Biografia: C.S. Lewis

C.S. Lewis – romantyk, racjonalista, mistrz porównań, ewangelista

Jak droga Lewisa do Chrystusa ukształtowała jego życie i służbę

Rozpoczniemy od wyrazów uznania od Petera Kreefta, profesora filozofii w Boston College:

Pewnego razu, w ponurych czasach, gdy świat […] specjalizacji niemalże uczynił przestarzałymi wszystkich uniwersalnych geniuszy, romantycznych poetów, platońskich idealistów, mistrzów retoryki, a nawet ortodoksyjnych chrześcijan, pojawił się człowiek (prawie jakby z innego świata, z jednego ze światów jego własnej wyobraźni: czy był człowiekiem, czy czymś w rodzaju elfa lub anioła?), który zajmował się tym wszystkim jako amator, a jednocześnie był prawdopodobnie największym na świecie autorytetem w swojej profesjonalnej dziedzinie, średniowiecznej i renesansowej literaturze angielskiej. Zanim zmarł w 1963 r., znalazł czas na stworzenie kilku najwyższej jakości dzieł z zakresu historii literatury, krytyki literackiej, teologii, filozofii, autobiografii, studiów biblijnych, filologii historycznej, fantasy, science fiction, listów, wierszy, kazań, formalnych i nieformalnych esejów, powieści historycznej, dziennika duchowego, alegorii religijnej, opowiadań i powieści dla dzieci. Clive Staples Lewis nie był człowiekiem: on był światem1

Tego rodzaju pochwały pojawiają się nieustannie. Oznacza to, że w tym człowieku musiało być coś niezwykłego. Rzeczywiście, było.

Mówiąc osobiście, odkąd zacząłem traktować go i jego reformowanego odpowiednika, Jonathana Edwardsa, poważnie w moich wczesnych latach dwudziestych, już nigdy nie byłem taki sam. Nie uważam się za naśladowcę Lewisa i Edwardsa. Tego rodzaju Radości, o której mówili Lewis i Edwards, nie da się naśladować. To dar. Nie da się jej stworzyć. Oboje byli intelektualnymi gigantami na tej ziemi. Nie mam ich intelektualnej zdolności. Pod względem zdolności widzenia, myślenia i odczuwania są prawie bezkonkurencyjni. Ich możliwości co do dostrzegania i odczuwania świeżości oraz cudowności rzeczy, były jak u dzieci, natomiast ich zdolności do opisania, zrozumienia i obrony tego, były niezwykle męskie.  

Ruth Pitter, poetka i bliska znajoma Lewisa, świetnie to opisała. Powiedziała:

Całe jego życie było ukierunkowane i motywowane przez wyjątkowo trwałe dziecięce poczucie chwały i koszmaru. Wydarzenia z dorosłego życia były przyjmowane przez medium wciąż tak elastyczne jak wosk, szeroko otwarte na chwałę i równie bezbronne, z męską siłą do odczuwania tego wszystkiego oraz umiejętnościami wielkiego uczonego i pisarza do wyrażania i interpretowania2

Więc nie mogę naśladować Lewisa, ale mogę słuchać. I słucham od dziesięcioleci, a to, co usłyszałem i zobaczyłem, odbija się echem niemal we wszystkich dziedzinach mojego życia i pracy. Jego wpływ jest po prostu ogromny. 

Dzieciństwo, szkoła i stawanie się głosem 

W tym rozdziale nie będziemy koncentrować się na szczegółach biografii Lewisa, ale potrzebny jest nam zarys jego życia, aby zobaczyć, jakie życie dało początek jego ideom. Oto więc krótkie podsumowanie jego życia — można powiedzieć, że twarde fakty. Lewis uwielbiał twarde fakty. Takie, które chciałbyś mieć pod swoim domem, gdy spadnie deszcz i nadejdzie powódź. 

Lewis urodził się w 1898 roku w Belfaście w Irlandii. Jego matka zmarła, gdy miał dziewięć lat, a ojciec nigdy nie ożenił się ponownie. Od śmierci matki w sierpniu 1908 r. do jesieni 1914 r. Lewis uczęszczał do czterech różnych szkół z internatem. Następnie przez dwa i pół roku uczył się u Williama Kirkpatricka, którego nazywał „Wielki Knock”. I tam jego rodzący się ateizm został utwierdzony, a jego zdolności rozumowania zostały udoskonalone w niezwykły sposób. Lewis powiedział: „Jeśli jakikolwiek człowiek zbliżył się do bycia czysto logiczną istotą, to tym człowiekiem był Kirk”3. Później opisał siebie jako siedemnastoletniego racjonalistę.

Ale właśnie wtedy, gdy racjonalizm Lewisa był u szczytu, natknął się na powieść fantasy George’a MacDonalda zatytułowaną Phantastes. „Tej nocy” — powiedział — „moja wyobraźnia została, w pewnym sensie, ochrzczona”4. Coś się w niej pojawiło — „nowa jakość”, „jasny cień”, jak to nazwał5. Romantyczny impuls jego dzieciństwa znów się obudził. Tylko teraz wydawał się prawdziwy i święty (chociaż nie nazwałby tego jeszcze w taki sposób). 

W wieku osiemnastu lat dostał się na Uniwersytet Oksfordzki, ale zanim rozpoczął studia, wstąpił do wojska, a w lutym 1918 roku został ranny we Francji i wrócił do Anglii, aby wyzdrowieć. Lewis wznowił studia w Oksfordzie w styczniu 1919 roku i w ciągu następnych sześciu lat uzyskał trzy najwyższe wyróżnienia w dziedzinie filologii klasycznej, nauk humanistycznych i literatury angielskiej. W październiku 1925 roku, w wieku dwudziestu sześciu lat, został nauczycielem akademickim. 

Sześć lat później, w 1931, wyznał wiarę w Jezusa Chrystusa i utwierdził się w przekonaniu, że chrześcijaństwo jest prawdziwe. W ciągu dziesięciu lat stał się „głosem wiary” dla narodu angielskiego podczas II wojny światowej, a jego audycje radiowe z lat 1941-1942 „stały się klasyką gatunku”6

Lewis w pełnym rozkwicie

Był teraz w pełnym rozkwicie swojej twórczej i apologetycznej aktywności. W swoim najlepszym okresie był prawdopodobnie przodującym autorytetem w dziedzinie średniowiecznej literatury angielskiej, a według jednego z jego przeciwników „najbardziej oczytanym człowiekiem swojego pokolenia”7. Ale był kimś znacznie więcej. Spod jego pióra wychodziły rozmaite książki: Błądzenie pielgrzyma, Alegoria miłości, Listy starego diabła do młodego i Perelandra. W 1950 zaczął pisać Opowieści z Narnii. Wszystkie te tytuły należały do różnych gatunków i ukazywały niesamowitą wszechstronność Lewisa jako pisarza, myśliciela i wizjonera. 

