Fragment książki Uczniostwo Marka Devera.
Prowadzenie innych w uczniostwie nie wydaje się być najbardziej oczywistym sposobem na poszerzanie i wzmocnienie Królestwa. Budowanie Królestwa jest zazwyczaj domeną wielkich bitew, wojen dynastycznych, wielkich fortun lub dzieł filozofii politycznej pisanych przez starców o długich siwych brodach.
Jednak Jezus zakończył swój czas na ziemi, nakazując swoim uczniom, aby czynili innych uczniami. Czy naprawdę w taki sposób zbudowane zostanie Jego Królestwo? Przypomnij sobie, czego Jezus wcześniej nauczał:
Inne podobieństwo podał im, mówiąc: Podobne jest Królestwo Niebios do ziarnka gorczycznego, które wziąwszy człowiek, zasiał na roli swojej. Jest ono, co prawda, najmniejsze ze wszystkich nasion, ale kiedy urośnie, jest największe ze wszystkich jarzyn, i staje się drzewem, tak iż przylatują ptaki niebieskie i gnieżdżą się w gałęziach jego.
Mt 13,31–32
Jezus nie uczył swoich uczniów, aby żyli w perspektywie dzisiaj czy jutra, ale w perspektywie wieczności. Próbujemy pomagać innym naśladować Jezusa i umyślnie czynimy to dobro duchowe względem nich. Modlimy się też o wpływ ewangelii, głosimy Słowo Boże i czynimy to wszystko ze względu na Dzień Ostateczny. To prawda, że teraz możemy zobaczyć trochę owoców. Jednak celem jest zawsze stawienie ludzi dojrzałych w Chrystusie przed Nim.
Czy możemy powiedzieć coś więcej na temat tego, czym jest prowadzenie innych w uczniostwie? Powiedziałem już, że jest to pomaganie innym naśladować Jezusa. Czynienie innym duchowego dobra. Jednak aby wypełnić to wszystko, prowadzenie innych w uczniostwie musi się zacząć od zainicjowania relacji, w której uczysz, napominasz, kształtujesz i kochasz drugą osobę. Do tego potrzeba wielkiej pokory.
Inicjowanie
Prowadzenie innych w uczniostwie wymaga zainicjowania. To nie jest coś pasywnego. To może się wydawać niezręczne. Nie możesz prowadzić w uczniostwie wszystkich, więc musisz wybrać tę, a nie tamtą osobę. Patrząc praktycznie, czy wasze czasy wolne nakładają się na siebie?
Trzeba też zobaczyć nie tylko kto potrzebuje pomocy, ale także kto wie, że potrzebuje pomocy i chce ją otrzymać. Ogólnie rzecz biorąc, nie chcesz tracić czasu na ludzi, którzy nie są gotowi się uczyć, ponieważ wtedy na pewno będziesz marnować swój czas. Zamiast tego szukaj ludzi, którzy, jak mądry syn w Przypowieściach Salomona, będą przyjmować radę i pouczenie.
Pamiętaj, że prowadzenie innych wierzących w ewangelii nie oznacza, że ty – jako zawsze ten, który prowadzi innych – będziesz odgrywał rolę tego mądrego lub że musisz być źródłem mądrości sokratesowej i umieć odpowiedzieć na wszystkie pytania na zawołanie. Prowadzenie innych w ewangelii oznacza, że czasami będziesz przecierał dla nich szlak przez wyznawanie jakiejś słabości czy grzechu. Czyniąc tak, pokazujesz, jak wygląda nieopieranie swojego usprawiedliwienia na sobie, ale na Chrystusie. Dzięki temu żyjesz w sposób przejrzysty i uczciwy. Innymi słowy, chrześcijańskie prowadzenie w uczniostwie nie polega jedynie na pokazywaniu swoich mocnych stron, ale także na okazywaniu swojej słabości. Mamy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby się okazało, że moc, która wszystko przewyższa, jest z Boga, a nie z nas (2Kor 4,7).
