Link YouTube: dodaj komentarz, subskrybuj, prześlij dalej
Tytuł kazania: Dziedzictwo, którego nie możesz utracić
Seria: Łaska czy uczynki? (13/14)
Transkrypcja wideo
Otwórzcie swoje Biblie na 4 rozdziale Listu do Galacjan. Przyglądamy się temu wspaniałemu listowi, który podkreśla zbawienie tylko przez wiarę. To jest chrześcijańskie przesłanie. Dlatego właśnie miała miejsce reformacja protestancka. Zbawienie nie dokonuje się przez wiarę plus uczynki. To nie jest wspólny wysiłek grzesznika i Boga, że Bóg robi trochę i ty robisz trochę. Że to wszystko działa razem, żeby twoje grzechy zostały odpuszczone i żebyś mógł wejść do Bożego świętego nieba. Biblia bardzo jasno mówi co innego, że zbawienie jest całkowicie Bożym dziełem, a wszystko, co daje grzesznik, to po prostu jego otwarta dłoń. Po prostu wyciągamy ręce, żeby otrzymać dar przez wiarę w Pana Jezusa Chrystusa. Jak jednak mówiliśmy przez cały czas, wszystkie fałszywe religie, w tym fałszywe formy chrześcijaństwa, chcą uczynić zbawienie wspólnym dziełem Boga i naszym, wiary i uczynków – Bóg robi część i my robimy część. I w tego rodzaju synergizmie Bóg doprowadza do naszego zbawienia. Jest to herezja, która definiuje wszystkie fałszywe religie mówiące, że w jakiś sposób można przyczynić się do ocalenia przed sądem dzięki własnym uczynkom. Paweł głosił prawdziwą ewangelię zbawienia tylko przez wiarę w Chrystusa. Założył kilka kościołów w Galacji, podobnie jak w wielu innych miejscach basenu Morza Śródziemnego w I wieku. A niedługo po tym, jak Paweł głosił ewangelię i zostały założone kościoły, a ludzie się nawracali, nie minęło wiele czasu, aż pojawili się żydowscy nauczyciele, którzy mówili wierzącym, że to, co Paweł im powiedział, nie było prawdą. Że zbawienie nie jest tylko przez wiarę, ale przez wiarę i uczynki. Takie było przesłanie tych, którzy stali się znani jako judaizanci, bo próbowali zrobić Żydów z pogan, którzy poznali Chrystusa przez ewangelię. Zasadniczo mówili, że trzeba przestrzegać prawa Mojżeszowego, przez które mieli na myśli zewnętrzne prawa, co zobaczymy wyraźnie w dzisiejszym fragmencie – prawa ceremonialne, prawa rytualne, prawa dotyczące świąt, dat, dni, lat, miesięcy – wszystko to, co było zewnętrznym postępowaniem, a nie moralnym prawem Bożym. Bóg ustanowił je, żeby odizolować Izrael i uczynić z niego wyjątkowy lud pośród wielobóstwa tamtego świata. Mieli być monoteistami, oddającymi cześć prawdziwemu i żywemu Bogu. Dlatego Bóg dał im pewne zewnętrzne, symboliczne prawa i rytuały, żeby wskazywały na Niego na początkowym etapie rozwoju prawdziwej religii. Ale z przyjściem Chrystusa całe to abecadło, wszystkie te elementarne rzeczy, przestały istnieć i niewola prawa została zakończona, a Chrystus stał się sensem. Wszystko to przeminęło niczym zwykły cień. Mimo to byli Żydzi, którzy twierdzili, że przyszli od Jakuba – przywódcy kościoła w Jerozolimie – twierdzili, że wierzą w Chrystusa i głosili, że trzeba dodać do tego uczynki. Dlatego Paweł w Liście do Galacjan przedstawia serię argumentów przeciwko zbawieniu przez wiarę i uczynki. A ten, na który patrzymy w Galacjan 4:1-11, jest bardzo mocnym, silnym argumentem. Wiąże się on z adopcją. Paweł powiedział Galacjanom: „Zostaliście już adoptowani jako synowie Boży, z wszystkimi prawami i przywilejami, które wiążą się z tym synostwem. Dlaczego myślicie, że czegoś brakuje? Dlaczego mielibyście chcieć wrócić do tego, co mieliście wcześniej, do cienia, skoro macie sens i rzeczywistość”. Jest to więc kolejny z jego argumentów za zbawieniem tylko przez wiarę. Przeczytam wam jedenaście pierwszych wersetów 4 rozdziału Listu do Galacjan: „A mówię: Dopóki dziedzic jest dziecięciem, niczym się nie różni od niewolnika, chociaż jest panem wszystkiego, ale jest pod nadzorem opiekunów i rządców aż do czasu wyznaczonego przez ojca. Podobnie i my, gdy byliśmy dziećmi, byliśmy poddani w niewolę żywiołów tego świata. Lecz gdy nadeszło wypełnienie czasu, zesłał Bóg Syna swego, który się narodził z niewiasty i podlegał Zakonowi, aby wykupił tych, którzy byli pod Zakonem, abyśmy usynowienia dostąpili. A ponieważ jesteście synami, przeto Bóg zesłał Ducha Syna swego do serc waszych, wołającego: Abba, Ojcze! Tak więc już nie jesteś niewolnikiem, lecz synem, a jeśli synem, to i dziedzicem przez Boga. Lecz dawniej, gdy nie znaliście Boga, służyliście tym, którzy z natury bogami nie są. Teraz jednak, kiedy poznaliście Boga, a raczej, kiedy zostaliście przez Boga poznani, czemuż znowu zawracacie do słabych i nędznych żywiołów, którym ponownie, jak dawniej służyć chcecie? Zachowujecie dni i miesiące, i pory roku, i lata! Boję się, że może nadaremnie mozoliłem się nad wami”. Jest to tak poważne, że Paweł zastanawia się, czy jego wysiłki nie poszły na marne. Galacjanie usłyszeli prawdziwą ewangelię zbawienia przez wiarę, uwierzyli w nią, zaufali Chrystusowi i stali się prawdziwie wierzący. Werset 3 rozdziału 3: „Rozpoczęliście w Duchu”. Byli prawdziwymi wierzącymi. Przeczytaliśmy właśnie werset 8: „Nie znaliście Boga”. Werset 9: „Teraz jednak, kiedy poznaliście Boga, a raczej, kiedy zostaliście przez Boga poznani”. On potwierdza realność ich zbawienia. „Jesteście wierzącymi, rozpoczęliście w Duchu, doświadczyliście mocy Ducha, usłyszeliście prawdę ewangelii, wasze życie zostało przemienione. Dlaczego wracacie teraz do systemu zewnętrznych zachowań?”