bramie do zagrody dla owiec i pilnowania, jakie zwierzęta wchodzą do środka. Mają wchodzić owce,
a nie wilki.
W zależności od tego, co dana osoba twierdzi podczas rozmowy, mogę ją polecić innym starszym, a ci z kolei mogą ją polecić całej wspólnocie. Ponieważ Jezus dał władzę kluczy kościołowi lokalnemu, wierzymy, że ostatecznie to kościół podejmuje decyzje, a nie starsi.
Kto wchodzi? Odpowiedź jest banalnie prosta: chrześcijanie.
Oznacza to, że standard członkostwa w kościele nie powinien być ani wyższy, ani niższy od standardu określającego bycie chrześcijaninem – z jednym wyjątkiem, do którego dojdę za chwilę. Chodzi o rozpoznanie, że ktoś jest owcą.
Członkostwo w kościele rozpoczyna się z chwilą uznania przez kościół lokalny prawdziwości wyznania wiary indywidualnego chrześcijanina. Tak jak Jezus pytał Piotra, tak my pytamy daną osobę, kim jest Jezus. Tak jak Piotr odpowiedział Jezusowi, osoba odpowiada, że Jezus jest Chrystusem, Synem Boga żywego – i wie, co te słowa znaczą. Aby przyłączyć się do kościoła, ludzie muszą zrozumieć ewangelię i w nią uwierzyć.
Ludzie nie zawsze są w stanie właściwie wyjaśnić ewangelię, ale w taki czy inny sposób muszą to zrobić. Muszą powiedzieć, kogo reprezentują, zanim oficjalnie nazwiemy ich przedstawicielami Jezusa. Pamiętam rozmowę, którą przeprowadziłem z pewną kobietą. Angielski nie był jej językiem ojczystym. Gdy zapytałem ją, czym jest ewangelia, spojrzała na mnie zdziwiona i zapytała: „Ewangelia?”, jakby pierwszy raz w życiu słyszała to słowo. Pospieszyłem z wyjaśnieniem: „Dobra Nowina o Jezusie Chrystusie”. To włączyło u niej odpowiedni mentalny przycisk i w prawidłowy sposób wyjaśniła mi ewangelię. Nasz kościół zaczął nazywać ją członkiem. To jak wydanie ogłoszenia prasowego: „Do narodów: Jeżeli chcecie wiedzieć, jaki jest Jezus, patrzcie na nią. Ona jest Jego oficjalnym przedstawicielem”.
Zdarzało mi się przeprowadzać rozmowy z osobami, które nie były w stanie dobrze wyjaśnić ewangelii. Pewna kobieta powiedziała mi, że bycie chrześcijaninem oznacza „staranie się ze wszystkich sił”. Próbowałem podejść do tematu z kilku różnych perspektyw, zadając jej więcej pytań – w nadziei, że może otrzymam lepszą odpowiedź. Ale lepsza odpowiedź nie padła. Gdy wreszcie wyjaśniłem jej, że nie możemy podjąć dalszych kroków w sprawie jej członkostwa, zaczęła płakać. Mnie też się chciało płakać. Gdybyś wiedział, jak ciężkie miała życie, czułbyś się podobnie. Nie okazałbym jednak miłości ani jej, ani kościołowi, gdybym pozwolił na następny krok.
Dlatego zaprosiłem ją na spotkanie z pewną kobietą w kościele, która w sześciu sesjach miała przeprowadzić ją przez Ewangelię Marka. Przyjęła tę propozycję, spotkała się z tą kobietą. Kilka tygodni później ponownie zasiedliśmy do rozmowy i zaczęliśmy od początku. Tym razem bezbłędnie wyjaśniła ewangelię i została włączona do kościoła. „Uwaga, komunikat do narodów: Patrzcie tutaj! Następny przedstawiciel!”.
Może mógłbyś stwierdzić, że zmusiłem moją rozmówczynię do skakania przez przeszkody. Ale mam nadzieję, że bardziej byłbyś skłonny powiedzieć, iż byłem dla niej pasterzem oraz udzieliłem jej pomocy w zrozumieniu ewangelii i prawdziwym nawróceniu, nie wspominając już o trosce o kościół i reputację Chrystusa.
