Dlaczego “wygodni” chrześcijanie się nie modlą?

Transkrypcja audio

Dlaczego tak łatwo przychodzi nam porzucenie modlitwy? Albo zadam to pytanie inaczej — co motywuje nasze życie modlitewne? Co nam w nim pomaga? Co sprawia, że zaczynamy się żarliwie modlić? Wydaje się, że jest to bardzo ważna sprawa, która dotyczy każdego chrześcijanina. Dziś zgłębimy ten temat, zwracając się do jednego z kazań pastora Johna Pipera, które wygłosił pod koniec lat osiemdziesiątych. Oto, co pastor John, ma do powiedzenia na temat zaniedbywania modlitwy.

Bo chociaż żyjemy w ciele, nie walczymy według ciała. Narzędzia naszej walki nie są cielesne, a jednak, za sprawą Boga, mają moc burzenia warowni. (2 Koryntian 10:3-4, SNPD)

A więc służba to wojna. Walka o wiarę w moim sercu to wojna. Walka o ludzkie dusze to wojna. Wszystkie aspekty życia chrześcijanina są wojną. Gdybym zapytał was: „Który fragment jest najważniejszy, jeśli chodzi o duchową wojnę?”, to co byście odpowiedzieli? Na pewno, że to List do Efezjan, rozdział szósty. Przeczytajmy kilka wersetów. 

Nasza walka bowiem nie toczy się przeciwko krwi i ciału. Walczymy ze  zwierzchnościami, z władzami, z zarządcami ogarniającej świat ciemności, z niegodziwymi zakusami duchowych sił na wysokościach nieba. Właśnie dlatego przywdziejcie pełną zbroję Bożą. Musicie wiedzieć, jak stawić opór w krytycznej chwili i jak wyjść z potyczek zwycięsko. (Efezjan 6:12-13)

Następnie pojawia się lista uzbrojenia. Życie to ciągła wojna. Wróg jest potężny, a ty go nie widzisz. 

Powszechny duchowy konflikt

Większość ludzi w to nie wierzy. Jak można skłonić ich do modlitwy, skoro nie wierzą, że są na wojnie? To znaczy, oni będą mówić, że owszem, wierzą, ale wystarczy spojrzeć na ich życie. W kościele panuje swobodne podejście do spraw duchowych w czasie pokoju. W ich życiu nie spadają bomby, nie świszczą kule, nie ma min, których muszą unikać, nie ma ryku dzikich zwierząt. W Ameryce, Disneylandzie wszechświata wszystko jest w porządku. Więc po co się modlić? 

W czasie wojny nagłówki gazet donoszą o tym, jak radzą sobie żołnierze. W czasie wojny rodziny spotykają się razem, rozmawiają o synach i córkach na froncie i modlą się z ogromną troską o ich bezpieczeństwo. W czasie wojny ludzie są czujni i uzbrojeni. W czasie wojny pieniądze są inaczej wydawane niż w czasie pokoju. Panuje oszczędność i prostota życia, nie dlatego, że są one cenne same w sobie, ale dlatego, że jest coś tak wielkiego, jest tak wielka sprawa, na którą można wydać pieniądze, zamiast wyścielać swoją jamę. 

W czasie wojny wszyscy są poruszeni. Wszyscy ograniczają wydatki na luksusowe liniowce. Może czytaliście to świetne opowiadanie Ralpha Wintera: Luksusowy liniowiec staje się transportowcem wojska. Kiedyś tam, gdzie spały trzy osoby, teraz śpi dziewięć. Tam, gdzie ustawiano zastawę z piętnastoma talerzami, teraz leżą blaszane talerze. W czasie wojny wszystko się zmienia. 

W kościele panuje swobodne podejście do spraw duchowych w czasie pokoju.

To jasne, że ludzie nie wierzą, że jesteśmy na wojnie. W czasie wojny w każdym domu pali się świeczka, dopóki chłopcy nie wrócą do domu. Ludzie nie wierzą, że ta wojna jest gorsza od II Wojny Światowej czy nawet gorsza od III Wojny Światowej, która mogłaby być nuklearną zagładą. Ofiary tej wojny nie tracą tylko ręki, nie tracą tylko nogi, nie tracą tylko jednego życia; tracą wszystko na zawsze w piekle. Gdybyśmy wierzyli, że życie jest wojną, wszystko wyglądałoby inaczej. 

Wojenne walkie-talkie

Związek modlitwy z wojną nie pozostaje w sferze domysłów. 

Załóżcie też hełm zbawienia i weźcie do ręki miecz Ducha, którym jest słowo Boga. W każdej modlitwie, gdy tylko zanosicie prośby, módlcie się w Duchu, bez względu na porę. W tym celu czuwajcie z całą wytrwałością i wstawiajcie się za wszystkimi świętymi. (Efezjan 6:17-18, SNPD) 

Nie potrzeba żadnych zdolności egzegetycznych, aby zobaczyć, że modlitwa jest mocą, która dzierży broń. „weźcie […] miecz Ducha […] w każdej modlitwie”. Weźcie go, modląc się, prawda? Modlitwa jest mocą, która włada tym orężem. Modlitwa nie jest narzędziem cywilów.

