OJCZE NASZ

ojcze nasz

Oto nasz problem: brak modlitwy jest duchowym samobójstwem. Sugeruję więc, abyśmy modlili się więcej. Wiem, to nie jest jakaś wiedza tajemna. Jednak zanim będziemy mogli się więcej modlić, musimy wiedzieć, co rozumiemy przez modlitwę. Jak nauczyć się jej biblijnej definicji? Jezus łaskawie nas tego uczy.

Jezus podchodzi do modlitwy zupełnie inaczej. Nie poprawia naszego problemu dotyczącego tego, w jaki sposób się modlimy. On zajmuje się problemem naszych priorytetów. J. C. Ryle zapewnia: „Powiedz mi, o co modli się dany człowiek, a ja ci powiem, jaki jest stan jego duszy”. Gdy Jezus uczy nas modlić się, nie zaczyna od uczenia, jak prosić. Zamiast tego pokazuje, o co prosić. Porządkuje nasze priorytety, zanim pokaże nam sposób. Zaczniemy tak samo.

OJCZE NASZ: Modlitwa zaczyna się od uznania właściwych relacji

Pierwsze dwa słowa Modlitwy Pańskiej to „Ojcze nasz”. Są one bardzo ważne, ale również powszechnie znane (Mt 6:9). Jednak nie pozwól, by ich powszedniość zaślepiła cię na ich znaczenie. Modlitwa nie zaczyna się tylko od uznania naszej indywidualnej relacji z Bogiem. Jesteśmy przyzwyczajeni do myślenia o modlitwie jako osobistym i indywidualnym odnoszeniu się do Boga, ale jest ona czymś więcej.

Chociaż praktykowanie modlitwy w odosobnieniu może wydawać się dobrą ochroną przed pokusą imponowania innym naszymi modlitwami (Mt 6:5), to modlenie się zawsze samotnie może być przesadą. Jezus często angażował innych w swoje modlitwy, poczynając od nakarmienia pięciu tysięcy (J 6:10–11), przez wzbudzenie Łazarza z martwych (J 11:41–44), aż do wejścia do ogrodu Getsemane (Mt 26:36). Z pewnością nie powinniśmy chcieć zaimponować innym naszymi modlitwami, ale zawsze powinniśmy ich w nie angażować.

Dlaczego? Ponieważ jesteśmy rodziną. Bóg nie jest tylko moim Ojcem, ale jest naszym Ojcem. Te dwa słowa przypominają nam, że jesteśmy dla siebie zarówno dziećmi Bożymi, jak i rodzeństwem. Modlitwa nigdy nie miała być jedynie indywidualną czynnością z osobistymi korzyściami. Ona ma być czynem, który przypomina nam, jak jesteśmy osobiście odpowiedzialni za innych. Oznacza to, że za każdym razem, gdy się modlimy, powinniśmy aktywnie odrzucać nasz indywidualny sposób myślenia. Nie jesteśmy tylko osobami związanymi z Bogiem, ale jesteśmy też częścią społeczności ludzi, którzy mają taki sam dostęp do Boga jak my. Modlitwa jest czynnością zbiorową.

Jeśli myślisz, że to nadinterpretacja, to zauważ, że Jezus w czasie Kazania na Górze (Mt 5–7), gdy przemawia do tłumu o moralności, ma tendencję do używania zaimków w liczbie pojedynczej. Jego instrukcje dotyczące pożądania (5:29–30), cudzołóstwa i rozwodu (5:32–33) oraz zemsty (5:39–42) są przedstawione w liczbie pojedynczej. Jednak, gdy mówi do tego samego tłumu o modlitwie, wszystkie jego zaimki występują w liczbie mnogiej (6:9–13). To nie jest błąd gramatyczny. Jezus w ten sposób uczy nas czegoś.