W 1947 roku pojawił się na okładce magazynu Time. Po trzydziestu latach pracy w Oksfordzie, w 1955 roku objął stanowisko profesora języka angielskiego średniowiecza i renesansu na Uniwersytecie w Cambridge. W następnym roku, w wieku pięćdziesięciu siedmiu lat, poślubił Joy Davidman. Tuż przed czwartą rocznicą ślubu zmarła na raka. Trzy i pół roku później — dwa tygodnie przed swoimi sześćdziesiątymi piątymi urodzinami, 22 listopada 1963 r. — Lewis poszedł w jej ślady. 

Lewis jako autor jest dziś bardziej popularny niż kiedykolwiek za życia. Same tylko Opowieści z Narnii sprzedały się w ponad stu milionach egzemplarzy w czterdziestu językach8. Moim zdaniem jednym z powodów tej popularności jest to, że Lewis jest „romantycznym racjonalistą” w wyjątkowo dużym i zdrowym wymiarze. Jego poetycki i racjonalny wysiłek połączyły się, tworząc rodzaj pisania i mówienia, który był wyjątkowo pouczający we wszystkim, czego się dotknął.

Błędne poglądy Lewisa   

Zanim wyjaśnię, co to oznacza, ważne jest, aby przyznać, że pomimo wszystkich pochwał Lewis nie jest przykładem we wszystkich swoich poglądach. Niektórzy czytelnicy mogą szybko dostrzec wspólną płaszczyznę między George’em Herbertem i George’em Whitefieldem z jednej strony, a C.S. Lewisem z drugiej — a mianowicie przekonanie i pokazanie, że poetycki wysiłek jest drogą do zobaczenia większej prawdy i większego piękna. To właśnie widać w doświadczeniu Herberta i Whitefielda. Jak mówi Lewis, często zdarza się, że bardzo kreatywne historie „«są bliskie celu» w tym sensie, że przekazują nam więcej rzeczywistości9. Jak na ironię, wysiłek opisania rzeczywistości za pomocą kreatywnego i cudownego języka często prowadzi nas głębiej w tę rzeczywistość. Jeśli dostrzeżemy ten wspólny mianownik, włączenie Herberta, Whitefielda i Lewisa do jednego zbioru nabierze sensu.

Niektórzy z czytelników zdadzą sobie sprawę, że Lewis nie był takim historycznym, reformowanym ewangelicznym chrześcijaninem, jakimi byli Herbert i Whitefield. Pod względem doktrynalnym znacząco różnił się on od nich i ode mnie. Zrobilibyśmy mu niedźwiedzią przysługę, gdybyśmy nie wzięli tego pod uwagę. 

Pismo Święte, reformacja, katolicyzm 

Lewis na przykład nie wierzył w nieomylność Pisma. Twierdzi, że Jezus przepowiedział swoje powtórne przyjście w perspektywie jednego pokolenia i nazywa tę przepowiednię „błędem”10. Traktuje reformację jako niepotrzebne wewnętrzne spory i uważa, że można było jej uniknąć. Pewne jej aspekty nazywa farsą11. Publicznie lub w listach stanowczo odmawiał wyjaśnienia, dlaczego nie jest katolikiem, lecz pozostaje w Kościele Anglii. 

Zbawienie bez poznania Chrystusa?

Pozostawia przestrzeń dla zbawienia przynajmniej niektórych ludzi poprzez niedoskonałe przedstawienie Chrystusa w innych religiach. Po powrocie z Grecji, gdzie był ze swoją umierającą żoną, napisał, „Przy Dafne trudno było nie modlić się do Apolla Uzdrowiciela. W jakiś sposób jednak nie czuło się, że byłoby to bardzo niewłaściwe — byłoby to jak zwracanie się do Chrystusa pod postacią Apolla12. Mówiąc w ten sposób o możliwości modlenia się do Chrystusa za pośrednictwem Apolla, sugeruje coś podobnego do rady, jakiej udzielił matce, która obawiała się, że jej syn kocha Aslana bardziej niż Jezusa: 

Laurence nie może tak naprawdę kochać Aslana bardziej niż Jezusa, nawet jeśli czuje, że to czyni. Ponieważ rzeczy lub słowa, za które kocha Aslana są w istocie tym, co Jezus czynił i mówił. Tak więc, kiedy Laurence myśli, że kocha Aslana, tak naprawdę kocha Jezusa i być może kocha go bardziej niż kiedykolwiek wcześniej13

Najbardziej znanym przykładem sugestii, że ludzie mogą zostać zbawieni bez poznania Jezusa jest wejście Emeta do nieba pod koniec Ostatniej bitwy. Emet to hebrajskie słowo oznaczające „wierny” albo „prawdziwy”, a jego postać uosabia szczerego poszukującego w religii, która nie zna Aslana, przynajmniej nie pod jego prawdziwym imieniem14

Najbardziej wyczerpujące wyrażenie tego poglądu, zgodnie z którym niektórzy są zbawieni bez znajomości Chrystusa, znajduje się w jego odpowiedzi na pytanie pani Johnson, która napisała do niego i zapytała: „Co stanie się z Żydami, którzy wciąż czekają na Mesjasza?”. Lewis odpowiada: 

Myślę, że każda modlitwa, która jest szczerze zanoszona nawet do fałszywego boga lub do bardzo niedoskonale pojmowanego prawdziwego Boga, jest przyjmowana przez prawdziwego Boga i że Chrystus zbawia wielu, którzy nie myślą, że Go znają. Jest On bowiem (niewyraźnie) obecny po dobrej stronie podrzędnych nauczycieli, za którymi podążają. W przypowieści o owcach i kozłach (Mt 25:31 i dalej) ci, którzy są zbawieni, wydają się nie wiedzieć, że służyli Chrystusowi. Oczywiście nasz niepokój o niewierzących jest najbardziej użyteczny, gdy prowadzi nas nie do spekulacji, ale do żarliwej modlitwy za nich i próby bycia w naszym własnym życiu tak dobrą reklamą chrześcijaństwa, aby uczynić je atrakcyjnym15.