. To jest trudne pytanie, na które Paweł daje bardzo wiele argumentów w tym krótkim liście. Zwrócę tylko uwagę, że w wersetach, które przeczytałem, chodzi o adopcję. On mówi o dziecku, które nie różni się od niewolnika, kiedy jest małe. Mówi o tym, że „gdy byliśmy dziećmi, byliśmy poddani w niewolę żywiołów tego świata”. To znaczy w niewolę prawa, w niewolę, którą w przypadku pogan była fałszywa religia. Potem przyszedł Chrystus i zostaliśmy odkupieni. Doszliśmy do momentu, w którym jesteśmy dorośli. Dojrzeliśmy w Chrystusie i zostaliśmy adoptowani jako synowie. Mówi o tym w wersecie 5. Temu tematowi adopcji chcę poświęcić trochę czasu dziś rano. Ponownie w wersecie 6: „Jesteście synami”. Raz jeszcze wersecie 7: „Już nie jesteś niewolnikiem, lecz synem”. Chodzi o adopcję. Paweł jako jedyny w Nowym Testamencie używa słowa „adopcja”. Używa go w Listach do Rzymian, Efezjan i Galacjan. Słowo to jest po prostu połączeniem w języku greckim słów: huios – „syn” i tithēmi – „umieścić”. Oznacza to „umieścić kogoś jako syna”. Tym właśnie jest adopcja. Z teologicznego punktu widzenia, którego używa Paweł, adopcja to umieszczenie nas przez Boga jako swoich synów w swojej rodzinie. Bóg umieszcza nas w swojej własnej rodzinie. To proste stwierdzenie nie jest tak głębokie jak to, co chcę, żebyście zrozumieli o adopcji, dlatego jako tło przedstawię wam kilka informacji. Jak zawsze, w przypadku Biblii, mamy do czynienia ze starożytną księgą. Mówimy o zwyczajach społecznych, obyczajach i zachowaniach, które mają dwa tysiące lat. Kiedy w Ameryce mówimy „adopcja” – a listopad jest chyba miesiącem adopcji – kiedy mówimy o adopcji, mówimy o czymś bardzo różnym od tego, o czym myśleli obywatele świata rzymsko-greckiego w czasach Nowego Testamentu. I jak zawsze w przypadku interpretacji Biblii, musimy cofnąć się i odtworzyć strukturę społeczną, strukturę kulturową, strukturę językową, żebyśmy wiedzieli, co coś oznaczało w tamtych czasach, ponieważ to nadal oznacza to samo. Czasem ludzie mówią: „Musimy przenieść Biblię do naszych czasów”. To błąd. Nie musimy tego robić. Musimy przenieść współczesnego człowieka w czasy biblijne i odtworzyć otoczenie. I właśnie to robimy zawsze, kiedy studiujemy Pismo Święte. Kiedy Paweł wspomina słowo „adopcja”, nie podaje definicji, niczego o nim nie mówi, nie podaje jego cech. A to dlatego, że wiedział, że rozumieją to w określony sposób i właśnie tak chciał, żeby to zrozumieli. A rozumiejąc to, pojmowali pełną, bogatą rzeczywistość tego, co mówił w duchowym sensie, ponieważ wiedzieli, czym była adopcja w ich świecie. My tego nie wiemy. Dlatego musimy wrócić do przeszłości. Musimy odrzucić współczesną koncepcję adopcji i wrócić do przeszłości. Pozwólcie, że powiem przede wszystkim to. Paweł posługuje się tu rzymską ideą. W Starym Testamencie nie ma zbioru praw dotyczących adopcji. Czy Żydzi stosowali adopcję? Tak, robili to. Adoptowali z dwóch powodów. Po pierwsze, adoptowali, ponieważ byli bezdzietni, a istniało pewne piętno bycia bezdzietnym. Dlatego adoptowali, żeby mieć dziecko. Po drugie, bardzo często adoptowali, kiedy rodzice byli w podeszłym wieku i potrzebowali kogoś do opieki nad nimi. Adoptowali kogoś, kto mógł być rodzajem opiekuna. Jest to więc znane każdemu żydowskiemu historykowi, jeśli chodzi o żydowską adopcję. Ale, powtórzę, nie ma żadnych przepisów adopcyjnych i nie ma żadnych stwierdzeń na ten temat w Nowym Testamencie. Paweł o tym nie mówi. Mówi do pogan w grecko-rzymskim świecie. Używa pojęć, które są dla nich zrozumiałe. Zobaczmy więc, czy uda nam się to opanować. To całkowicie przedefiniuje twoje zrozumienie doktryny adopcji. Nowoczesna adopcja jest czymś w rodzaju akcji charytatywnej. Nowoczesnej adopcji podejmują się ludzie, którzy chcą przede wszystkim ratować dzieci, niezależnie od tego, czy są to dzieci z obcego kraju, które są w sierocińcu i mają bardzo ciężkie życie, czy też mają jeszcze więcej trudności przez niepełnosprawność, chorobę, wady wrodzone lub jeszcze coś innego. Są kochani chrześcijańscy rodzice, jak też inni, którzy chcą ulżyć cierpieniom tych dzieci, zabierając je z sierocińców, z tego rodzaju środowiska, i włączają je do swojej rodziny jako dzieci. Adoptowane są dzieci urodzone przez matki, które nie chciały poddać ich aborcji, ale nie chcą się nimi zajmować, dlatego oddawane są do adopcji. Zwykle jednak adopcja w świecie zachodnim i w naszym kraju to adopcja niemowląt lub dzieci, również małych dzieci z rodzin zastępczych. Ale generalnie ludzie nie adoptują dorosłych. Nie adoptują dorosłych. Adoptują dzieci. W starożytnym świecie rzymskim nie adoptowano dzieci. Adoptowano dorosłych, adoptowano dorosłych mężczyzn. Bardzo rzadko adoptowano kobiety. Dlatego, gdy Paweł mówi o adopcji, mówi o synach, bo adoptowano dorosłych młodych mężczyzn. Rzadko kiedy ktoś w naszym społeczeństwie adoptuje dorosłego. Nie byłoby żadnego ważnego powodu, żeby robić to w naszym społeczeństwie. Ale pozwólcie, że powiem wam trochę o rzymskiej adopcji – prawie zawsze dorosłych mężczyzn w wieku dwudziestu i więcej lat, nawet do trzydziestki. Byli adoptowani do zamożnych rodzin, rodzin z pozycją, rodzin z majątkiem, rodzin prominentnych i praktycznie wszystkie te rodzaje rodzin praktykowały adopcję. Adoptowali, nawet jeśli mieli dzieci, nawet jeśli mieli synów. Jeśli nie mieli synów, to oczywiście adoptowali po to, żeby mieć spadkobiercę. Ale