Powinieneś zapoczątkować relacje, nawet jeśli to ktoś prosi ciebie o prowadzenie go w uczniostwie. Jesteś tym, który do pewnego stopnia prowadzi tę relację, celowo wykorzystując swój czas, aby wskazywać na drogę podążania za Chrystusem. Żona niewierzącego męża, nad którym zastanawialiśmy się w rozdziale 1, robiła właśnie to dzięki swoim pełnym wierności czynom.
Poza kościołem i wewnątrz kościoła
Pierwszym etapem prowadzenia w uczniostwie może być nawiązanie przyjaźni z niechrześcijaninem. Wyjaśniasz mu ewangelię i wzywasz go do pokuty i wiary. Gdy już pokutuje i wierzy, powinien zostać ochrzczony i stać się członkiem w kościele. Innymi słowy, prowadzenie w uczniostwie w pełnym znaczeniu obejmuje zarówno ewangelizację, jak i nawrócenie.
Jednak jeśli twój kościół jest podobny do mojego, to regularnie przyjmuje nowych członków, którzy już są nawróceni, ale bardzo krótko chodzą z Bogiem. Wielkie Posłannictwo, aby czynić uczniami przez posługę chrztu i nauczania, zobowiązuje nas do prowadzenia ich w uczniostwie zarówno indywidualnie, jak i zbiorowo. Razem słuchamy głoszonego Słowa i razem cieszymy się Wieczerzą Pańską, aby rozgłaszać śmierć Pana i przypominać sobie nawzajem, że my, ilu nas jest, stanowimy jedno ciało (1Kor 10,17).
Kiedy kościół rozchodzi się ze wspólnych zebrań, wtedy posługa nauczania i odpowiedzialność za siebie nawzajem powinny być kontynuowane w życiu jego członków. Dzieje się tak w przypadku wieczornych posiłków w tygodniu lub podczas sobotnich porannych śniadań, a także podczas składania prania czy wyjść do sklepu spożywczego. Uczniostwo trwa cały tydzień i jest realizowane w naturalny sposób podczas spotkań członków kościoła w rozmowach, modlitwach, zachęcaniu i pomaganiu sobie nawzajem w walce o miłość i świętość.
Nauczanie
W swej istocie prowadzenie innych w uczniostwie jest nauczaniem. Nauczamy za pomocą słów. Nauczamy wszystkich słów, których Jezus nauczał swoich uczniów i wszystkich słów Biblii.
Nauczamy zbiorowo. Mój własny kościół głosi ekspozycyjnie i konsekwentnie fragment po fragmencie, księga za księgą, na przemian raz ze Starego, a raz z Nowego Testamentu, jak również z dużych i małych fragmentów Pisma. Zachęcamy również ludzi do udziału w naszej szkółce niedzielnej dla dorosłych, w której cykl nauczania trwa kilka lat i dotyczy różnych obszarów życia chrześcijańskiego. Kiedy ludzie kończą ten cykl, są zachęcani, aby nauczać innych tego, czego sami się nauczyli. Nasz kościół na wiele sposobów promuje również dobre książki.
W relacjach międzyludzkich nauczanie odbywa się wtedy, gdy ludzie zaczynają rozumieć, jak wielkie znaczenie mają rozmowy na duchowe tematy. Jest to czymś, do czego ja, jako pastor, zachęcam zza kazalnicy prawie każdego tygodnia. Nie ma nic złego w rozmowach o piłce nożnej lub szkole, w której uczą się nasze dzieci. Jednak porozmawiajmy także o niedzielnym kazaniu. Zapytaj swoich przyjaciół, czego Bóg ich nauczył o sobie. Małe grupy mogą być również przydatne w ułatwianiu tego rodzaju relacji.