Wolna wola i zadośćuczynienie

W innej kwestii, argumenty Lewisa za wolną wolą jako sposobem na wyjaśnienie, dlaczego na świecie istnieje cierpienie, wydają się być sprzeczne z biblijnymi tekstami na temat suwerenności Boga16. Musimy jednak być tutaj ostrożni, ponieważ nie przedstawił nam on systematycznego opisu swoich poglądów, a nie wszystkie one wskazują na tradycyjny pogląd na wolną wolę jako ostateczne samostanowienie17.

Na koniec powinienem wspomnieć, że Lewis mówi o zadośćuczynieniu z szacunkiem, ale nie przywiązuje dużej wagi do żadnego z wyjaśnień, w jaki sposób faktycznie Bóg zbawia grzeszników. Do pewnego rzymskiego katolika napisał w 1941 r.: 

Tak — myślę, że sprawiłem wrażenie, że posunąłem się dalej, niż zamierzałem, mówiąc, że wszystkie teorie zadośćuczynienia „należy odrzucić, jeśli nie uważamy ich za pomocne”. Miałem na myśli, że „nie muszą być stosowane” — a to zupełnie co innego. Czy według ciebie jest tu jakaś prawdziwa różnica: w Boskość naszego Pana należy wierzyć, niezależnie od tego, czy uważasz ją za pomocną, czy za „skandal” (w przeciwnym razie nie jesteś w ogóle chrześcijaninem), ale teoria zadośćuczynienia Anzelma nie znajduje się w takiej pozycji? Czy uznałbyś za chrześcijanina człowieka (i mógłby on być członkiem twojego kościoła), który powiedziałby: „Wierzę, że śmierć Chrystusa odkupiła człowieka od grzechu, ale nie potrafię nic powiedzieć na temat tego, w jaki sposób!”? Chciałem po prostu przekazać to, co jest wspólne dla nas wszystkich i starałem się uzyskać nihil obstat (nic nie stoi na przeszkodzie) od przyjaciół z różnych wspólnot. […] Dlatego nie ma większego znaczenia, co myślisz o mojej własnej teorii, ponieważ jest ona rozwijana tylko jako moja własna18

Oto niektóre z przykładów tego, jak Lewis różni się doktrynalnie od Whitefielda i Herberta. Lewis rzadko pokazuje swoją egzegezę. Nie zajmuje się bezpośrednio wieloma tekstami. Nie jest kimś, kto je wyjaśnia. Jego wartość nie leży w jego egzegezie biblijnej. Leży ona w innym miejscu. W kolejnym rozdziale częściowo zobaczymy, czym to miejsce jest.

Ironia umacniania moich doktrynalnych stanowisk 

Jeśli zastanawiasz się, czy Lewis osłabił moje zaangażowanie w doktryny, w których się nie zgadzamy, odpowiedź brzmi: wręcz przeciwnie. Było coś, co leżało u podstaw jego pracy — jego umysł — co miało ironiczny wpływ na mnie, budząc żywe uczucia i mocne przekonania, których on sam by nie podzielił.

Było coś w sposobie, w jakim czytał Pismo Święte, co sprawiło, że moje przekonanie co do nieomylności stało się mocniejsze, a nie słabsze. Było coś w sposobie, w jaki mówił o łasce i mocy Bożej, co sprawiło, że bardziej, a nie mniej doceniłem szczególność Reformacji. Było coś w sposobie, w jaki przedstawiał cuda wcielenia, co uczyniło mnie bardziej, a nie mniej podejrzliwym wobec jego własnego inkluzywizmu (zbawienie w innych religiach). Było coś w sposobie, w jaki mówił o doktrynie jako niezbędnej mapie drogowej, która prowadzi do rzeczywistości19, oraz w sposobie, w jaki cenił prawdę, rozum i precyzję myśli, co sprawiło, że bardziej, a nie mniej, ceniłem historyczne sformułowania biblijnych wyjaśnień tego, w jaki sposób dzieło Chrystusa zbawia grzeszników — tak zwane „teorie zadośćuczynienia”. 

Powołanie życiowe: ukazywać i bronić „chrześcijaństwa po prostu”

Może być tak, że niektórzy ze względu na Lewisa oddalili się od tego rodzaju przekonań i nie doświadczyli czegoś podobnego. Wątpię, by więcej osób zostało osłabionych w prawdziwych biblijnych przekonaniach niż wzmocnionych przez lekturę Lewisa. Niemniej jednak jestem pewien, że i to się zdarza. Niektórzy, na przykład, którzy przeszli z ewangelikalizmu na rzymski katolicyzm, twierdzą, że Lewis odegrał pewną rolę w tej pielgrzymce. Całe swoje chrześcijańskie życie poświęcił obronie i propagowaniu tego, co nazywał „chrześcijaństwem po prostu” –— „religii chrześcijańskiej rozumianej ubique et ab omnibus [wszędzie i przez wszystkich]”. 

Dla laika wydaje się oczywiste, że tym, co jednoczy ewangelików i anglokatolików przeciwko „liberałom” lub „modernistom”, jest coś bardzo przejrzystego i doniosłego, mianowicie fakt, że obaj całkowicie wierzą w nadprzyrodzoność, w stworzenie, upadek, wcielenie, zmartwychwstanie, drugie przyjście i cztery rzeczy ostateczne [śmierć, sąd, niebo, piekło]. To wiąże ich nie tylko ze sobą, ale także z religią chrześcijańską rozumianą jako ubique et ab omnibus.

Punkt widzenia, dla którego ta zgoda zdaje się być mniej ważna od podziałów albo przepaści oddzielającej ich obu od każdej innej pozbawionej cudów wersji chrześcijaństwa, jest dla mnie niezrozumiały. Być może problem polega na tym, że ci, którzy wierzą w nadprzyrodzoność, czy należą do „niskiego”, czy „wysokiego” kościoła, zebrani razem, nie mają swojej nazwy. Czy mogę zasugerować „kościół głęboki” lub też, jeśli zabraknie temu pokory, „chrześcijanie po prostu” Baxtera?20  

Albo, jak mówi w Problemie cierpienia, „Wierzyłem, że powtarzam starożytne i ortodoksyjne doktryny. […] Próbowałem nie przyjmować niczego, co nie byłoby wyznawane przez wszystkich ochrzczonych i komunikujących się chrześcijan”21. Wierzył, że gdy spojrzy się na chrześcijaństwo na przestrzeni wieków, ma ono zdumiewającą jedność, która ma wielką moc apologetyczną.