Jesteśmy rodziną, ponieważ mamy tego samego Ojca. Zanim poprosimy o coś w modlitwie, przypominamy sobie, że Bóg jest nie tylko naszym suwerennym Sędzią i Władcą. Jest także naszym Ojcem. Jezus umarł zamiast nas z powodu naszego grzechu, aby dać nam usprawiedliwienie (ogłosić nas sprawiedliwymi) przed Bogiem jako sędzią. Jednak On usprawiedliwił nas, aby adoptować do swojej rodziny. Oznacza to, że kiedy przychodzimy do Boga, to nie mamy się czego bać.

Czy już widzisz, jakie to jest niesamowite? Nasz Ojciec słucha nas i wysłuchuje (Ps 5:1–3). Nasz Ojciec okazuje nam współczucie pomimo naszych wad i słabości (Ps 103:13). Nasz Ojciec okrywa nas swoją miłością, chociaż zasługujemy na Jego gniew (Rz 8:1–15). Nasz Ojciec troszczy się o nasze potrzeby i daje nam dobre dary (Mt 6:8; 7:11; Jk 1:17). Nasz Ojciec nawet karci nas z miłości i dla naszego dobra (Hbr 12:5–11). Cóż za przywilej móc nazywać Boga naszym Ojcem!

J. I. Packer wyraża to najlepiej, pisząc:

 Jeśli chcesz osądzić, jak dobrze człowiek rozumie chrześcijaństwo, dowiedz się, jak wiele myśli o byciu dzieckiem Boga i posiadaniu Go jako swojego Ojca. Jeśli nie jest to myśl, która podpowiada i kontroluje jego uwielbienie i modlitwy oraz całe spojrzenie na życie, oznacza to, że wcale nie rozumie chrześcijaństwa bardzo dobrze. Wszystko, czego nauczał Chrystus, wszystko, co czyni Nowy Testament nowym i lepszym od Starego, wszystko, co jest wyraźnie chrześcijańskie, a nie tylko żydowskie, podsumowuje wiedza o Ojcostwie Boga. Ojciec to chrześcijańskie imię Boga.

Przez całe życie byłem błogosławiony przez to, że mogłem poznać wielu wspaniałych ojców. Mój własny jest moim bohaterem. Jednak w ciągu ostatniej dekady poznałem dwóch wyjątkowych ojców, którzy byli razem ze mną pastorami. Obaj mają synów z autyzmem. To, co świat postrzega jako niedoskonałość lub ciężar, nie zmniejsza obfitości miłości, jaką oni mają dla swoich synów. Widziałem, jak bezwarunkowo ich kochają w momentach, w których wielu innych mężczyzn byłoby już sfrustrowanych swoimi dziećmi.

Tak wygląda błogosławieństwo ojcostwa od Boga dla nas. Ono nie jest dla tych, którzy są doskonali lub wyjątkowi. Nikt z nas nie jest gwiazdą sportu, odnoszącym sukcesy przedsiębiorcą czy elokwentnym artystą, któremu inni ojcowie zazdroszczą. Jesteśmy raczej synami marnotrawnymi, trwoniącymi naszą godność daną przez Boga na rzeczy, które nie dają nam spełnienia. Jesteśmy dziećmi, które rozpaczliwie potrzebują Ojca, który chce nieustannie obdarzać bezwarunkową miłością, ponieważ ciągle zawodzimy pod każdym względem. Tylko Bóg może być dla nas takim Ojcem.

Ten Bóg, który przygotowuje nasze serca do modlitwy, jest tym samym Bogiem, który chętnie nas wysłuchuje. To jedna z wielkich zachęt do modlitwy. Masz kogoś, kto naprawdę słucha cię uważnie. Żadna twoja słabość ani wada nie mogłyby sprawić, by nas unikał. Nasz Ojciec skłania się do nas i chętnie będzie słuchał nawet teraz. Nie wiem, ile czasu minęło, odkąd modliłeś się do Niego, ale oto coś, czego jestem pewien: On słucha. Jest lepszym słuchaczem niż możemy sobie wyobrazić.