jeśli mieli synów, którzy ich zdaniem nie rokowali w przyszłości życia rodzinnego, adoptowali innego syna. A tak przy okazji, w starożytnym Rzymie istniała władza zwana patria potestas, co oznacza „władzę ojcowską”. I ojciec mógł wyrzec się narodzonego dziecka. Najczęściej działo się tak z dziewczynkami. Ale ojciec mógł też wyrzec się syna. Mógł też sprzedać syna do adopcji. Mógł też zabić syna z dowolnego powodu. Ojciec miał więc absolutną władzę nad swoimi dziećmi. A jeśli nie miał synów lub jeśli miał synów, których nie chciał jako dziedziców swojego majątku, dokonywał adopcji. Wybierał ich nie jako niemowlęta, ponieważ wiele dzieci nie przeżywało dzieciństwa. Nie przechodziłbyś całej adopcji, nie mając pewności,że dziecko wcześniej nie umrze. Co więcej, nie wiedziałeś, jakiego rodzaju młodym mężczyzną stanie się to dziecko. Czekali więc, aż młodzieńcy będą mieli dwadzieścia lub trzydzieści lat, kiedy mogli zobaczyć ich przywódczy potencjał, umysłowe zdolności, siłę fizyczną, mądrość. Szukali kogoś, kto będzie następnym patria familias, „ojcem rodziny”. Ojciec chciał, żeby ktoś przejął majątek. Cel był naprawdę szczególny. Wprowadzić do rodziny dziedzica, który byłby godny tego majątku i mógłby zagwarantować dalszą przyszłość tego majątku. A działo się tak albo dlatego, że nie mieli syna, albo dlatego, że nie mieli syna, którego uważali za odpowiedniego. A były też rodziny, które miały większą liczbę synów, niż potrzebowały. Mieli synów, którzy kontynuowaliby ich linię, i byliby szczęśliwi, gdyby jeden z ich synów został adoptowany przez jeden z rodów patrycjuszowskich, które bardzo często adoptowały z plebejskich, zwykłych rodzin. W czasach rzymskich głowa rodziny była zarówno zarządcą rodzinnego majątku – księgowym i opiekunem finansowym rodzinnej fortuny- jak i kapłanem, który w zasadzie zarządzał rodzinną religią, niezależnie od tego, jakich bogów czcili, jakiekolwiek bożki domowe, jakiekolwiek formy kultu były częścią tego dziedzictwa, były jego odpowiedzialnością. Był patria familias, „ojcem rodziny”. Dlatego kiedy adoptowali młodych mężczyzn, szukali dziedzica, który mógłby wejść w tę rolę. To było bardzo, bardzo ważne być strażnikiem rodzinnej fortuny i strażnikiem rodzinnej reputacji w przyszłości. Biedniejsi, mniej szlachetni rodzice, którzy mieli takich pożądanych synów, chętnie udostępniali tych synów szlachetnym rodom za pewną cenę, odpłatnie. A cena mogła być bardzo wysoka. Nawiasem mówiąc, to był zaszczyt, a nie hańba. Zaszczytem było oddanie syna jednej z rodzin patrycjuszowskich, jednej z rodzin senatorów, ludziom, którzy byli elitą. Musimy o tym pamiętać. Ktoś mógłby powiedzieć: „Chwileczkę. Jeśli miałeś naprawdę bystrego, inteligentnego, młodego syna, być może mógłby zostać w tej rodzinie i podnieść ją na wyższy poziom w górę drabiny społecznej i uczynić ją jedną z elitarnych rodzin”. To nie mogło się zdarzyć i się nie zdarzało. W świecie rzymskim istniała elitarna klasa patrycjuszy, która była zasadniczo poza zasięgiem i niedostępna dla reszty plebejskiego społeczeństwa. Więc, jeśli chciałeś awansować swojego zdolnego syna, to był to świetny sposób, a może jedyny sposób, by go podźwignąć. To nie było sekretne. To było bardzo jawne. To było bardzo oficjalne. W rzeczywistości było to tak oficjalne, że na wysokim szczeblu wymagało potwierdzenia senatu, zatwierdzenia przez senat. Tu chodziło o wiele. Mówimy o bogatych rodzinach, z majątkiem i reputacją. Wielu z ich członków było senatorami. A poza tym wielu z nich było rzymskimi cesarzami. Dlatego w sprawę zaangażowany był senat. To była długotrwała, bardzo oficjalna, bardzo formalna ceremonia, tak jak ślub. To było tak publiczne. To był ten rodzaj świętowania. I tak jak na ślubie, kiedy panna młoda oddaje się mężowi, nie ma intencji przestać rozmawiać ze swoją rodziną. Nie zamierza zapomnieć swojej rodziny, mimo tego, że łączą się i tworzą swój związek, nadal połączeni są z rodziną, w której się urodzili. Tworzą nową rodzinę, ale w pewien sposób pozostają połączeni z dotychczasową rodziną. Tak było też przy adopcji. Nie było to całkowite porzucenie rodziny, dzięki temu w przyszłości rodzina mogła w jakiś sposób cieszyć się częścią sukcesu adoptowanego syna, ponieważ pozostawali z nim w pewnym sensie związani. Przyjmował on jednak imię ojca, imię nowego ojca i nosił to imię przez resztę swojego życia. Otrzymywał wszystkie prawa i przywileje tej rodziny. W rzeczywistości był dziedzicem wszystkiego, co posiadała ta rodzina i nosił imię swojego nowego ojca. Adopcja – oto definicja: „Stan, w którym znajduje się syn, wybrany i dany ojcu oraz rodzinie, do której naturalnie nie należał, żeby formalnie i prawnie uznać synem tego, który nie jest synem z urodzenia, ale synem z wyboru Przyznanie mu pełni praw i dziedzictwa”. To rzymska adopcja. Były cztery skutki takiej adopcji. Pierwszy: Miałeś nowego ojca. Miałeś nowego ojca. Drugi: Byłeś dziedzicem jego majątku. I to jest główny powód tej adopcji. A jeśli zostałeś adoptowany, żeby zostać głównym dziedzicem, a ta para miała więcej synów, ci synowie nigdy nie mogli wyprzeć adoptowanego syna, który został uznany za dziedzica. Mogli dzielić dziedzictwo jako współspadkobiercy, ale to adoptowany syn był ostatecznym dziedzicem. Trzeci: Wszystkie wcześniejsze długi i odpowiedzialności adoptowanego syna były wymazane. Jeśli był komuś coś winny, już