Sam zostałem najpierw wprowadzony w chrześcijańską klasykę, niemal przypadkowo, w rezultacie moich studiów nad j. angielskim. Niektórych, takich jak Hooker, Herbert, Traherne, Taylor i Bunyan, czytałem, ponieważ sami są wielkimi angielskimi pisarzami; innych, takich jak Boecjusz, św. Augustyn, Tomasz z Akwinu i Dante, czytałem, bo byli „wpływowi”. […] Można zauważyć, że są oni mieszanką reprezentatywną dla wielu kościołów, środowisk i epok. To daje mi jeszcze jeden powód dla czytania ich. Podziały w chrześcijaństwie są niezaprzeczalne, a niektórzy z tych pisarzy wyrażają je bardzo ostro. Jeśli jednak ktoś ulega pokusie myślenia — jak może ulec pokusie ktoś, kto czyta tylko współczesnych — że „chrześcijaństwo” jest słowem o tak wielu znaczeniach, że w ogóle nic nie znaczy, może ponad wszelką wątpliwość dowiedzieć się, wychodząc z własnego stulecia, że tak nie jest. Biorąc pod uwagę wieki, „chrześcijaństwo po prostu” okazuje się nie być mdłą międzywyznaniową przejrzystością, ale czymś konkretnym, spójnym i niewyczerpanym […] — tak jednoznacznie tym samym; rozpoznawalnym, niemożliwym do uniknięcia, zapachem, który jest dla nas śmiercią, dopóki nie pozwolimy mu stać się życiem […].

Wiem, bo to widziałem; i dobrze wiedzą o tym nasi wrogowie. Tę jedność każdy z nas może znaleźć, wychodząc poza swój wiek. […]. Wszedłeś teraz na wysoko położony wiadukt, który przecina wieki i który z perspektywy dolin wydaje się być tak wysoko, tak nisko z perspektywy gór, jest tak wąski, gdy porównamy go do rozległych bagien i tak szeroki, gdy porównamy go do ścieżki owiec22

Czego „chrześcijaństwo po prostu” nie oznaczało

Oznacza to, że Lewis rzadko próbował dystansować się od rzymskiego katolicyzmu lub jakiejkolwiek innej części chrześcijaństwa. Rzadko mówił o jakichkolwiek debatach wewnątrz samego chrześcijaństwa23. Ale błędem byłoby postrzeganie skupienia Lewisa na „chrześcijaństwie po prostu” jako przekonania, że wyznania chrześcijańskie są niepotrzebne lub że nie są cenne. Jest to ważne z dwóch powodów. Po pierwsze, niektórzy wykorzystali jego nacisk na „chrześcijaństwo po prostu”, żeby zlekceważyć teologiczne różnice pomiędzy denominacjami, czego Lewis nie zrobił. Po drugie, dostrzeżenie tego, co naprawdę myślał o denominacjach, pokazuje jak niezwykle ważna była dla niego prawda doktrynalna.

We wstępie do „Chrześcijaństwa po prostu”, pisze:

Liczę, że żaden z Czytelników nie dojdzie do wniosku, że „chrześcijaństwo po prostu” jest tu przedstawiane jako alternatywa dla istniejących wyznań — tak jakby ktoś mógł je wyznawać zamiast doktryny greckokatolickiej czy nauk kongregacjonalistów. „Chrześcijaństwo po prostu” przypomina raczej korytarz, z którego szereg drzwi prowadzi do różnych sal. Jeśli zdołam kogoś wprowadzić do tego korytarza, uda mi się dopiąć celu. Jednak kominków, posiłków czy foteli należy szukać w salach, nie na korytarzu. Korytarz to miejsce oczekiwania, miejsce zaglądania przez różne drzwi, a nie zamieszkania. Nawet w najgorszej sali (którakolwiek by nią była) lepiej będzie się mieszkać niż na korytarzu. Wprawdzie niektórym zejdzie w korytarzu dłuższy czas. […] 

Trzeba stale się modlić o światło — i nawet we własnej sali należy zacząć od przestrzegania tych zasad, które obowiązują w całym domu. Przede wszystkim zaś musisz pytać, które drzwi są prawdziwe — a nie wybierać tych, które ci najbardziej odpowiadają kolorem czy budową. Mówiąc prosto, nie należy pytać: „Czy podoba mi się taka forma nabożeństwa?”, ale „Czy te doktryny są prawdziwe? Czy tu mieszka świętość? Czy w tym kierunku prowadzi mnie sumienie? Czy niechęć, którą odczuwam przed zapukaniem do drzwi, bierze się z pychy, osobistych niechęci, czy jest jedynie kwestią smaku, a może nie odpowiada mi konkretny odźwierny?”.

Kiedy wejdziesz do własnej sali, zachowaj życzliwość dla tych, którzy wybrali inne drzwi albo nadal pozostają w korytarzu. Jeśli dokonali złego wyboru, tym bardziej potrzebują twojej modlitwy — a jeśli są twoimi wrogami, masz wręcz obowiązek modlić się za nich. Oto jedna z zasad obowiązujących w całym domu24

W przeciwieństwie do tak wielu zwolenników ekumenii w jego i naszych czasach Lewis wyniósł prawdę do decydującego punktu: „Przede wszystkim zaś musisz pytać, które drzwi są prawdziwe”. Gdy zastanawiasz się, w którym pokoju zamieszkać, pytasz, „Czy te doktryny są prawdziwe?”. Gdy twoje sumienie będzie świadczyć o tej prawdzie, wejdź przez drzwi.

