Kiedy byłem chłopcem, rodzice zmuszali mnie do chodzenia do kościoła w każdą niedzielę rano. Nie miałem na to ochoty. Nabożeństwo wydawało mi się nudne i nie mogłem się doczekać, aż się skończy, żebym mógł iść się pobawić. Ale jeszcze gorsze od niedzielnego nabożeństwa były cotygodniowe lekcje katechizmu, które odbywały się w sobotę rano. To było coś, czego jako dziecko nie lubiłem najbardziej. Musiałem przejść przez klasę komunikantów, a następnie przeszedłem do klasy katechizmu, gdzie wraz z kilkoma innymi chłopcami i dziewczętami musiałem nauczyć się na pamięć Małego Katechizmu Westminsterskiego. Znosiłem to wszystko tylko po to, by zostać członkiem kościoła i ukończyć kurs, tak, żeby moi rodzice byli zadowoleni. Nawróciłem się dopiero kilka lat później.
Kiedy zostałem chrześcijaninem, żałowałem, że nie uważałem tak jak powinienem na lekcjach katechizmu. Jedyną rzeczą, którą zapamiętałem z krótszego katechizmu, było pierwsze pytanie i odpowiedź, a jedynym powodem, dla którego zapamiętałem to pytanie, było to, że nigdy nie mogłem go zrozumieć. Pytanie brzmiało następująco: „Co jest nadrzędnym celem człowieka?”. Odpowiedź, której musieliśmy się nauczyć i którą musieliśmy wyrecytować, brzmiała następująco: Nadrzędnym celem człowieka jest chwalić Boga i radować się Nim na wieki”. Po prostu nie mogłem połączyć tych dwóch rzeczy. Nawet jako dziecko rozumiałem, że idea chwalenia Boga ma coś wspólnego z posłuszeństwem wobec Niego, z dążeniem do sprawiedliwości. Ale na tym wcale mi nie zależało. Bycie posłusznym dzieckiem Bożym nie było moim najważniejszym celem. A ponieważ nie było moim głównym celem bycie posłusznym dzieckiem Bożym, nie mogłem zrozumieć, jaki jest związek między wielbieniem Boga a radowaniem się Nim. Te dwie rzeczy wydawały mi się przeciwstawne, nie do pogodzenia.
Mój problem polegał na tym, że byłem zdezorientowany co do dwóch fundamentalnych idei. Nie znałem różnicy między przyjemnością a radością. Pragnąłem przyjemności, ponieważ zakładałem, że jedynym sposobem na osiągnięcie radości jest zabieganie o przyjemności. Ale potem odkryłem, że im więcej korzystałem z przyjemności, tym mniej radości odczuwałem, ponieważ szukałem przyjemności w rzeczach, które wymagały ode mnie nieposłuszeństwa względem Boga. Na tym polega atrakcyjność grzechu. Grzeszymy, ponieważ jest to przyjemne. Pokusa do grzechu polega na tym, że myślimy, iż uczyni nas on szczęśliwymi. Myślimy, że da nam on radość i osobiste spełnienie. Tymczasem grzech daje nam jedynie poczucie winy, które podkopuje i niszczy autentyczną radość.
Moje nawrócenie było zasadniczo doświadczeniem Bożego przebaczenia. Gdyby w miejscu, w którym byłem, gdy zostałem zbawiony, znajdował się hydrant przeciwpożarowy, przeskoczyłbym przez niego, ponieważ doświadczyłem różnicy między przyjemnością a radością (popularną, lecz niedozwoloną zabawą dzieci i młodzieży w USA jest uruchamianie takich hydrantów, przez co woda rozlewa się na ulice – przyp. tłum.). Podczas mojego nawrócenia odkryłem to samo, co John Guest (urodzony w 1927 r. założyciel firmy produkującej materiały hydrauliczne i filtry – przyp. tłum.).
Psalm 51 jest najwspanialszym przykładem skruchy, jaki znajdujemy w Piśmie Świętym. W psalmie tym Dawid, pod przekonaniem Ducha Świętego, zostaje doprowadzony do okazania skruchy za swój grzech wobec Batszeby. Jest złamany i skruszony w swoim sercu, przychodzi do Boga i błaga o przebaczenie. Mówi: „Przywróć mi radość twego zbawienia” (w. 12a). Ci, którzy doświadczyli Bożego przebaczenia i początkowej radości z niego, zawsze potrzebują przywrócenia tej radości, usunięcia winy za ciążący im grzech, aby radość mogła powrócić. Szukając przebaczenia od Boga na co dzień, powracamy do początku naszej radości – do dnia, w którym odkryliśmy, że nasze imiona są zapisane w niebie.
Niezliczone miliardy ludzi nigdy nie doświadczyły radości zbawienia. Jeśli jesteś jednym z nich, mówię ci, że nie ma nic podobnego na świecie. Wyobraź sobie, że każdy grzech, który kiedykolwiek popełniłeś, został wymazany przez Boga, że cała wina, którą nagromadziłeś, i towarzyszące jej poczucie winy zostały usunięte. Po to właśnie przyszedł Chrystus. On chce dać nam radość, a nie władzę czy sukces. Jego darem jest radość płynąca ze świadomości, że nasze imiona są zapisane w niebie.
Powyższy fragment został zaczerpnięty z darmowego ebooka Can I Have Joy in My Life? autorstwa R. C. Sproula.
Confusing Pleasure and Joy Copyright 2018 by R.C. Sproul, Ligonier Ministries Used by permission.