się to nie liczyło. Wymazywano jego przeszłe życie, z wyjątkiem związku ze swoją rodziną. Tak jakby nigdy wcześniej nie żył. Wszystko było anulowane. Wszystko było wymazywane. Jest teraz prawnie i całkowicie synem i dziedzicem swojego nowego ojca i nie ma żadnego dawnego życia, które trzeba wziąć pod uwagę. Czwartym elementem jest to, że musiał być wykupiony za wysoką cenę, co jest jednym z powodów, dla których biedne rodziny inicjowały rozmowy na temat syna, który był pożądany przez zamożną rodzinę. Skutki były więc znaczące. Jeszcze jedna sprawa – z rzymsko-syryjskiej księgi prawa. Znalazłem tam interesujący cytat na ten temat. Jest tam napisane, cytuję: „Mężczyzna nie może wyrzec się adoptowanego syna”, koniec cytatu. Więc kiedy już zostałeś adoptowany, było to trwałe. Dlatego wiele uwagi poświęcano temu, kto był adoptowany. Adoptowany syn – słuchajcie – był więc bardziej bezpieczny w swoim dziedzictwie niż rodzony syn. Adoptowany syn był bardziej bezpieczny w swoim dziedzictwie niż rodzony syn. Rodzony syn mógł zostać odrzucony, sprzedany, oddany do adopcji, a nawet zabity, jak wspomniałem wcześniej. Jest to tak szlachetne wydarzenie, że dziewięciu Cezarów było adoptowanych. Juliusz Cezar nie miał dzieci, dlatego adoptował Augusta. August nie miał synów, dlatego adoptował Tyberiusza. Dziewięciu Cezarów, dziewięciu cesarzy było adoptowanych z innych rodzin do linii królewskiej. Jest to więc bardzo bogaty obraz tego, czego doświadczają wierzący chrześcijanie przez adopcję do Bożej rodziny. A jeśli spojrzymy na to w tak szeroki sposób, zaczniemy dostrzegać, co Galacjanie mogli rozumieć i co Paweł chciał, żeby zrozumieli. Że to, co dzieje się, kiedy Bóg adoptuje nas do swojej rodziny, to przede wszystkim to, że jesteśmy w innej rodzinie. My, dla porównania, jesteśmy z biednej rodziny. Jesteśmy z rodziny bez przyszłości, bez nadziei na osiągnięcie tego, co posiada ta nowa rodzina. Jesteśmy wybrani. Jesteśmy wybrani. Zostajemy później nabyci. Następnie otrzymujemy imię nowej rodziny. Stajemy się wtedy dziedzicami wszystkiego, co należy do Ojca. I to nigdy nie może się zmienić. To jest adopcja. I mówimy: „Abba! Ojcze!”. Mamy nowego Ojca i jesteśmy z Nim tak blisko związani, że mówimy: „Tato! Tatusiu!”. To tak głęboka relacja. I mamy wszystkie prawa oraz przywileje o których, Jezus mówi w Ewangelii Jana 1:12, że tym którzy w Niego uwierzyli, dał „prawo, by byli nazwani synami Bożymi”. To pozycja, która daje autorytet. W tysiącletnim królestwie będziemy rządzić i panować nad światem z Chrystusem. W niebie zasiądziemy z Nim na Jego tronie. Będziemy, jak czytamy w Rzymian 8, „dziedzicami i współdziedzicami z Chrystusem” wszystkiego, co posiada Bóg. Nawiasem mówiąc, w ceremonii adopcji, według jednego ze źródeł, było siedmiu świadków, siedmiu świadków. Po co byli świadkowie adopcji? Dla ustalenia jej legalności i zaświadczenia o tym, gdyby w przyszłości inne dzieci tej zamożnej rodziny podważały tę adopcję i mówiły: „Chwileczkę!”. Kiedy majątek zacznie być przekazywany i zostaną pominięte, może dojść do konfliktu w rodzinie. Więc jedno źródło mówi, że było siedmiu świadków, co mnie fascynuje, bo my mamy w naszym tekście, jeśli spojrzycie na werset 6: „A ponieważ”. Werset 5: „dostąpiliśmy usynowienia”. Werset 6: „A ponieważ jesteście synami, przeto Bóg zesłał Ducha Syna swego do serc waszych”. A co robi posłany do naszych serc Duch Święty? Rzymian 8 mówi: „Świadczy, że jesteśmy synami Bożymi”. Duch Święty świadczy, że jesteśmy synami Bożymi. A według Izajasza 11:2, Duch Święty jest siedmiorakim duchem. W Izajasza 11:2 jest siedem cech Ducha Świętego. Ukazuje je menora w swoich siedmiu płomieniach. Pełnia Ducha jest siedmiokrotną pełnią. Tak więc pełnia siedmiorakiego Ducha jest Bożym świadectwem legalności naszej adopcji, które nigdy nie może być zakwestionowane z powodu świadectwa Ducha Świętego. Widzieliśmy przygotowanie do naszego synostwa we wcześniejszych wersetach: urzeczywistnienie naszego synostwa, wersety 4 i 5, kiedy dostąpiliśmy usynowienia. Potwierdzenie naszego synostwa, werset 6. Otrzymanie Ducha do naszych serc, który świadczy z naszym duchem, że jesteśmy synami Bożymi. Wszystko to opiera się na tym niezwykle bogatym obrazie rzymskiej adopcji. Teraz dochodzimy do celu synostwa w wersecie 7. Cel synostwa. „Tak więc już nie jesteś niewolnikiem”. Nawiasem mówiąc, niewolnicy mogli być adoptowani. Adoptowani mogli być zarówno niewolnicy, jak i ludzie wolni. I przy okazji, niewolnicy nie byli tego rodzaju niewolnikami, o jakich może myślicie. Wielu z nich było dobrze wykształconych. Wielu było dobrze wykwalifikowanych zawodowo. To był tylko ich status społeczny. „Nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem – i teraz – a jeśli synem, to i dziedzicem przez Boga”. Celem adopcji było przekazanie majątku adoptowanemu synowi. Chodziło o to, że będzie dziedzicem przez Boga, „dia”, przez bezpośrednie działanie Boga. Bóg wybiera dziedzica. Pomyśl tak o swoim zbawieniu. On wybrał cię przed założeniem świata, żebyś był dziedzicem wszystkiego, co On posiada. To jest wspaniałomyślna natura Bożej łaski i miłości. To zadziwiające, zdumiewające. Te głupie banały, które można usłyszeć od ludzi, którzy głoszą „ewangelię sukcesu” o tym, że Jezus chce, żebyś miał nowy samochód, nowy dom, poza tym, że są kłamstwem, są bezwartościowe w porównaniu z odziedziczeniem