Radykalnie różny od liberalizmu 

Mimo wszystkich odchyleń Lewisa od rozumienia zbawienia, które jest mi tak drogie, istniała radykalna różnica między nim a współczesną liberalną teologią i postmodernistycznym rozmyciem. Sposób, w jaki radzi sobie z radością i z prawdą absolutną, umieszcza go w innym świecie — świecie, w którym czuję się całkowicie jak w domu, świecie, w którym zarówno moje serce, jak i umysł są rozbudzone i bardziej żywe, spostrzegawcze, wrażliwe, żarliwe, pełne nadziei, zdumione i pełne pasji dla chwały Bożej. To właśnie połączenie doświadczania ukłucia radości ukształtowanej przez Boga i obrony obiektywnej, absolutnej prawdy, ze względu na bezwzględną rzeczywistość Boga, wyróżnia Lewisa jako rzadkiego i wspaniałego „dinozaura” we współczesnym świecie25. O ile mi wiadomo, po prostu nie ma nikogo innego, kto łączyłby te dwie rzeczy w taki sposób, jak robi to Lewis. 

Moja teza w tym rozdziale 

Moją tezą w tym rozdziale jest to, że romantyzm i racjonalizm Lewisa były ścieżkami, po których przyszedł do Chrystusa i są ścieżkami, na których żył i wykonywał swoją pracę. Ukształtowały go jako nauczyciela i pisarza z niezwykłymi darami logiki i porównywania — oraz ewangelizacji. To, co rozumiem przez „porównywania”, jak zobaczymy, jest niemal identyczne z tym, co w poprzednich rozdziałach nazwałem wysiłkiem poetyckim albo wysiłkiem dramatycznym. Lewis odkrył, że radość i rozum, tęsknota i logika, wskazują poza ten świat, a tym samym na głębsze znaczenie tego świata. Odkrył, że rezultatem tej tęsknoty i logiki (romantyzmu i racjonalizmu) było wytworzenie się specjalnego języka — wysiłku poetyckiego, pomysłowego użycia porównań — który oświetlił rzeczywistość tego, co istnieje, opisując ją w taki sposób, w jaki nie istnieje. W ten sposób spędził swoje życie, wskazując ludziom, nawet w swojej surowej prozie, na tego, który jest spoza świata, a który nadaje temu światu sens, Jezusa Chrystusa. 

1. Lewis romantyk

Przyjrzymy się najpierw jego romantyzmowi, a następnie jego racjonalizmowi i temu, w jaki sposób współdziałały one, prowadząc go do Chrystusa. Następnie zobaczymy, jak ta ścieżka doprowadziła go do postrzegania języka jako nośnika tego romantyzmu i racjonalizmu, i jak doprowadziło go to do bycia jednym z najbardziej skutecznych chrześcijańskich ewangelistów w XX wieku. Razem z Georgem Herbertem i Georgem Whitefieldem Lewis pokazał, że wysiłek twórczego i obrazowego mówienia i pisania — co nazwałem wysiłkiem poetyckim — był sposobem dostrzegania i ukazywania prawdy i piękna — ostatecznie prawdy i piękna Boga w Chrystusie.

Usuwanie starego zamętu    

W sierpniu 1932 roku niemal rok po tym jak wyznał swoją wiarę w Chrystusa26, Lewis usiadł i napisał swoją pierwszą powieść, zajęło mu to czternaście dni. Błądzenie pielgrzyma to mająca dwieście stron alegoria jego własnej pielgrzymki do wiary w Chrystusa. Podtytuł brzmi następująco: „Alegoryczna obrona chrześcijaństwa, rozumu i romantyzmu”. Broni więc bycia romantykiem, racjonalistą i chrześcijaninem.

Ale dziesięć lat później, kiedy ukazało się trzecie wydanie książki, dodał dziesięciostronicową przedmowę, aby przeprosić za niejasność i wyjaśnić, co rozumie przez bycie romantykiem. Pisze tam, „Przyczyną niejasności było (niezamierzone) «prywatne» znaczenie, jakie nadałem wówczas słowu «romantyzm»”27. Użyte przez niego słowo, jak sam mówi, opisuje „doświadczenie, które zajmuje centralne miejsce w tej książce”.

To, co rozumiałem pod pojęciem „romantyzmu” […] które i dzisiaj umieściłbym na stronie tytułowej […] [to] stale powracające doświadczenie, które zdominowało moje dzieciństwo i okres dojrzewania. Być może nieco pochopnie nazwałem je „romantycznością”, ponieważ przywoływała je natura nieożywiona i książki opowiadające o rzeczach niezwykłych28.

Romantyzm i ukłucia radości

Kiedy przyjrzymy się jego opisowi doświadczenia, o którym mówi, okazuje się, że jest ono tożsame z tym, co dziesięć lat później w swojej autobiografii nazywa radością29.

Doświadczenie [romantyzmu] to jest przeżywaniem głębokiej, silnej tęsknoty. Od innych tęsknot różnią je jednak dwie rzeczy. Po pierwsze, chociaż pragnienie jest silnie odczuwane, niekiedy nawet bolesne, jednak ono samo sprawia pewną rozkosz […]. Głód, jaki mu towarzyszy, jest lepszy od każdego poczucia sytości30.

Niezwykły jest przedmiot owego pragnienia. Ludzie niedoświadczeni (brak refleksji sprawia, że niektórzy pozostają takimi przez całe życie) zakładają, że gdy je odczuwają, dobrze wiedzą czego pragną. [Trochę rzeczy z przeszłości, wzburzony ocean, jakaś erotyka, piękna łąka, odległe planety, ważne osiągnięcia, poszukiwania, wielka wiedza itd.]

Wszystkie te wyobrażenia są jednak fałszywe. Dzisiaj wydaje mi się, że główna wartość tej książki polega na tym, iż została napisana przez człowieka, który dał się zwieść każdej z fałszywych odpowiedzi, który każdą z nich gruntownie zbadał, by odkryć zawarty w niej fałsz. W moich słowach nie ma próżności […]. Nie jest bynajmniej powodem do chluby, że poznałem tak wiele fałszywych odpowiedzi — dla ludzi, którzy tego nie doświadczyli, wydaje się to głupstwem31.

Dlatego doszedłem do wniosku, że gdyby człowiek wsłuchiwał się w nie uważnie i podążał za fałszywymi obiektami, dopóki nie odkryłby ich fałszu, dotarłby w końcu do jasnej i wyraźnej wiedzy, że ludzka dusza, została stworzona, by radować się przedmiotem, który nigdy nie zostanie jej w pełni dany. Nie, nie może zostać nawet wyobrażony jako dany w kontekście naszego subiektywnego sposobu istnienia i przestrzenno-czasowego doświadczenia32

Żywy dowód ontologiczny

Lewis nazwał to doświadczenie czymś w rodzaju żywego dowodu ontologicznego na istnienie Boga — a przynajmniej na istnienie czegoś poza stworzonym światem. „Dialektyka tego pragnienia” — jak powiedział — „jeśli będziemy za nim wiernie podążali […] dostarczy jakiś rodzaj ontologicznego dowodu — nie do refleksji, lecz do osobistego przeżywania”33.