Kiedy modlimy się Ojcze nasz, przypominamy sobie o Jego bliskości, mądrości, cierpliwości i trosce. Czas nie pozwala nam omówić nieograniczonych zastosowań tej prawdy. Jednak to jedno pamiętaj: Bóg wzywa nas przede wszystkim do uznania naszej relacji z Nim jako Ojcem.

KTÓRYŚ JEST W NIEBIE: Zrozumienie Jego władzy

Nasz Ojciec jest w niebie (Mt 6:9). Zaczynamy modlitwę czymś więcej niż ciepłym uczuciem towarzyszącym uznaniu naszych relacji z naszym Ojcem i sobą nawzajem. Zaczynamy, mając pełne przekonanie, że prosimy kogoś, kto znajduje się na szczycie hierarchii. Kiedy autorzy biblijni mówią o niebie, nie tylko odnoszą się do danego miejsca lub lokalizacji, ale również do pojęcia władzy. Kiedy mówimy, że Barack Obama był w Białym Domu, mamy na myśli coś więcej niż jego miejsce zamieszkania. Chodzi nam o to, że zajmował najwyższe stanowisko w kraju. Miał władzę. O to właśnie chodzi autorom biblijnym, kiedy mówią, że nasz Ojciec jest w niebie.

Pomyśl o Psalmie sto piętnastym, wersecie trzecim: Bóg nasz jest w niebie, czyni wszystko, co zechce. Oczywiście, kiedy ludzkość złamała Boży zakaz, budując wieżę, która miała osiągnąć „niebo” (1Moj 11), Bóg musiał zniżyć się do ich poziomu, żeby zobaczyć szczyt tych tak zwanych „wież”. Następnie użył swojej mocy, by pomieszać ich języki, rozpraszając tych ludzi na całej ziemi. Kiedy się modlimy, trzymamy się tego, że Bóg jest wszechmocny. On ma kontrolę. Nie potrzebuje od nikogo pozwolenia. Przez nikogo nie może zostać do niczego zmuszony. Nikt nie może powstrzymać Jego planów. Nasz Ojciec w niebie potrafi wszystko! Jego plan zostaje zawsze zrealizowany.

OBECNOŚĆ Boża > Boża pomoc

W Modlitwie Pańskiej (Mt 6:9–13) Jezus pomaga nam zrozumieć, od czego powinny się zaczynać nasze prośby. Po ustaleniu, że Bóg jest naszym Ojcem, który jest nie tylko litościwy, ale także potrafi wszystko, Jezus przypomina nam, że Boża moc ma na celu poszerzanie Jego Królestwa, a nie naszego. Jezus pokazuje nam, że modlitwa chrześcijańska zaczyna się od pragnienia Bożej obecności, a dopiero drugie w kolejności jest zaspokojenie naszych potrzeb.

Wszystkie prośby na początku Modlitwy Pańskiej są pobożne. Spójrz:

Ojcze nasz, któryś jest w niebie,

Święć się imię Twoje,

Przyjdź Królestwo Twoje,

Bądź wola Twoja,

Jak w niebie, tak i na ziemi (Mt 6:9–10).

To usuwa człowieka z blasku jupiterów. To sprawia, że odkładamy na bok nasze potrzeby i pragnienia, i przypomina nam, że najważniejsze rzeczy dotyczące modlitwy nie są tym, co Bóg daje nam poprzez to, co jest Jego własnością, ale tym, co daje poprzez swoją obecność. W całej Biblii ludzie, którzy otrzymują pokój i bezpieczeństwo w tym życiu, są też ludźmi, którzy tęsknią za Bożą obecnością bardziej niż za tym, co On posiada. Jezus uczy nas tego w pierwszych trzech prośbach Modlitwy Pańskiej.