wszystkiego, co Bóg posiada w chwale swojego wiecznego królestwa i swojej obecności. Co mnie obchodzi, jakim samochodem jeżdżę. Co mnie obchodzi cokolwiek na tym świecie w porównaniu z chwałą, która jest przede mną. Tak więc celem tego wszystkiego jest to, że przez Boży wybór i Bożą moc stajemy się dziedzicami. Bóg Ojciec wybrał nas, doprowadził do dojrzałości w Chrystusie, zapłacił za nas krwią Chrystusa, uczynił nas synami i dziedzicami. A to wszystko dzięki miłości i łasce. To jest większa wartość. To jest to, co zrobiła dla ciebie ewangelia wiary. To jest to, co dał ci Chrystus, kiedy w Niego uwierzyłeś. Masz to dziedzictwo. Jesteś synem. Zostałeś adoptowany. Masz wszystko, co Bóg może ci dać. Masz wszystko. Spójrz na Rzymian 8. Wspominałem o tym. Pozwólcie, że zabiorę was tam na kilka chwil, bo jest to drugie miejsce, w którym Paweł mówi sporo na temat adopcji. Zostaliśmy adoptowani jako Boże dzieci, werset 15, „synowie Boży”, werset 14, „dzieci Boże”, werset 16, „dzieci Boże”, werset 17. A wy powiecie „Jesteśmy dziedzicami – werset 17 – dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa”. Co to znaczy być dziedzicem Boga? To znaczy dziedziczyć wszystko, co posiada Bóg. Dziedziczyć wszystko, co posiada Bóg. To wszystko będzie nasze w niebiańskiej chwale i jesteśmy współdziedzicami z Chrystusem. Czyli że nasze dziedzictwo jest tym samym, które otrzymuje Chrystus, a jest nim wszystko, co posiada Bóg. Powiecie: „Ale życie tutaj jest ciężkie. Nie czuję się dziedzicem. Ledwo daję radę”. Cóż, „Będziecie uwielbieni z Nim, jeśli jesteście gotowi z Nim cierpieć”, werset 17 i werset 18: „Albowiem sądzę, że utrapienia teraźniejszego czasu nic nie znaczą w porównaniu z chwałą, która ma się nam objawić”. Utkwij wzrok tam, gdzie trzeba. Nie skupiaj się na ziemskich sprawach, tylko na tym, co w górze. Cierpienie w tym życiu nic nie znaczy w porównaniu z chwałą, która ma się nam objawić. A chodzi o pełną chwałę wszystkich Bożych dóbr. To są oszałamiające, zdumiewające obietnice. Powiesz: „A skąd mam to wiedzieć? Skąd mam wiedzieć, że je otrzymam?”. Przejdźmy do wersetu 28. „A wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują, z powołanymi według jego postanowienia”. Jeśli zostałeś zbawczo powołany do Jego rodziny jako syn, wszystko, co dzieje się w twoim życiu, współdziała ku dobremu. Wszystko, co dzieje się w twoim życiu, działa ku dobremu. A co jest dobre? Twoje dziedzictwo, twoje wieczne dziedzictwo. Nikt nie zostanie zastąpiony. Nikt nie zostanie odrzucony, bo „których przedtem znał – kogo postanowił poznać, obdarzyć miłością – przeznaczył, aby się stali podobni do obrazu Syna jego, a On żeby był pierworodnym pośród wielu braci”. Wszyscy jesteśmy przeznaczeni przez Boga do upodobnienia się do Chrystusa. Chrystus będzie miał więc wielu braci w niebie. „Których przeznaczył do tego celu, tych i powołał. Których powołał, tych i usprawiedliwił. Których usprawiedliwił, tych i uwielbił”, wypowiedziane w czasie przeszłym, jakby to się już wydarzyło. Od Bożej przedwiedzy, Bożej predestynacji, Bożego powołania, Bożego usprawiedliwienia, uwielbienia Bożą mocą, On przyprowadza nas do swojej obecności. Werset 31: „Cóż tedy na to powiemy? Jeśli Bóg za nami, któż przeciwko nam?”. Kto mógłby skutecznie obalić Boży plan? Nikt. Nikt. „On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakżeby nie miał z Nim darować nam wszystkiego?”. Chcesz wiedzieć, co dziedziczysz? Wszystko. Wszystko. Jeśli On posłał swojego Syna na śmierć, żeby cię odkupić, żeby zaadoptować cię jako syna, jeśli zrobił to, co jest trudniejsze – jeśli dał swojego Syna na śmierć, żeby uczynić cię synem, to spełni też wszystkie obietnice dotyczące synostwa. Ale ktoś mógłby przyjść i nas oskarżać. Werset 33: „Któż będzie oskarżał wybranych Bożych? Przecież Bóg usprawiedliwia. Któż będzie potępiał? Jezus Chrystus, który umarł, więcej, zmartwychwstał”. Niezależnie od grzechów, o jakie cię oskarżają, sam Pan mówi: „Tak, przy okazji, umarłem za to. Umarłem za to. Za to też umarłem. Umarłem za nie wszystkie. To wszystko zostało zapłacone. Spłacone w całości, spłacone w pełni. On wstawia się po prawicy. „Któż nas odłączy od miłości Chrystusowej? Czy utrapienie, czy ucisk, czy prześladowanie, czy głód, czy nagość, czy niebezpieczeństwo, czy miecz? Jak napisano: Z powodu ciebie co dzień nas zabijają, uważają nas za owce ofiarne. Ale w tym wszystkim zwyciężamy przez tego, który nas umiłował”. Dlaczego zwyciężamy? Dlaczego docieramy aż do naszego dziedzictwa? Przez tego, który nas powołał, bo On nas umiłował i On doprowadzi nas do chwały. „Albowiem jestem tego pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani potęgi niebieskie, ani teraźniejszość, ani przyszłość, ani moce, ani wysokość, ani głębokość, ani żadne inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Bożej, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym”. Bóg nas umiłował, dlatego nas wybrał. I doprowadzi nas do spełnienia tej miłości. Oszałamiająca, zdumiewająca rzeczywistość. „Macie wszystko przez wiarę w Chrystusa” – mówi do Galacjan. „Macie wszystko, co posiada Bóg. Jesteście synami, tak jak Chrystus jest synem, dziedzicami i współdziedzicami. Macie pełne dziedzictwo. Wszystko należy do was. Wszystko należy do was. Wszystko w chwalebnym, Bożym niebie jest wasze. Wszystkie duchowe błogosławieństwa w niebiosach są w