Później, kiedy pisał Chrześcijaństwo po prostu, wyraził to w sposób najbardziej znany: „Jeśli znajduję w sobie pragnienie, którego żadne doświadczenie na tym świecie nie może zaspokoić, najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem jest to, że zostałem stworzony do innego świata”34.

Od ateizmu do Chrystusa

Tak więc istotą jego romantyzmu jest doświadczenie świata przez Lewisa, które wielokrotnie budziło w nim poczucie, że istnieje zawsze coś więcej niż ten stworzony świat — coś innego, coś poza światem naturalnym. Na początku myślał, że kłujące pragnienie i tęsknota były tym, czego naprawdę pragnął. Ale jego nawrócenie na teizm, a następnie do Chrystusa, oczyściło powietrze i pokazało mu, za czym tęsknił. Bóg pokonał ateizm Lewisa wiosną 1929 roku. Miał on wtedy trzydzieści lat.

Wyobraźcie sobie mnie, jak sam w moim pokoju w Magdalen, co wieczór, gdy, choć na sekundę oderwę się od pracy, odczuwam wyraźnie nieprzerwane i nieustępliwe zbliżanie się tego, którego tak szczerze pragnąłem nigdy nie spotkać. W końcu to, czego tak bardzo się obawiałem, stało się faktem. W letnim semestrze 1929 roku poddałem się, uznałem, że Bóg jest Bogiem, i ukląkłem do modlitwy. Byłem zapewne tamtego wieczoru najbardziej przygnębionym i opornym neofitą w całej Anglii. […] Któż jednak potrafi oddać należną cześć tej Miłości otwierającej swoje podwoje, aby można było wnieść grzesznika, który kopie, wyrywa się i rozgląda na wszystkie strony w poszukiwaniu drogi ucieczki?35

Nie był to jednak koniec walki. Dwa lata później, 1 października 1931, napisał do swojego przyjaciela Arthura: „Właśnie przeszedłem od wiary w Boga do definitywnej wiary w Chrystusa — w chrześcijaństwo”36. Ta wspaniała naprawdę jest prawdziwa. Bóg naprawdę posłał swojego Syna. Chrystus naprawdę zmarł za nasze grzechy. Naprawdę możemy otrzymać przebaczenie i życie wieczne w obecności Tego, na którego wskazywała cała radość.

Znaczenie radości: stworzony dla Boga

Lewis patrzył teraz inaczej na wszystkie swoje doświadczenia radości. Teraz wiedział, dlaczego to pragnienie było nieukojone, a jednocześnie przyjemne. Było to pragnienie Boga. Był to dowód na to, że został stworzony dla Boga. 

Książki lub muzyka, o których myśleliśmy, że to w nich znajduje piękno, zdradzą nas, jeśli im zaufamy; nie było go w nich, tylko przez nie przechodziło, a to, co przez nie przechodziło, było tęsknotą. Te rzeczy — piękno, pamięć o naszej własnej przeszłości — są dobrymi obrazami tego, czego naprawdę pragniemy; ale jeśli zostaną błędnie uznane za rzeczy same w sobie, zamieniają się w głupie bożki, łamiące serca swoich czcicieli. Nie są bowiem rzeczą samą w sobie; są jedynie zapachem kwiatu, którego nie znaleźliśmy, echem melodii, której nie słyszeliśmy, wieściami z kraju, którego nigdy jeszcze nie odwiedziliśmy37

Przez całe życie, jak mówił, „nieosiągalny zachwyt unosił się tuż poza zasięgiem [mojej] świadomości”38. „Najsłodszą rzeczą w całym moim życiu było pragnienie […] znalezienia miejsca, z którego pochodzi całe piękno”39. Ale kiedy Lewis narodził się na nowo, aby ujrzeć chwałę Boga w Chrystusie, nigdy więcej nie powiedział, że nie wie, skąd pochodzi piękno. Wiedział teraz, gdzie wskazuje wszelka radość. Na ostatniej stronie swojej autobiografii wyjaśnia różnicę w swoim doświadczeniu radości teraz i przedtem. 

Jak sądzę […] od czasu mojego nawrócenia doświadczałem dawnego ukłucia Radości i jej słodko-gorzkiego smaku tak samo często i tak samo wyraźnie jak we wcześniejszych okresach mojego życia. Teraz wiem, że doświadczenie to, jako stan mojego umysłu, nie miało nigdy znaczenia, które mu kiedyś przypisywałem. Było ważne tylko o tyle, o ile wskazywało drogę ku czemuś innemu, na zewnątrz mnie. Dopóki wątpiłem o samym celu, ten znak wydawał mi się ze zrozumiałych powodów czymś wielkim. Kiedy zgubimy się w lesie, znalezienie drogowskazu jest dla nas wielkim wydarzeniem. Ten, kto zobaczył go pierwszy, woła innych, a oni gromadzą się wokół niego i przyglądają się tabliczce. Ale kiedy odnaleźliśmy drogę i podążając nią, co jakiś czas mijamy drogowskazy, nie zatrzymujemy się, by na nie patrzeć. Dodają nam otuchy i jesteśmy wdzięczni władzom, że kazały je ustawić. Nie zatrzymujemy się jednak i nie podziwiamy ich. Przynajmniej nie zdarza się to często, a w każdym razie nie na drodze, którą podążamy teraz — chociaż tu drogowskazy są zrobione ze srebra, a napisy na nich ze szczerego złota. „Pragniemy być w Jeruzalem”40.