Pierwsza prośba: Boża cześć

Święć się imię Twoje (Mt 6:9) może być lepiej przetłumaczone w następujący sposób: „Modlę się, aby Twoje imię było czczone”. W Starym Testamencie, kiedy ludzie żyli wbrew Bożej woli i Bożym zamiarom, ich niegodziwe czyny miały na celu zbezczeszczenie Bożego imienia. Modlenie się święć się imię Twoje oznacza bardziej troszczenie się o Bożą reputację na świecie niż o własną. To modlenie się o to, aby sam Bóg chronił swoje imię przed zniesławieniem i zapomnieniem, aby ludzie nie akceptowali Jego złego obrazu lub odrzucili zniekształcony. Imię Boże jest święte. Nic nie może zmienić tej rzeczywistości. Po prostu prosimy Go, aby działał na świecie, aby Jego imię było traktowane w taki sposób.

Chwała Boga przyszła na świat w osobie Jezusa. Święć się imię Twoje oznacza zatem modlitwę, aby wszyscy odpowiednio reagowali na Syna. Świat, w którym żyjemy, jest tak samo obojętny na Boga, jak ktoś, kto nie wstaje, gdy śpiewany jest hymn narodowy. To dlatego, że ludzie są ślepi na chwałę Bożą objawioną w Jezusie (zob. 2Kor 4:3–6). Tak więc zaczynamy modlitwę, błagając, aby Boża chwała była widoczna w osobie Chrystusa i aby wszyscy się Mu podporządkowali. Piękno tej prośby polega na tym, że prosimy Boga, aby zrobił to, co On już chce zrobić.

Ta prośba nadaje ton całej reszcie modlitwy. Wszystko, o co prosimy Boga, musi wypływać z takiego pragnienia, które nas całkowicie pochłania.

Druga prośba: nastanie Bożego Królestwa

Przyjdź Królestwo Twoje (Mt 6:10) to modlitwa o powodzenie ewangelii na świecie. Wiemy, że ewangelia nas zmieniła, dlatego błagamy, aby Boże Królestwo zostało rozszerzone przez Dobrą Nowinę rozchodzącą się na krańce świata.

Jesteśmy zmęczeni światem, w którym żyjemy i tęsknimy za czymś lepszym. Chcemy doświadczyć pełni błogosławieństw. Pragniemy być tam, gdzie uznawana jest Boża władza. Bóg obiecał, że tak się stanie, a Jego obietnica podsyca naszą tęsknotę. Kiedy tata obiecuje córce, że zabierze ją do Disneylandu, dziecko wie, że to nie kwestia „czy się tak stanie”, tylko kwestia „kiedy się tak stanie”. W swoim pragnieniu, aby otrzymać spełnienie obietnicy ojca, ciągle go pyta: „Kiedy jedziemy? Obiecałeś!”. Tak jest też z nami, kiedy modlimy się: Przyjdź Królestwo Twoje.

Nie możemy służyć dwóm panom. Podobnie nie może współistnieć dwóch królów: my i Bóg. Ktoś musi zrezygnować ze swojej władzy i ambicji. Jako chrześcijanie faktycznie zrezygnowaliśmy z własnych planów, a to jest wspaniałe, ponieważ one by nas zniszczyły (Ga 2:20). Modlitwa bądź wola Twoja, jak w niebie, tak i na ziemi jednoczy nas, ponieważ pomaga nam tęsknić za Królestwem. Utrzymuje nas z dala od obmawiania, walki o pozycję, tęsknoty za ustanawianiem naszych małych królestw.

Trzecia prośba: Bądź wola Twoja

Bądź wola Twoja, jak w niebie, tak i na ziemi (Mt 6:10) jest rozwinięciem drugiej prośby o nastanie Królestwa Bożego. Pragniemy, aby Bóg królował tu na ziemi w taki sam sposób, w jaki króluje w niebie. Nie chcemy, aby ludzie niechętnie poddawali się Bożej władzy. Chcemy, aby się radośnie jej poddawali, rozumiejąc, że Bóg jest dobry. Modlimy się o to, aby Boża wola wypełniała się na ziemi, zgodnie z Jego planami, nawet jeśli oznacza to nasze cierpienie, ofiarę lub śmierć.