Chrystusie. Teraz jeszcze tego nie macie. Dlatego Rzymian 8 mówi: „wzdychamy w sobie, oczekując synostwa, odkupienia ciała naszego”. Wzdychamy w nadziei, ale wiemy, że dziedzictwo nieznikome, nieskalane i niezwiędłe zachowane jest dla nas w niebie. Wiemy to. Dlatego uczynił nas synami, żeby dać nam dziedzictwo. Miejcie to na uwadze. To dosyć proste – celem adopcji jest dziedziczenie. Nie chodzi o współczucie i litość, tak jak przy naszej adopcji. Bóg też je ma. Ale adoptowanie synów w tym rzymskim kontekście, a zatem w języku Pawła, jest dla przywileju, dla prawa do dziedziczenia. A czym jest to dziedzictwo? Wszystkim, co posiada Bóg, na zawsze. Masz to przez wiarę. To jest to, co Paweł mówił. Usprawiedliwienie tylko przez wiarę. Tylko wiara, nie uczynki. Wszystko, co otrzymujesz z uczynków, jest przeklęte – przeszliśmy przez to wszystko. I oto przychodzą judaizanci i mówią: „Nie, nie, nie. Musicie być obrzezani zgodnie z prawem Mojżesza. Musicie przestrzegać dni, szabatów. Musicie przestrzegać świąt i uroczystości, tygodni, miesięcy, pór roku i lat. Musicie robić to wszystko, bo inaczej wam się nie uda”. Paweł mówi: „To kompletny absurd”. Spójrzcie na werset 7: „Jesteście synami, byliście niewolnikami. Lecz dawniej, gdy nie znaliście Boga, służyliście tym, którzy z natury bogami nie są. Teraz jednak, kiedy poznaliście Boga, a raczej, kiedy zostaliście przez Boga poznani, czemuż znowu zawracacie do słabych i nędznych żywiołów, którym ponownie, jak dawniej służyć chcecie? Zachowujecie dni i miesiące, i pory roku, i lata! Boję się, że może nadaremnie mozoliłem się nad wami”. Paweł był zszokowany. „Czy wracacie do swojego starego, pełnego długów i obciążonego grzechem życia? Wracacie do swojej starej, zubożałej rodziny? Czy wracacie do dziecinności, z powrotem do zniewolenia, rytuałów i obrzędów, powierzchownej religii?”. A nawet – słuchajcie – nawet judaizm przed Chrystusem jest formą pogaństwa. Poza Chrystusem, judaizm bez Chrystusa jest pogaństwem. Wracacie tam? „Czy jesteście tak omamieni”, rozdział 3, werset 1, „Czy jesteście tak głupi, że chcecie wracać do czegoś, co jest inną ewangelią, choć tak naprawdę nie ma innej? A każdy, kto to głosi, powinien zostać przeklęty”. Tak uważał o każdym systemie religijnym, który wymaga rytuałów, niezależnie od tego, czy są to różańce, modlitwy, sakramenty, pokuta, czy jakiekolwiek inne zewnętrzne obowiązki. „Nie możesz chcieć do tego wracać”. Zwróćmy teraz uwagę na werset 8, bo mamy tutaj odpowiedzialność synostwa, odpowiedzialność synostwa. W starożytnym świecie adopcja niosła ze sobą odpowiedzialność. Musiałeś być lojalny wobec swojego nowego ojca. Musiałeś okazać wdzięczność za jego miłość, wdzięczność za jego łaskę. Musiałeś okazać wdzięczność za dziedzictwo, które otrzymałeś. Zanim poznałeś Chrystusa, nie znałeś Boga, werset 8. „Służyliście tym, którzy z natury bogami nie są”. We wszechświecie jest tylko jeden prawdziwy Bóg, tylko jeden prawdziwy Bóg – Bóg i Ojciec naszego Pana Jezusa Chrystusa. Jedyną drogą do poznania Boga jest Chrystus: „Nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie”. Więc każdy, kto nie przychodzi do Boga, jedynego prawdziwego Boga, przez Chrystusa, nie zna Boga. Ludzie mówią o Bogu, ale Go nie znają. Mają różnego rodzaju bogów. Wymyślają własnego boga. Większość ludzi po prostu wymyśla własnego boga lub ma religię, która wymyśliła im boga, a pod tego boga podszywają się demony. Ale cały świat ludzi religijnych, z wyjątkiem chrześcijan, nie zna Boga. Słyszysz, jak ludzie mówią o Bogu, modlą się do Niego, mówią: „Niech Bóg ci błogosławi. Wierzę w Boga. Jestem bardzo religijną osobą”. Nie znają Boga, dopóki nie przyjdą do prawdziwego Boga przez wiarę w Jezusa Chrystusa. Oni nie znają Boga. Ten, którego uważają za Boga, jest diabłem. Oni nie znają Boga. Kiedy nie znaliśmy Boga, w Efezjan 4, Paweł opisuje nas jako mających przyćmiony umysł, dalekich od życia Bożego przez nieświadomość, która jest w nas, przez zatwardziałość naszego serca, mających umysł przytępiony, oddających się rozpuście dopuszczających się wszelkiej nieczystości z chciwością. Jesteście chciwi w swojej nieczystości. Nie znacie Boga. Pierwszy rozdział List do Koryntian mówi ludziom, którzy nie znają Boga: „Nigdy nie znajdziecie Boga przez ludzką mądrość. Bóg nie może być poznany przez ludzką mądrość. Upodobało się Bogu, że nie będzie znaleziony przez ludzką mądrość. Gdzie jest uczony? Gdzie jest mądry? A gdzie nauczyciel?”. Nie mogą poznać Boga. Oni postrzegają prawdziwą ewangelię jako głupotę, ale to oni są prawdziwymi głupcami. Rzymian 1 mówi, że kiedy poznali Boga, a przynajmniej mieli naturalną wiedzę o Bogu, nie uwielbili Go jako Boga, stworzyli niebogów, stworzyli bożki. Cały świat jest pełen ludzi, którzy mówią o Bogu, ale absolutnie Go nie znają. A ten, kogo uważają za Boga, wcale Nim nie jest. Oni oddają cześć przed tronem Szatana, dostawcy fałszywej religii. „Teraz jednak – werset 9 – kiedy poznaliście Boga”. Co oznacza słowo „znać”? „Poznać w bardzo głębokim i intymnym sensie”. W Księdze Rodzaju czytamy, że Kain poznał swoją żonę, a ona urodziła mu syna. Intymny związek, tak intymny, jak to tylko możliwe w fizycznym świecie. Kiedy Maria była w ciąży, Nowy Testament mówi, że Józef „nie poznał jej”. To eufemizm relacji seksualnej, najbardziej intymnej z wszystkich ludzkich relacji. W Starym Testamencie Bóg mówi o Izraelu, Amosa 3:2: „Tylko Izraela znałem”. Nie oznacza to, że jedynymi ludźmi, jakich Bóg znał na świecie, byli Żydzi. To oznacza: „Izrael jest jedynym, z którym miałem intymne przymierze, z którym miałem intymną relację miłości”. Nie mieliście tego. Ale teraz to macie. Poznaliście Boga. Macie tę intymną relację miłości z Bogiem, tak że wołacie do Boga: „Abba, Ojcze! Tato, Tatusiu!”