Napominanie
Czasami prowadzenie innych w uczniostwie wymaga ostrzeżenia kogoś przed wyborami, których dokonuje. To prawda, że ludzie wzrastają, kiedy nauczasz ich ogólnych prawd, ale wzrastają także, kiedy napominasz ich za konkretne błędy. Częścią bycia chrześcijaninem jest świadomość, że grzech nas zwodzi i potrzebujemy innych wierzących, aby pomagali nam dostrzegać rzeczy, których sami nie widzimy. Członkostwo w kościele jest, jak często to mówię, podobne do rzucania farby na niewidzialnego człowieka. W trakcie naszych relacji uczniowskich nowe grzechy stają się raz za razem widoczne.
W rzeczywistości możesz prowadzić kogoś w uczniostwie, zapraszając innych, aby cię napominali i ułatwiając im to zadanie. Jednak musisz bać się Boga bardziej niż człowieka, bo będąc gotowym do napominania innych, gdy jest to konieczne, ryzykuje się ich odrzucenie.
Ostatecznie czynność napominania należy do społeczności całego kościoła, co ma miejsce, gdy członek okazuje się bardziej oddany swojemu grzechowi niż Chrystusowi. Taka osoba po wielu ostrzeżeniach powinna zostać wykluczona z członkostwa w kościele i od uczestnictwa w Stole Pańskim (Mt 18,15-20). Ogromna większość napominania w kościele powinna jednak nastąpić w prywatnym kontekście relacji uczniowskich.
Dawanie przykładu
Warto zauważyć, że Jezus nie nakazał swoim uczniom, aby nauczali ludzi. Powiedział im, aby nauczyli ludzi posłuszeństwa. Celem uczniostwa jest patrzeć na przemienione życia, więc trzeba czegoś więcej niż czytanie książki lub nawet Biblii z innymi osobami. Ostatecznie, prowadzenie w uczniostwie polega na ukazywaniu innym pełnego życia chrześcijańskiego. Chrystus jest naszym przykładem. Piotr napisał: Chrystus cierpiał za was, zostawiając wam przykład, abyście wstępowali w jego ślady (1P 2,21).
Komunikujemy się ze sobą nie tylko słowami, ale także całym naszym życiem. To, co dzieje się w relacjach uczniowskich, wymaga czegoś więcej niż nauczania z kazalnicy (jak to robimy w każdą niedzielę). Wymaga to takiego rodzaju pouczenia, które odbywa się poprzez staż w pracy lub z osobistym trenerem. Uczniowie zyskują wiedzę krok po kroku poprzez słuchanie i patrzenie i działanie, zyskując w miarę upływu czasu coraz większe umiejętności i odpowiedzialność. Przede wszystkim, uczniostwo jest podobne do tego, w jaki sposób Bóg zaplanował życie rodziny, gdzie tata i mama uczą słowem i czynem we wszystkich dziedzinach życia, a następnie popychają dzieci w dojrzałość.
Tak naprawdę, uczniostwo jest podobne do świata mody. Nie, nie chodzi o to, żeby dać się fotografować w różnych ubraniach. Chodzi o to, żeby pokazywać styl czy inaczej sposób, ale nie ubrań, a życia, aby inni mogli go naśladować. Uczniostwo to zapraszanie innych do naśladowania nas, dzięki czemu nasze zaufanie do Chrystusa jest przykładem do naśladowania dla innych. Takie uczniostwo wymaga gotowości, aby być obserwowanym, a następnie wprowadzania ludzi do swojego życia, w taki sposób, aby faktycznie mogli nam się przyglądać. Każdy starszy członek mojego kościoła robi to po to, aby członkowie naszego kościoła mogli usłuchać rady Listu do Hebrajczyków: Pamiętajcie na wodzów waszych, którzy wam głosili Słowo Boże, a rozpatrując koniec ich życia, naśladujcie wiarę ich (Hbr 13,7). My wszyscy z kolei powinniśmy móc powiedzieć innym chrześcijanom, którzy są blisko nas, tak jak to powiedział Paweł: Bądźcie naśladowcami moimi, jak i ja jestem naśladowcą Chrystusa (1Kor 11,1). Może dlatego biografie chrześcijańskie są tak bardzo przydatne.