Ustanowienie Królestwa Bożego na ziemi oznacza wypieranie mniejszych królestw, co robią kościoły dzięki swojej pracy ewangelicznej. W końcu lokalne zbory są placówkami Królestwa Bożego. Tak więc modląc się, aby Jego wola została spełniona, modlimy się, aby Bóg kontynuował ustanawianie swego dzieła ewangelii poprzez lokalne kościoły.

Ta modlitwa o to, aby Bóg był rozpoznawany i przyjmowany, jest dość zaskakująca dla świata wolącego, aby Bóg był nieobecnym Ojcem, który co miesiąc wysyła duży czek na wsparcie dziecka. Ponieważ jesteśmy grzeszni, wolelibyśmy, aby Bóg spełnił nasze żądania, nie pragnąc niczego w zamian. Uwielbiamy ustalać porządek obrad. Jednak Jezus uczy w tym miejscu, że Boża obecność poprzedza Jego obdarowanie. Jego wola jest znacznie lepsza niż nasza.

Kiedy nasze lokalne kościoły modlą się i żyją w świetle tych trzech pierwszych próśb, to jest to atrakcyjne dla oglądającego świata, ponieważ pokazujemy inny obraz tego, kim jest Bóg. Pokazujemy światu, jak nieskuteczne są jego królestwa. To sprzyja naszemu świadectwu.

PRAWDZIWY PROBLEM TO APATIA, A NIE NIEOBECNOŚĆ

Gdy zaczynamy się modlić w ten sposób, przypominamy sobie o kilku rzeczach. Po pierwsze o tym, że świat istnieje po to, aby pokazywać Bożą chwałę. Po drugie, najbardziej potrzebujemy, aby Bóg naprawił to, co jest złe. Prawdziwym problemem nie jest nieobecność Boga na świecie. On jest wszechobecny. Prawdziwym problemem jest nasza, objawiająca się egoizmem, apatia wobec obecności Boga. To z kolei usuwa naszą zdolność do kochania i szanowania innych – zwłaszcza Boga, który nas stworzył.

Jak często nie jesteś w stanie jeść, spać ani się na niczym skupić, ponieważ jesteś tak sfrustrowany tym, jak imię Boga jest lekceważone? Jak często cierpisz i modlisz się, dlatego że Boże Królestwo i Jego cele są lekceważone? Czy to jest częścią twojej codziennej modlitwy? Czy widzisz brak oddawania Bogu chwały jako główny problem, jaki ma świat, twoje małżeństwo i twój kościół? Jezus uczy nas, abyśmy wołali do Boga o te rzeczy, nie dlatego, że On potrzebuje pomocy, ale dlatego, że to my jej potrzebujemy, aby tego pragnąć. Nasze pragnienia kolidują z Bożym planem, ponieważ nasze uczucia kolidują z Jego. A nasze uczucia kształtują nasze plany, zwłaszcza w modlitwie.

Naturalnie i z łatwością przychodzi nam modlić się o nasz honor, nasze królestwo i nasze cele. Jak reagujesz, gdy jesteś lekceważony, hańbiony i pomijany? Twoje uczucia ujawniają się najczęściej, gdy jesteś zły. To naturalne, że modlimy się: „Boże pomóż, aby traktowali mnie z szacunkiem i godnością, na jaką zasługuję”. Jak łatwo jest wołać do Boga, gdy czujemy, że okoliczności zagrażają naszemu królestwu i osobistym celom? Kiedy jesteś najbardziej rozgniewany na Boga? Jeśli jesteś podobny do mnie, to dzieje się to wtedy, gdy czujesz, że On zrobił coś, co krzyżuje twoje plany. Zasadniczo modlimy się: „Boże, proszę, aby wszystko wyszło tak, jak tego chcę. Pomóż mi zbudować moje własne królestwo”.

Dobre modlitwy i złe modlitwy nie są rozróżniane na podstawie ich moralności. Bóg nie odmawia wysłuchania jedynie modlitw o pomoc w obrabowaniu banku. Można modlić się o rzeczy, które są dobre i akceptowalne, a przez to w praktyce prosić Boga o finansowanie naszego bałwochwalstwa. Nasza egocentryczność jest jak grawitacja. Ona ściąga nas w dół. Jezus uczy patrzeć ku niebu. On chce, aby nasze modlitwy wzniosły się w górę.