Chrześcijanin z nie mniej romantyczną radością 

Lewis przestał więc zamieniać radość w bożka, gdy dzięki łasce odkrył, że było to coś, co „wskazywało drogę ku czemuś innemu, na zewnątrz mnie”, a mianowicie, ku Bogu. Clyde Kilby ocenił to bardzo wysoko u Lewisa: 

[Dla Lewisa Radość jest] pragnieniem, którego żadne naturalne szczęście nigdy nie zaspokoi, życiowym drogowskazem w kierunku nieba […] które dało nam taką rozkosz, a jednak jest skromnym znakiem prawdziwego uniesienia, jakie On ma w niebie dla odkupionych dusz […]. Kulminacja Sehnsucht [tęsknoty, Radości] w rapsodycznej radości nieba jest, przynajmniej dla mnie, najsilniejszym pojedynczym elementem u Lewisa. W taki czy inny sposób unosi się nad prawie każdą z jego książek i sugeruje mi, że apokaliptyczna wizja Lewisa jest być może bardziej realna niż wizja kogokolwiek od czasów świętego Jana na Patmos41.

To „inne i zewnętrzne” było cudowne, nawet zanim dowiedział się, że tym za czym tęskni jest Bóg. A teraz, kiedy stał się chrześcijaninem, ta przeszywająca tęsknota nie odeszła tylko dlatego, że wiedział już, co to było: „Od czasu mojego nawrócenia doświadczałem dawnego ukłucia Radości i jej słodko-gorzkiego smaku tak samo często i tak samo wyraźnie jak we wcześniejszych okresach mojego życia”.

Sedno życia każdego człowieka

Alen Jacobs mówi: „Nic nie było bliższe rdzeniowi jego istoty niż to doświadczenie”42. Sam Lewis stwierdza: „W pewnym sensie sedno mojego życia nie dotyczy niczego innego”43. Kiedy czytamy jego powtarzające się opisy tego doświadczenia romantyzmu lub radości w książkach Zaskoczony Radością, Błądzenie pielgrzyma, Problem cierpienia i Brzemię chwały, widzi się, że Lewis nie postrzega tego jako dziwactwa swojej osobowości, ale jako cechę człowieczeństwa. W tym sensie wszyscy jesteśmy romantykami. Devin Brown mówi, że to, że Lewis „posługiwanie się inkluzywnym ty w tych fragmentach […] sprawia, że jasne jest, iż Lewis wierzy, że jest to tęsknota, którą wszyscy odczuwamy. […] Można powiedzieć, że jest to sedno życia każdego człowieka”44.

Na przykład, w Problemie cierpienia Lewis stwierdza, że nawet ludzie, którzy myślą, że nigdy nie pragnęli nieba, nie widzą wszystkiego wyraźnie. 

Są takie momenty, kiedy myślę, że nie pragniemy nieba, ale częściej zastanawiam się, czy w głębi serca kiedykolwiek pragnęliśmy czegoś innego […] kuszących przebłysków, obietnic, które nigdy się nie spełniły, echa, które ucichło, gdy tylko wpadło w ucho. Ale gdyby […] kiedykolwiek pojawiło się echo, które nie umarłoby, ale przerodziło się w sam dźwięk — wiedziałbyś o tym. Ponad wszelką wątpliwość powiedziałbyś: „to wreszcie jest to, do czego zostałem stworzony”45

Tak więc Lewis dostrzegł w swoim własnym doświadczeniu romantyzmu uniwersalne ludzkie doświadczenie. Wszyscy jesteśmy romantykami. Wszyscy doświadczamy od czasu do czasu — niektórzy częściej niż inni, a niektórzy intensywniej niż inni — tęsknoty, której ten świat nie może zaspokoić, poczucia, że musi być coś więcej. 

2. Lewis racjonalista

Przejdźmy teraz do racjonalizmu Lewisa. Podobnie jak w przypadku romantyzmu, mam tu na myśli coś innego niż niektóre powszechne ujęcia filozoficzne tego terminu. Wszystko, co mam na myśli, to jego głębokie oddanie byciu racjonalnym — zasadzie, że istnieje prawdziwa racjonalność i że jest ona zakorzeniona w absolutnym rozumie, Bożym rozumie.

Miłośnik prawa niesprzeczności 

Pamiętajmy, że podtytuł Błądzenia pielgrzyma to Alegoryczna obrona chrześcijaństwa, rozumu i romantyzmu. Wiemy już, co autor rozumiał przez romantyzm. Teraz zapytajmy, co rozumiał przez rozum i jak tego bronił. 

Najprostszym sposobem dotarcia do sedna racjonalizmu Lewisa jest stwierdzenie, że wierzył on w prawo niesprzeczności oraz uważał, że tam, gdzie prawo to zostaje porzucone, nie tylko prawda jest zagrożona, lecz również romantyzm i radość. Prawo niesprzeczności mówi po prostu, że przeciwstawne stwierdzenia nie mogą być jednocześnie prawdziwe w tym samym czasie i w ten sam sposób. 

Lewis postrzegał logikę jako prawdziwy wyraz ostatecznej rzeczywistości. Prawa logiki nie są ludzkimi konwencjami utworzonymi w różny sposób w zależności od kultury. Są one zakorzenione w tym, jaki jest Bóg. Prawa te czynią realnym prawdziwe poznanie rzeczywistości. „Dochodzę do wniosku”, pisze, „że logika jest prawdziwym sposobem wglądu w sposób, w jaki prawdziwe rzeczy muszą istnieć. Innymi słowy, prawa myśli są również prawami rzeczy: rzeczy w najodleglejszej przestrzeni i najodleglejszym czasie”46.

Logika jako równoległa ścieżka do Boga 

To przywiązanie do podstawowych praw logiki lub racjonalności zaprowadziło Lewisa na filozoficzną ścieżkę do tego samego Chrystusa, którego znalazł na ścieżce romantyzmu lub radości. Ujął to tak: „Ta żywa dialektyka [mojego romantyzmu] i jedynie uargumentowana dialektyka mojego filozoficznego postępu wydają się prowadzić do jednego celu”47, a mianowicie do prawdziwości teizmu i chrześcijaństwa oraz Chrystusa jako Zbawiciela świata.

Na ścieżce romantyzmu Lewis był wielokrotnie prowadzony do spojrzenia poza naturę w celu odnalezienia ostatecznej rzeczywistości — ostatecznie do Boga w Chrystusie — ponieważ jego pragnień nie można było wytłumaczyć jako wytworu tego świata. W jaki sposób to samo dokonało się za pomocą rozumu?

Przyjrzał się filozoficznej, naukowej kosmologii wyłaniającej się we współczesnym świecie i doszedł do wniosku, że jest ona wewnętrznie sprzeczna.