Wzajemna miłość
Spójrzmy na relację uczniowską pod innym kątem. Jest ona formą wzajemnej miłości. Oczywiście jest w niej coś z relacji nauczyciel-uczeń. Jednak będzie w niej także braterska wzajemność i miłość, ponieważ w relacji uczniowskiej czasem się daje, a czasem otrzymuje. Robię to od dawna, dlatego mogę powiedzieć, że często służyli mi, błogosławili i zachęcali w wierze ci, których ja prowadziłem w uczniostwie. Pomimo tego, że to ja starałem się służyć im duchowym dobrem, to od nich to duchowe dobro otrzymywałem. Oni pomagali mi, żebym lepiej naśladował Jezusa. Wszyscy dowiadujemy się, co Paweł mówi w Liście do Kolosan 3,16: Słowo Chrystusowe niech mieszka w was obficie; we wszelkiej mądrości nauczajcie i napominajcie jedni drugich (…).
Wspólnie staramy się wypełnić polecenie Listu do Hebrajczyków 10,24–25: i baczmy jedni na drugich w celu pobudzenia się do miłości i dobrych uczynków, nie opuszczając wspólnych zebrań naszych, jak to jest u niektórych w zwyczaju, lecz dodając sobie otuchy, a to tym bardziej, im lepiej widzicie, że się ten dzień przybliża. Moim celem w prowadzeniu innych w uczniostwie jest kochać młodszych chrześcijan, pomagając im żyć w świetle Dnia Ostatecznego. Jednak oni zazwyczaj zauważają, że moja zdolność do pomocy im zależy od tego, w jaki sposób oni pomagają mi w tym samym.
Pokora
W kolejnych rozdziałach powiem więcej, w jaki sposób to wszystko robić. Jednak pozwólcie, że teraz zauważę tylko to, że pomaganie innym w naśladowaniu Jezusa nie może być dokonywane bez ryzyka. Tak jak musicie ukorzyć się, aby być prowadzonymi w uczniostwie, tak samo musicie ukorzyć się, aby prowadzić innych. To wymaga trudnych rzeczy. To wymaga mówienia „nie”, wytrwania w kłopotach, rozumienia, kiedy być cierpliwym względem kogoś i być takim. Twoje zachęty mogą zostać zlekceważone, a twoje rady odrzucone.
Jednak jak zauważyłem już wcześniej, prowadzimy innych w uczniostwie nie tylko dzięki naszej sile, ale także dzięki naszej słabości. Chrześcijańskie prowadzenie w uczniostwie to nie praca ekspertów czy kierowników. To działanie, w którym jeden przysłowiowy żebrak pokazuje drugiemu żebrakowi chleb.
Erin Wheeler jest żoną Brada, który przed objęciem pastorstwa w innym miejscu był razem ze mną pastorem w Waszyngtonie. Erin opisała w artykule na stronie 9Marks, czego musiała się uczyć podczas pobytu w stolicy stanu. Inna kobieta w kościele pojawiła się pewnego dnia w domu Erin, w celu bycia prowadzoną przez nią w uczniostwie. Erin powitała ją i zaprosiła do wewnątrz i zamykając za sobą drzwi pomyślała:
Mam w głowie chaos. Nie mam pojęcia, co ja tutaj robię. Z pewnością nie mogę nikogo niczego nauczyć, zważywszy na moje szalone, niegrzeczne dzieci i moje złe podejście do męża. Nie powinnam nikogo teraz uczyć. To ja jestem tą, która potrzebuje bycia prowadzoną w uczniostwie! Boże, co chcesz, żebym zrobiła?