BÓG NIE JEST ZŁOTĄ RYBKĄ

Modląc się o ustalenie priorytetów Boga w naszych sercach, jednocześnie odrzucamy fałszywe przekonanie, że Bóg jest złotą rybką. Nie jestem ekspertem od złotych rybek, ale filmy i programy telewizyjne z nimi w roli głównej pokazują nam coś ciekawego: nikt nie stara się rozmawiać ze swoją złotą rybką w sposób, w jaki chrześcijanie usiłują rozmawiać z Bogiem w modlitwie. Nikt nie zapomina poprosić o coś. Nikt nie traktuje rozmowy ze swoimi złotymi rybkami jako ostateczności. Nikt nie ma problemu z rozmową ze swoją złotą rybką, ponieważ ona zawsze spełnia prośbę pytającego. Złota rybka ma tylko jedno zadanie: spełnić prośbę tego, który ją złapał.

Jednak kiedy modlimy się tak, jak nauczał tego Jezus, przypominamy sobie, że obecność i osoba Boga są cenne. Bóg jest o wiele cenniejszy niż Jego obdarowanie. On wyznacza cele, które są najlepsze dla nas. Tak więc, gdy modlimy się w ten sposób wspólnie, On kształtuje nas w społeczność ludzi, którzy wyznają, że nasza zależność od Niego nie jest głównie okolicznościowa. Zawsze potrzebujemy Boga, a nasza radość pochodzi przede wszystkim z obecności Jezusa, niezależnie od tego, co otrzymujemy pod względem materialnego zaopatrzenia. I wiesz co? Bóg w swojej dobroci daje nam większe doświadczenie Jego obecności, ponieważ ta prawda jest umocniona w naszych sercach poprzez modlitwę.

Modlitwa Pańska jest czymś nadprzyrodzonym. Oczywiście, każdy potrafi powtarzać słowa, ale tylko ci, którzy zostali wewnętrznie przemienieni, naprawdę pragną tego, o co w niej proszą. Słowa nie są magicznym zaklęciem. Mówienie na głos nie jest celem samym w sobie. Właściciele niewolników prawdopodobnie recytowali setki razy Deklarację Niepodległości, w której jest napisane: „Wszyscy ludzie są równi”. Powtarzanie słów nic nie da. Jezus nie chce powtarzających papug, ale modlących się ludzi.

Jeśli naprawdę wiesz, co to znaczy nazywać Boga swoim Ojcem, to też powinieneś chcieć, aby Jego chwała rozprzestrzeniła się do każdego miejsca na Ziemi. Żadna inna prośba nie jest tak ważna.

I pamiętaj o tym, że prosimy Go, aby zrobił to, co już chce zrobić.

ZJEDNOCZONA RODZINA

Łatwo jest mieć w kościele konkurencyjne plany i sprzeczne uczucia (zob. Jk 4:1–4). We wspólnocie osób grzesznych, nie w pełni uświęconych, żyjących razem, ludzie ciągle będą sobie wzajemnie deptać po odciskach. Zróżnicowana społeczność chrześcijańska ma różnorodne uczucia, co może prowadzić do różnych problemów.

Jednak te konflikty odchodzą w dal, kiedy modlimy się tak, jak nauczał tego Jezus.

Jeśli główną troską w twoim życiu jest sprawienie, by twoje imię było uczczone, to będziesz się czuł niekomfortowo w społeczności chrześcijańskiej. Przecież bycie grzesznym jest nieuniknione. Jednak jeśli twoim głównym pragnieniem jest sprawienie, by imię Boga było uczczone, czyli aby Jego cześć, Królestwo i cel były promowane na świecie, to obecność grzechu w twojej społeczności, być może nawet w twoim własnym życiu, daje szansę na propagowanie Bożego Królestwa dzięki Chrystusowej reakcji na grzech.