Przeczytajmy teraz tekst z Ewangelii Jana 15:16, który wymaga odrobinę egzegetycznej finezji, ponieważ nie każdy jest przyzwyczajony do zwracania uwagi na spójniki. Będę go czytał bardzo powoli i chciałbym, żebyście zwrócili uwagę na słowo “aby”. To jest absolutnie kluczowe i logiczne połączenie, jeżeli chcemy zrozumieć znaczenie modlitwy w prowadzeniu życia naznaczonego wojną.

Nie wy Mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was, żebyście szli i przynosili owoc, a wasz owoc trwał, aby Ojciec spełnił wam wszystko to, o co poprosicie w moim imieniu. 

A teraz pomyśl. Zastanów się. Czy to rozumiesz? Dlaczego Ojciec odpowie na modlitwy, które zanosimy w imieniu Jezusa? Odpowiedź brzmi: ponieważ Jezus dał nam misję przynoszenia owocu. Możesz to odwrócić: Dlaczego Jezus dał nam misję przynoszenia owocu, który będzie trwały? Żebyśmy mogli cieszyć się uzyskiwaniem odpowiedzi na modlitwę. Po co zatem potrzebna jest nam modlitwa? Potrzebujemy jej na wojnie – na czas wojny. Nie jest narzędziem cywilów. 

Jeśli chcemy podtrzymać serce do modlitwy, to musimy uwierzyć i poczuć, że życie jest wojną.

Niestrudzenie powtarzam Kościołowi Baptystów Betlejem, że najważniejszym powodem, dla którego modlitwa przestaje działać, jest to, że usiłują zamienić wojenne walkie-talkie na  rodzinny domofon, którego używają, żeby wzywać służącą do przyniesienia kolejnej poduszki. To nie będzie działać. To zostało zaprojektowane, by działać w czołgach. By działać w okopach. Jest stworzone na wojnę. Nie będzie działać, jeśli zainstalujesz je na swoim jachcie. Nie będzie też działać w domku letniskowym nad jeziorem. Nie zadziała też w twoim drugim, trzecim czy czwartym samochodzie. 

Pozwolę sobie na małą rymowankę. Nie wiedziałem, że to się rymuje, dopóki nie przeczytałem mojego rękopisu po raz drugi. Nie będziesz wiedział, po co jest modlitwa, dopóki nie uwierzysz, że życie to jedna wielka bitwa. Rozumiecie? Nie będziesz wiedział, po co jest modlitwa, dopóki nie uwierzysz, że życie to jedna wielka bitwa. 

Do czego służy modlitwa

Oto co się wydarzyło. Bóg posłał swojego Syna na ten świat z misją do wykonania. Syn przyszedł do nas i powiedział: „Mój Ociec chce, żebym rozszerzył moją misję na was. To jest niebezpieczna misja. Nie możecie przegrać. Ta misja na pewno się powiedzie. Dał mi tutaj te nadajniki. Każdemu z was dam nadajnik. Są ustawione na częstotliwość Generała. Tak długo, jak pozostaniecie w bitwie, walcząc w Jego wojnie Jego sposobem, zawsze będziecie mieli swobodny dostęp do Generała za pośrednictwem nadajnika. A teraz idźcie i ich używajcie. Zrobię wszystko, o co mnie poprosicie w tej wojnie, dla dobra sprawy”.

Ale co zrobiły miliony Amerykanów? Przestali wierzyć, że są na wojnie. Życie to pokój, a nie wojna. Nie ma pośpiechu. Nie ma potrzeby obserwacji, nie ma czujności; nie ma planowania strategicznego. Mamy dobrobyt w czasie pokoju. Zabierają walkie-talkie i próbują instalować je w swoich domach, w luksusach, ale one nie działają. Nie mogą zrozumieć, dlaczego nie działają. Nie odbierają żadnych sygnałów.

Dziś chcę zwrócić uwagę na ważną rzecz: Jeśli chcemy sprawić, żeby nastąpiło poruszenie modlitewne w naszych kościołach i w naszych miastach, jeśli chcemy podtrzymać serce do modlitwy, to musimy uwierzyć i poczuć, że życie jest wojną. Musimy wbić sobie do głowy mentalność wojenną i wyrzucić z naszych umysłów mentalność czasu pokoju, która jest nam wbijana do głowy przez cały dzień przez telewizję, radio, gazety i czasopisma. Wszyscy mówią: „Nie wierz w to. Ułóż sobie życie”. „Pokój, pokój, kiedy nie ma pokoju” (Jeremiasza 6:14; 8:11). Dopóki nie poczujemy takiej desperacji, jak podczas bombardowania, że ruszyła przeciwko nam strategiczna ofensywa, to nigdy nie będziemy modlić się w Duchu Jezusa. To jest tutaj najważniejsze. 

Udostępnij!
    Dołącz!
    Wpisz swój e-mail, aby co dwa tygodnie otrzymywać najnowsze materiały EWC.