. To tam udajecie się w życiowych zmaganiach. A powodem, dla którego znacie Boga, uwielbiam to, w wersecie 9: „a raczej, kiedy zostaliście przez Boga poznani”. Od tego wszystko się zaczyna. Nie możecie Go poznać, dopóki On najpierw nie obdarzy was swoją miłością. To on inicjuje tę relację. Kochamy Go, bo On pierwszy nas umiłował. Znamy Go, bo On pierwszy nas poznał. Do Natanaela powiedział na początku Ewangelii Jana: „Widziałem cię. Znałem cię, kiedy stałeś w tamtym miejscu”. Widział go oczami wszechwiedzy. Widział go oczami miłości. Widział go oczami przeznaczenia. Bóg znał cię, zanim ty poznałeś Jego. Bóg cię pokochał, zanim ty Go pokochałeś. Bóg cię powołał, zanim ty Go wezwałeś. Pierwszy List do Tesaloniczan 1:9 mówi, że zostaliśmy uratowani od bożków, nawracając się od bożków do Boga żywego. Właśnie to oznacza znać Boga: mieć z Bogiem intymną relację. Poznaliście Boga, bo On zna was. W Jana 10, Jezus mówi: „Owce moje głosu mojego słuchają i Ja znam je – i dalej mówi – a one znają mnie” i rozumie przez to intymną relację. „Poznaliście Boga. Jesteście wierzący”. I oczywiście mówi to o tych, których zna. To jest cud zbawienia. „Ty, który nie znałeś Boga, teraz znasz Boga i wołasz: „Abba! Ojcze!”. I jesteś znany przez Boga, bo: „nikt nie może przyjść do mnie – powiedział Jezus – jeżeli go nie pociągnie Ojciec” (Jana 6:44). „Teraz kiedy znacie Boga, bo Bóg was zna, czemu – Galacjan 4:9 – zawracacie? – to słowo pochodzi od „nawrócony” – czemu znowu zawracacie do słabych i nędznych żywiołów”. Każda forma fałszywej religii, w tym zniewolenie prawem Mojżeszowym ze strony Żydów, jest słabym i nędznym żywiołem w porównaniu z prawdziwą ewangelią w Chrystusie. Czy znowu chcecie być zniewoleni? Czy nawracacie się wstecz? Wracacie do swojej starej religii? Wracacie do judaizmu, który nie był nawet waszą starą religią? Ale wracacie do religii, która kiedyś była Bożym planem, ale została zastąpiona. Czy wracacie do tego, co zakrywa teraz prawdziwą religię, a samo w sobie jest fałszywe? Legalizm jest fałszywą religią. Powrót do przepisów żywieniowych, powrót do przestrzegania szabatu, powrót do świąt, uroczystości i Paschy. „Czy wracacie do tego, od czego zostaliście uwolnieni?”. Czy wracacie do swojej starej rodziny, do dawnej niewoli? Czy synostwo wam nie wystarcza? Czy się wycofujecie? To wcale nie jest głębokie”. Patrzycie na religie i myślicie, że coś jest nieformalne, jeśli wygląda tak jak u nas. A potem widzicie pewien obraz – idziecie do katedry lub oglądacie coś takiego w telewizji i widzicie cały ten nonsens, wszystkie kostiumy, cały blichtr i brokat, które się na to składają i macie wrażenie, że to jest głębokie. To nie jest postęp religii. To jest regres religii. Powrót do słabych i nędznych żywiołów. Powrót do prostych, prostackich rzeczy. To nie jest rozwinięta religia. To jest zacofana religia. To nie jest głęboka religia. To jest prostacka religia. Głęboką religią jest przyjęcie synostwa przez wiarę i niedanie się złapać słabym i nędznym żywiołom, które tworzą fałszywą religię. „Chcecie – mówi na końcu wersetu 9 – czy chcecie być znowu zniewoleni? Chcecie być jak Izrael?”. Dobrym ostrzeżeniem może być niewielka część historii Izraela. Izrael był wyprowadzony z Egiptu. Przyznacie, że było to dramatyczne. Plagi. Czy widzieli rękę Boga? Tak, widzieli. Widzieli rękę Boga w plagach i w ich ochronie. I wyszli na pustynię. W rozdziale 14 Księgi Wyjścia faraon zaczął ich ścigać. Byli więc bardzo przestraszeni, w Księdze Wyjścia 14:10, i zwrócili się do Mojżesza. Oto, co powiedzieli: „Czy dlatego, że w Egipcie nie było grobów, wyciągnąłeś nas, abyśmy pomarli na pustyni?”. To był sarkazm. „Przyprowadziłeś nas aż tutaj, bo nie mogłeś znaleźć miejsca, żeby pochować nas w Egipcie?”. „Cóżeś nam to uczynił, wyprowadzając nas z Egiptu? Czy nie powiedzieliśmy ci tego już w Egipcie, mówiąc: Zostaw nas w spokoju, będziemy służyli Egipcjanom, gdyż lepiej nam służyć Egipcjanom, niż umierać na pustyni. Na to rzekł Mojżesz do ludu: Nie bójcie się, wytrwajcie, a zobaczycie pomoc Pana”. Morze Czerwone się rozstąpiło i przez nie przeszli. Przeszli na drugą stronę. „Wow!”. Chyba dostali nauczkę. Rozdział 16, zaraz po tym: „Synowie Izraela rzekli do Mojżesza i Aarona: – werset 3 – obyśmy pomarli z ręki Pana w ziemi egipskiej” – żadnego postępu – „gdyśmy siadali przy garnku mięsa i mogli się najeść chleba do syta! Bo wyprowadziliście nas na tę pustynię, aby całe to zgromadzenie zamorzyć głodem”. I wiecie, co zrobił Pan? Pan zapewnił wodę i Pan zapewnił mięso. Świetnie, to pozwoli im pokonać ich humory. Rozdział 17, werset 3: „Ale lud miał tam pragnienie i szemrał przeciw Mojżeszowi, mówiąc: „Czy dlatego wyprowadziłeś nas z Egiptu, aby przyprawić nas i dzieci nasze, i dobytek nasz o śmierć z pragnienia?”