Czy imię Boże może być uwielbione w obliczu niesprawiedliwości? Oczywiście. Gdy Jezus niesprawiedliwie umarł na krzyżu, rzymski setnik uczcił imię Jezusa jako święte (Mk 15:39). Sam Jezus okazał Boże miłosierdzie, modląc się: Ojcze, przebacz im. Tak więc nawet nasze doświadczenia są sposobem, w jaki możemy okazywać Boże przebaczenie i tym samym uczcić Jego imię.

Jezus wyznacza priorytet i cel naszych modlitw. Kiedy kościoły spotykają się i modlą zgodnie z Modlitwą Pańską, przypominają sobie o naszym wspólnym pragnieniu, aby Król królów powrócił i rządził. Pomaga to nam w zaprzestawaniu walki o naszą pozycję. Zamiast tego błagamy Boga, aby zajął należne Mu miejsce w naszym kościele i na świecie. On naprawia nasze kompasy i synchronizuje nasze zegarki, abyśmy wszyscy zmierzali w tym samym kierunku. To przynosi jedność. To przypomina nam, że bez względu na okoliczności naszego życia (czy jesteśmy bogaci czy biedni, starzy czy młodzi, żonaci czy samotni, w większości czy w mniejszości) wszyscy potrzebujemy tego samego: drogocennej obecności Boga. 

Zaspokojenie potrzeb

Jezus najpierw każe nam prosić o nasz chleb powszedni (Mt 6:11). Zauważ, że chce, abyśmy modlili się o chleb powszedni: nie o cotygodniowy chleb, nie o miesięczny chleb, nie o stałe dostawy chleba, nie o odpowiednie jego zapasy. On chce, abyśmy codziennie polegali na Bogu. Jezus mówi podobnie jak Agur w Przypowieści Salomona 30:8–9. Agur modli się:

Oddal ode mnie fałsz i słowo kłamliwe;

nie nawiedź mnie ubóstwem ani nie obdarz bogactwem,

daj mi spożywać chleb według mojej potrzeby,

abym, będąc syty, nie zaparł się ciebie

i nie rzekł: Któż jest Pan?

Albo abym z nędzy nie zaczął kraść

i nie znieważył imienia mojego Boga.

Widzisz? Agur nie jest zainteresowany jedynie spełnieniem swoich potrzeb. On chce się upewnić, że imię Boga nie będzie sprofanowane, nieważne czy przez to, że będzie miał za dużo czy za mało. Zbyt wiele mówi nam, że Bóg jest niepotrzebny. Kiedy mamy za dużo, możemy myśleć właśnie, że Bóg jest zbędny. „Daj mi to, czego potrzebuję na dzisiaj, a wrócę jutro. Utrzymuj mnie w stałej zależności od Ciebie, aby każdego dnia sposób, w jaki odnoszę się do Twoich darów, mówił, że Ty sam potrafisz zaspokoić moje potrzeby”. Jezusowi również nie chodzi o to, żeby nasze prośby były pozbawione wywyższenia Boga, o czym pisałem w ostatnim rozdziale (Święć się imię Twoje). Sposób, w jaki odnosimy się do jedzenia i do tego, co mamy, może pogarszać lub polepszać objawianie się Bożej chwały przez nas. Modlitwa o zaspokojenie potrzeb i modlitwa uwielbiająca Boga są nierozłączne, a codzienność naszej zależności od Boga podkreśla to.

Przyzwyczailiśmy się do modlitwy za nasze posiłki tuż przed jedzeniem. Jednak nie jesteśmy przyzwyczajeni do codziennego wstawania z łóżka i proszenia Boga, aby nas nakarmił. Czemu? Ponieważ, przynajmniej na Zachodzie, mamy konta bankowe, miejsca pracy, karty podarunkowe i osoby, które postawią nam obiad. Jesteśmy pewni, że będziemy mieli co jeść. Nie myślimy o głodowaniu. Taka poranna modlitwa wydaje się formalnością. Uważamy, że Boże zaspokojenie naszych potrzeb jest oczywiste, ponieważ sądzimy, że zasłużyliśmy na to dzięki naszej żarliwości i staranności. Jednocześnie zaczynamy myśleć, że nigdy nie mamy wystarczająco dużo.