WIARA
Jak wcześniej wspomniałem, członkostwo w kościele zaczyna się, gdy kościół potwierdza wyznanie wiary danej osoby, tak jak Jezus uczynił to w przypadku Piotra. W celu ułatwienia tego procesu kościoły często korzystają z gotowego wyznania wiary, aby mieć pewność, że każdy, kto bierze udział w dyskusji, mówi o tym samym i w to samo wierzy.
Na przykład mormoni, świadkowie Jehowy, a także niektórzy liberalni protestanci wyznaliby swoją wiarę w taki sam sposób jak Piotr. Nie powiedzieliby jednak, że Jezus jest Bogiem. O którym Jezusie zatem mówimy? Spisane wyznanie wiary kościoła pozwala nam to sprecyzować.
We wczesnym kościele niektórzy zaprzeczali, że Jezus był w pełni człowiekiem. Spójrzmy, jak apostoł Jan zachęcał kościół do rozeznania w tej kwestii:
Umiłowani, nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków wyszło na ten świat. Po tym poznawajcie Ducha Bożego: Wszelki duch, który wyznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, z Boga jest. Wszelki zaś duch, który nie wyznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, nie jest z Boga (1J 4:1–3).
Pojawili się prorocy, którzy twierdzili: „Pewnie, też wierzę w Jezusa. Jestem taki jak ty”. Ale Jan nakazał: „Musicie trochę ich popróbować. Niekoniecznie są tacy jak wy”.
Minęły dwa tysiące lat, a fałszywa nauka ma się coraz lepiej. Dlatego właśnie większość kościołów ma spisane wyznania wiary, w których omawia swoje rozumienie Boga, Pisma Świętego, grzechu, zbawienia, kościoła, a także powrotu Jezusa.
Celem pytania kandydata o wyznanie wiary nie jest uznanie, że jest on zawodowym teologiem, ale chrześcijaninem. Zobaczmy, jaki standard miał Jezus: Kto się więc uniży jak to dziecię, ten jest największy w Królestwie Niebios. A kto przyjmie jedno takie dziecię w imię moje, mnie przyjmuje (Mt 18:4–5). Innymi słowy, kościoły powinny nastroić swoje uszy w poszukiwaniu pochodzącej od Ducha skruchy i pokory przed Bogiem. Jak tę skruchę rozpoznać? Brzmi ona mniej więcej tak: „Rzeczywiście, jestem okropnym grzesznikiem. Tak, Bóg powinien mnie osądzić. Ale tak! Jezus umarł na krzyżu za moje grzechy. Teraz jest moim Panem i podążam za Nim”.
Jak brzmi skruszone serce? Brzmi jak początek dobrej doktryny i jak serce, które wierzy w to, co Biblia mówi o Bogu i o nas.
POKUTA
Chrześcijaństwo nie zaczyna się wyłącznie od wiary. Podobnie członkostwo w kościele. Obie te rzeczy mają początek w pokucie. Jezus głosił: Wypełnił się czas i przybliżyło się Królestwo Boże, upamiętajcie się i wierzcie ewangelii (Mk 1:15).
Podobnie jak dobra doktryna i wiara, pokuta jest owocem serca złamanego przez Ducha.
Gdybym miał naprawdę napisać wytyczne dla osób przeprowadzających rozmowy w sprawie członkostwa, zwróciłbym się bezpośrednio do błogosławieństw w Ewangelii Mateusza. Wytyczne mogłyby mieć na przykład taką formę:
Szukajcie tych, którzy są ubodzy w duchu; którzy płaczą nad swoimi grzechami; nie takich, którzy uważają się za godnych, zawsze szukających swego, ale takich, którzy są pokorni; którzy nie znoszą grzechu i wszystkiego, co z nim związane, i są głodni i spragnieni sprawiedliwości jak wody. Gdy znajdziesz takich ludzi, sprawdź, czy wiedzą, kim jest Jezus. Upewnij się, że Jezus jest tym, który karmi ich wygłodniałego ducha, który wybaczył ich grzechy, który przyjmuje ich życie i uwielbienie, którego sprawiedliwości się poddają, pragnąc jej. Gdy znajdziesz takich ludzi, powiedz im, aby dołączyli do kościoła!