Jednak wkrótce, przez takie sytuacje jak ta, Bóg nauczył Erin, że wykorzysta jej słabość tak samo jak jej siłę. Te młodsze kobiety w wierze potrzebowały kogoś, kto nauczy ich, jak to jest kochać Boga sercem, duszą, umysłem i siłą nie tylko w dobrych, ale także i w trudnych czasach. Erin wyjaśnia:
Prowadząc te kobiety, próbowałam je pouczać, zadawać im pytania, omawiać wspólnie książki i modlić się z nimi, ale one później mówiły mi, że często najlepsze nauki czerpały z przypatrywania się mi. Patrzyły, jak Bóg wykorzystuje moją słabość, by uczynić mnie bardziej cierpliwą, gdy byłam już dawno wyczerpana po całym dniu pracy. Patrzyły na mnie, jak walczę, by kochać mojego męża, po tym jak podzieliłam się z nimi, jak bardzo zmagam się z jego wymagającą służbą.
Erin zauważa, że te kobiety dostały miejsca w pierwszym rzędzie na spektakl o naczyniu glinianym, czyli o niej (2Kor 4,7). Jednak poznanie tej ewangelicznej perspektywy zachęciło ją do wylewania się jak ofiara z płynów (Flp 2,17), wiedząc, że Bóg użyje jej słabości jako sposobu do okazania swojej siły. Bóg faktycznie raz za razem okazywał się wierny, dając jej wszystko, co było potrzebne, by kochać i służyć tym młodszym siostrom. Kończy:
Wiele lat później Bóg przyprowadził do kościoła moją przyszłą przyjaciółkę i siostrę, która zaczęła przyjeżdżać do mnie w każde sobotnie popołudnie, kiedy mój mąż był zajęty przygotowywaniem kazania. Za każdym razem, gdy się pojawiała, wydawało mi się, że coś idzie nie tak, od wybuchów gniewu na jedno z moich dzieci, po wodę zalewającą łazienkę! Podczas jednego z tych minikataklizmów spojrzałam na nią z uśmiechem i przekonana o Bożym doskonałym wyczuciu czasu, powiedziałam: „Wiesz, Bóg musi naprawdę cię kochać, skoro daje ci zobaczyć to wszystko”.
Na tym możemy polegać: nie na tym, że mamy idealny dom i grzeczne dzieci, ale na tym, że Duch Boży działa nawet w błocie i brudzie. Nawet kiedy jesteśmy słabi, Bóg używa naszych słów, aby ostrzec tych, którzy są bezczynni, zachęcić nieśmiałych, pocieszyć słabych i okazywać cierpliwość każdemu, wszystko dla Jego wspaniałej chwały.
Lokalny kościół jest najlepszym miejscem dla takich właśnie relacji, o których piszę poniżej. Kościół może być pełny relacji mentorskich, nawet jeśli nie są formalnie nazywane „mentoringiem”. W końcu uczniostwo to tak naprawdę po prostu grupa członków kościoła biorących odpowiedzialność za przygotowanie jedni drugich do chwały, która nas czeka, tak jak to robiła Erin i te kobiety. Jest to jeden ze sposobów, w jaki widać ważną myśl Nowego Testamentu, że jesteśmy królewskim kapłaństwem i narodem świętym (1P 2,9). Jak wiele pasterskiej opieki dokonuje się w zwykłym życiu społeczności kościoła, kiedy cechuje się on uczniostwem!
Ostatnim momentem wymagającym pokory jest czas, kiedy zdamy sobie sprawę z tego, że ludzie czasami od nas odchodzą. Żyjemy w rzeczywistości, szczególnie w wielu miastach, która wymaga od nas bycia otwartymi wobec ludzi, których kochamy. Nie inwestujemy, nie dzielimy się, nie dajemy, nie modlimy się i nie kochamy innych za to, co możemy w zamian od nich otrzymać, prócz zadowolenia i radości, które wynikają z tego, że oni są lepiej przygotowani do przeprowadzenia się do innego miejsca, a ostatecznie do przyjścia Chrystusa.
Niniejszy tekst jest fragmentem książki Uczniostwo. Jak pomagać innym w naśladowaniu Jezusa, Toruń 2018. Książka dostępna jest w księgarni Fundacja Ewangeliczna.