. A potem Mojżesz odpowiedział, mówiąc: „Niewiele brakuje, a ukamienują mnie”. Widzieli cud za cudem, w tym rozstąpienie Morza Czerwonego, stworzenie wody i jedzenia, a zostali uwiedzeni, żeby wrócić do Egiptu. To właśnie próbowali powiedzieć judaizanci wierzącym Galacjanom, żeby wrócili do tego, z czego wybawił ich Pan. Czym to konkretnie było? Werset 10: „Zachowujecie dni i miesiące, i pory roku, i lata!”. Zaczynali przyswajać kalendarz Mojżeszowy, zewnętrzne rytuały i ceremonie. I słuchajcie, żadne z nich, żadne z nich nie są narzucone kościołowi w całym Nowym Testamencie. W całym Nowym Testamencie nie ma nakazu zachowywania szabatu ani żadnego innego żydowskiego wydarzenia – świąt, obrzędów, rytuałów, przepisów żywieniowych – to wszystko zniknęło. „Cofacie się”. Kolosan 2:16: „Niechże was tedy nikt nie sądzi z powodu pokarmu i napoju albo z powodu święta lub nowiu księżyca bądź sabatu. Wszystko to są tylko cienie rzeczy przyszłych. Rzeczywistością natomiast jest Chrystus”. Nie wracajcie do tego. To omamienie. A nawet gorzej. „Ci z was, którzy do tego powracacie”, werset 11:” Boję się, że może nadaremnie mozoliłem się nad wami”. Nadaremnie mozoliłem się nad wami. Przychodzi mi na myśl pewna kobieta z naszego kościoła. Mam do niej dużo miłości. Jest Żydówką, nawróciła się tutaj do Chrystusa i była częścią naszego kościoła. Usługiwała w cudowny sposób, prowadziła nawet nauczanie biblijne. A potem nagle wróciła głęboko do rzymskiego katolicyzmu, prosto między koła zębate rzymskiego katolicyzmu. Właściwie stała się – i myślę, że nadal nią jest – rzymskokatolicką apologetką. Po wszystkich kazaniach, nauczaniach i wszystkich rozmowach, rozumiem, co Paweł miał na myśli, kiedy powiedział: „Boję się, że może nadaremnie mozoliłem się nad wami, bo wróciliście do rzeczy, od których ewangelia chce was zbawić”. To idea, że na zbawienie zasługuje się przez przestrzeganie rytuałów religijnych. To jest bycie omamionym. Jak więc mógłbyś nie przyjąć w pełni zbawienia tylko przez wiarę, kiedy stałeś się synem, zostałeś adoptowany i jesteś dziedzicem wszystkiego, co posiada Bóg? Czy ci, którzy zawrócili, byli prawdziwymi wierzącymi? Nie. Pierwszy List Jana 2:19: „Wyszli z nas, bo nie byli z nas. Gdyby byli z nas, pozostaliby z nami. Wyszli z nas, żeby okazało się, że nigdy nie byli z nas”. W Jana 8 Jezus mówi: „Jeżeli wytrwacie w słowie moim, prawdziwie jesteście moimi uczniami”. Teologia synostwa, teologia adopcji, prawdziwie jest ewangelią. Przed zbawieniem nie znałeś Boga. Byłeś częścią rodziny diabła. On maskował prawdziwy stan religią. Ale byłeś uwikłany w nędzne, słabe żywioły. Mogłeś być religijny, ale nie znałeś Boga. Taki był twój stan przed zbawieniem. Przy zbawieniu Bóg, który wybrał cię przed założeniem świata, przeznaczył cię, żebyś został upodobniony do obrazu Jego Syna. Dotknął twoje życie swoją miłością i łaską. On ciebie znał. Przyłączył się do ciebie w miłości i obudził twoje serce, a ty odpowiedziałeś, łącząc się z Nim. On przyszedł do ciebie, a ty przyszedłeś do Niego. On znał ciebie, a ty znałeś Jego. On ciebie kochał, a ty odwzajemniłeś Jego miłość. A teraz, po zbawieniu, czekasz na wyjawienie swojego dziedzictwa. To jest ewangelia. Chodzi o to, co Bóg przygotował w niebie dla tych, którzy Go kochają. Nie chodzi o bogactwa na tej ziemi. W rzeczywistości ta ziemia jest pełna cierpienia. Wiedzieli o tym nawet apostołowie. To jest ewangelia. Nie znałeś Boga. Byłeś w słabej i bezwartościowej religii. Byłeś w niewoli prawa i grzechu. Byłeś beznadziejny, bezradny, ślepy, nieświadomy. I wtedy Bóg pragnie mieć z tobą relację, intymną relację z tobą, dlatego obdarza cię swoją miłością. I mocą Ducha Świętego przez głoszenie i słuchanie ewangelii, On nawiązuje relację z tobą, a ty z Nim. On zna ciebie, ty znasz Jego. On kocha ciebie, ty kochasz Jego. Jesteś uwolniony z niewoli. Wszystko przez wiarę tylko w Chrystusa i nic więcej. Teraz jesteś adoptowanym synem oczekującym na pełne dziedzictwo, które zachowane jest dla ciebie w niebie. Nie trzeba do tego niczego dodawać. A jeśli to zrobisz, jeśli zawrócisz, cały ten wysiłek pójdzie na marne. Wszystkie twoje przeszłe długi zostały wymazane, kiedy przyszedłeś do Chrystusa. Całe twoje wcześniejsze życie zostało wymazane. Bóg już go więcej nie pamięta. Nie masz już swojej starej rodziny. Masz zupełnie nową rodzinę. Wszystko to dzięki drogocennej krwi Jezusa Chrystusa, którą zapłacił za twoje synostwo. Ojcze, dziękujemy Ci ponownie dziś rano, jak robimy to zawsze, bo nie wiemy, co innego mówić, kiedy myślimy o tym, co robisz dla nas, dla Twojej chwały, to naprawdę przytłaczające. To niepojęte, że dajesz nam takie wieczne bogactwa, kiedy my jesteśmy tacy niegodni. Obyśmy nigdy, przenigdy nie myśleli o powrocie do słabej, nędznej, powierzchownej, zewnętrznej religii – z powrotem do niewoli, z której zostaliśmy wyzwoleni, z powrotem do dzieciństwa, do czasu, zanim staliśmy się dojrzali, z powrotem do ignorancji, do czasu zanim Cię poznaliśmy. Ale abyśmy radowali się naszym synostwem, wołając, „Abba, Ojcze!” i regularnie doświadczali Twojej miłości i Twojej mocy w naszym życiu, gdy Ty wciąż wylewasz wszelkie duchowe błogosławieństwa na swoje dzieci. I abyśmy cierpliwie czekali, czasami cierpiąc, dla chwały, która ma nadejść, wiedząc, że cierpienia tego życia nic nie znaczą w porównaniu z chwałą, która na nas czeka. Obdarz nas cierpliwością i radością, aż ujrzymy Ciebie twarzą w twarz i otrzymamy to, co masz dla nas i złożymy koronę u Twoich stóp, żebyś mógł otrzymać wszelką chwałę. Amen.
© EWC | Amor Veritatis | GTY