Zauważ, że to nie moralna doskonałość danej osoby kwalifikuje ją do członkostwa w kościele. Wręcz przeciwnie – to świadomość braku moralnej doskonałości połączona z jej pragnieniem. Nie chodzi o ludzi, którzy nigdy nie grzeszą, lecz takich, którzy walczą z grzechem. Zadaniem sądowniczym kościoła nie jest uznawanie sprawiedliwych, ale niesprawiedliwych, którzy pragną sprawiedliwości – sprawiedliwości, którą dać może tylko Bóg w Chrystusie.
Można to ująć jeszcze inaczej: to, co sprawia, że ludzie mogą zostać zaakceptowani przez kościół, to nie ich moralna czystość, ale czystość moralna Chrystusa – nie to, co zrobili sami, ale to, co Bóg zrobił, aby ich zbawić.
CHRZEST
Czy człowiek naprawdę musi spotkać się ze starszym w biurze kościelnym na rozmowie przed przystąpieniem do kościoła? Nie, istnieją różne sposoby pozwalające sprawdzić, czy ktoś reprezentuje Jezusa, przed przyłożeniem pieczęci kościelnej na znak akceptacji. Omówimy
je później, w rozdziale 8.
Teraz natomiast chcę zauważyć, że istnieje jedna rzecz oprócz zbawienia, której kościoły powinny wymagać od swoich członków – to chrzest. W rozdziale 2 dowiedzieliśmy się, że pierwszym krokiem na ścieżce chrześcijańskiego życia w Nowym Testamencie jest chrzest – zawsze. Tłum zapytał Piotra, co zrobić, aby zostać zbawionym, a ten odpowiedział: Upamiętajcie się i niechaj się każdy z was da ochrzcić (Dz 2:38). Paweł, pisząc do kościoła rzymskiego, zakłada, że wszyscy jego członkowie są ochrzczeni (Rz 6:4). To również pierwsza rzecz do zrobienia, jaką zaleca Jezus swoim uczniom, gdy mówi o czynieniu uczniami (Mt 28:19).
Chrzest nie zbawia, ale Jezus chce, aby zbawione przez Niego osoby publicznie utożsamiły się z Nim i Jego ludem. Przez chrzest obywatele Jego Królestwa stają się nimi oficjalnie. W taki sposób powiewają flagą.
Od dwóch tysięcy lat kościoły traktują chrzest jako warunek konieczny członkostwa. Czy Biblia mówi: „Musicie się ochrzcić, zanim przystąpicie do kościoła?”. Nie, ale mówi za to: „Upamiętajcie się i dajcie się ochrzcić”. Jeśli chcesz utożsamić się z ludem Chrystusa i oczekujesz, że on utożsami się z tobą, najpierw musisz utożsamić się z Chrystusem – co jest celem chrztu. Odmówienie przyjęcia chrztu mogłoby wskazywać na brak upamiętania. Jak powiedział Mark Dever, pomoczenie się to najłatwiejsze do wypełnienia przykazanie Jezusa. Od tego miejsca jest już tylko trudniej.
WNIOSEK
Kilka tygodni temu zadzwonił do mnie mój przyjaciel pastor i zapytał, czy powinien pozwolić pewnemu mężczyźnie ponownie przyłączyć się do jego kościoła. Człowiek ten zrezygnował z członkostwa kilka miesięcy wcześniej, ale teraz chciał powrócić. Był on osobnikiem sprawiającym pewne problemy, niekoniecznie prowadzącym do rażących podziałów, ale niedojrzałym i od czasu do czasu dokuczliwym dla przywództwa. Mój przyjaciel skłaniał się w stronę odmowy.
Zapytałem go, czy uważa tego człowieka za chrześcijanina.
– Tak – odpowiedział powoli i z ociąganiem.
Zapytałem, czy stanąłby w obecności tłumu, wskazał tego człowieka palcem i powiedział, że jest on reprezentantem Chrystusa.
– Tak sądzę – odparł pastor po chwili zastanowienia.
– Cóż, w takim przypadku powinieneś mu pozwolić ponownie się przyłączyć. Musimy pozwalać także chrześcijanom-dziwakom wstępować do naszych kościołów.
Kościoły nie powinny szukać ludzi, którzy nigdy nie sprawiają kłopotów, ale takich, którzy przyznają się do swoich wad i chcą z nimi walczyć.