Ten rodzaj dumy sprzyja brakowi wdzięczności. Kiedy wdzięczność nas opuszcza, to chciwość szybko wchodzi na jej miejsce, nie pozostawiając go dla niczego innego. Chciwi ludzie w gruncie rzeczy mówią: „Ciężko pracowałem na to, co mam, więc powinienem się tym cieszyć. Dlaczego miałbym dzielić się tym z kimś, kto był nieodpowiedzialny?”. Kiedy myślimy, że zaspokojenie naszych potrzeb zależy od nas samych, myślimy też, że to my powinniśmy ustalać, na jakie cele są pożytkowane nasze pieniądze.

Jednak Jezus na to nie pozwoli. On nakazuje nam codziennie modlić się o nasz chleb, abyśmy przypominali sobie, że każdy najmniejszy dar pochodzi z Bożej ręki.

Przebaczenie

Następnie Jezus mówi, abyśmy się modlili: i odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy naszym winowajcom (Mt 6:12). Ta prośba leży u podstaw prawdziwego chrześcijaństwa. Przypomina nam, że pokój z Bogiem zawsze przychodzi poprzez ułaskawienie i przebaczenie, a nigdy dzięki naszym osiągnięciom. Życie, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa za nas są naszą jedyną podstawą do otrzymania przebaczenia. Nie prosimy Boga o ponowne rozważenie naszego zadłużenia ani też więcej czasu na spłatę naszego długu. Prosimy o przebaczenie. Nie zapracowujemy na nie. Przychodzimy po nie do Boga. Powinniśmy modlić się o przebaczenie tak często, jak modlimy się o chleb powszedni. Czyniąc to, codziennie przypominamy sobie co najmniej dwie rzeczy: (1) nasze ciągłe upadki i (2) Bożą chęć przebaczenia. Pominięcie takiej modlitwy któregoś dnia jest równoznaczne z oddaniem się pokusie myślenia, że moja relacja z Bogiem ma się dobrze z powodu moich dobrych uczynków. Jednak tak nie jest i nigdy nie będzie.

Kiedy nasze serca nie są przekonane o potrzebie Bożego przebaczenia, jesteśmy skłonni do chowania urazy. Skupiamy się na tym, jak bardzo inni zawinili wobec nas (zob. Mt 18:21–35). Wtedy z pewnością łatwo jest nie przebaczać.

Czy widzisz, jak codziennie i rozpaczliwie potrzebujemy modlić się: i odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy naszym winowajcom (Mt 6:12)? Jezus wie, że każdego dnia potrzebujemy ożywczego przypomnienia o naszym grzechu i Bożej łasce, abyśmy czcili imię Boże.

Ochrona

W końcu Jezus poucza nas, abyśmy się modlili: i nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego (Mt 6:13). W Jezusie mamy ochronę przed przyszłym grzechem, podobnie jak mamy też w Nim przebaczenie przeszłych przewinień. Nie możemy w to wątpić. Problem polega na tym, że albo reagujemy na pokusę niepokojem, myśląc, że nigdy się nie zmienimy, albo z arogancją, zakładając, że mamy siłę się jej oprzeć.

Jednak Jezus mówi, abyśmy modlili się o zaspokojenie potrzeb, przebaczenie i ochronę nie tylko po to, abyśmy mogli je otrzymać, ale także po to, abyśmy byli kształtowani przez prośby, które zanosimy. On nakazuje, abyśmy modlili się o rzeczy, które możemy sami zdobyć, a to, co sami możemy zdobyć, w końcu przyjmujemy za nam należne, co oczywiście hańbi imię Boże.

Udostępnij!
    Dołącz!
    Wpisz swój e-mail, aby co dwa tygodnie otrzymywać najnowsze materiały EWC.