Jeśli przyjmuję naukową kosmologię w całości (która wyklucza istnienie rozumnego, osobowego Boga), to nie tylko nie pasuję do chrześcijaństwa, lecz nie pasuję nawet do nauki. Jeśli umysły są całkowicie zależne od mózgów, a mózgi od biochemii, a biochemia (na dłuższą metę) od niemającego znaczenia przepływu atomów, nie jestem w stanie zrozumieć, jak myśli tych umysłów miałyby mieć większe znaczenie niż szum wiatru wśród drzew. To jest dla mnie test ostateczny48.

Innymi słowy, współcześni ludzie konstruują światopogląd, który traktuje ich myśli jak odpowiednik wiatru wśród drzew. A następnie nazywają te myśli prawdziwymi. Według Lewisa jest to sprzeczność. Ateista używa swojego umysłu do stworzenia światopoglądu, który unieważnia używanie jego umysłu. 

O to właśnie chodziło Lewisowi w tytule książki Koniec człowieczeństwa. Jeśli podstawą logiki (jak prawo niesprzeczności) i sądów wartościujących (jak sprawiedliwość i piękno) nie jest Bóg, to człowiek zostaje obalony. Jego umysł nie jest niczym więcej niż szelestem liści, a jego sądy wartościujące są niczym więcej niż falami na stawie. 

Bunt nowych ideologii przeciwko Tao [absolutności podstawowych zasad — i ostatecznie przeciwko Bogu] jest sprzeciwem gałęzi wobec drzewa: gdyby buntownikom się powiodło, odkryliby, że zniszczyli samych siebie49

Lewis porównuje ateistyczną kosmologię do snu, a teologię chrześcijańską do przebudzenia. Kiedy jesteś przebudzony, jesteś w stanie odróżnić jawę od snu. Ale kiedy śnisz, nie jesteś w stanie. Podobnie:

Teologia chrześcijańska mieści się w nauce, sztuce, moralności i religiach sub chrześcijańskich. Naukowy punkt widzenia nie mieści się w żadnej z tych rzeczy, nawet w samej nauce. Wierzę w chrześcijaństwo tak, jak wierzę, że Słońce wzeszło, nie tylko dlatego, że je widzę, ale dlatego, że dzięki niemu widzę wszystko inne50

Ścieżka wiodąca do rozstrzygnięcia sprawy Chrystusa

Oto jak opisuje drogę, na której te myśli doprowadziły go do uznania chrześcijaństwa za prawdziwe:

Na podstawie tych przesłanek i innych im podobnych dochodzimy do wniosku, że niezależnie od tego, co jest prawdą, popularna kosmologia naukowa z pewnością nią nie jest. […] Coś takiego jak filozoficzny idealizm lub teizm musi, w najgorszym razie, być mniej nieprawdziwe niż to. A idealizm okazał się, gdy potraktowało się go poważnie, ukrytym teizmem. Kiedy już przyjąłeś teizm, to nie mogłeś zignorować twierdzeń Chrystusa. A gdy je przeanalizowałeś, okazało się, że nie możesz przyjąć żadnego pośredniego stanowiska. Albo był szaleńcem, albo Bogiem. A On nie był szaleńcem51.

Prawda i radość, logika i tęsknota — dwie ścieżki, jeden cel

Widzieliśmy już, że zarówno romantyzm, jak i racjonalizm Lewisa doprowadziły go do Chrystusa. Jego trwające całe życie, powtarzające się doświadczenie tęsknoty, której nie potrafił wyjaśnić na podstawie tego świata, doprowadziło go poza ten świat do Boga i ostatecznie do Chrystusa. Z kolei jego życiowe doświadczenie rozumu i logiki pozwoliło mu dostrzec, że prawda, piękno, sprawiedliwość i nauka nie miałyby żadnej wartości, gdyby nie istniał transcendentny Bóg, w którym są one zakorzenione.

Rzeczywiście, najcenniejsze doświadczenie jego życia — tęsknota za Bogiem i odnalezienie Go — byłoby niczym, gdyby nie było absolutnej prawdy i racjonalnej możliwości jej poznania. 

Gdy Lewis ujrzał historycznego Chrystusa i wiecznego, obiektywnie istniejącego, absolutnie realnego Boga jako przedmiotu swojej niedającej się zaspokoić tęsknoty (swojej radości), wiedział, że jeśli zabraknie prawdy, jeśli zabraknie obiektywnej rzeczywistości, jeśli zabraknie możliwości poznania, jeśli zabraknie rozumu, wtedy radość stanie się mirażem, czego obawiał się przez całe życie. Chrześcijaństwo było końcem jego poszukiwań właśnie dlatego, że było prawdziwe. Chrystus jest prawdziwy. Bóg jest prawdziwy. Prawda jest prawdziwa. W taki oto sposób opisuje związek między prawdą i radością.

Nie miałem wątpliwości co do tego, że Radość jest rodzajem pragnienia […]. Pragnienie jednak nie jest skierowane ku sobie, ale ku swemu przedmiotowi. […] Forma upragnionego przedmiotu zawiera się w samym pragnieniu. To przedmiot pragnienia czyni je ostrym lub słodkim, grubiańskim lub wykwintnym, „niskim” lub „wysokim”. On także czyni samo pragnienie pożądanym lub znienawidzonym. Zrozumiałem (i to odkrycie było najbardziej niesamowite ze wszystkich), że tak samo jak nie miałem racji, przyjmując za prawdziwy przedmiot mojego pragnienia Ogród Hesperyd, nie miałem racji, przypuszczając, że w tym czego pożądam, jest sama Radość. Radość bowiem, jeśli uznać ją za stan umysłu, okazuje się zupełnie bezwartościowa. Cała wartość musi się zawierać w tym, czego Radość była pragnieniem. A to coś, widziałem jasno, nie mogło być żadnym stanem mojego umysłu ani ciała52

Bez prawdy nie ma radości  

Oto kluczowe powiązanie między prawdą a radością. „Radość sama w sobie, traktowana po prostu jako wydarzenie w moim umyśle, okazała się nie mieć żadnej wartości. Cała wartość musi się zawierać w tym, czego radość była pragnieniem”. Widzimy więc, o co toczy się gra. Cały współczesny świat — a tym bardziej świat postmodernistyczny — oddalał się od tego przekonania. Teologia liberalna i postmodernistyczni cynicy, którzy gardzą twierdzeniami, popłynęli z prądem niewiary — subiektywizmu i relatywizmu. Lewis przeciwstawiał się temu z całych sił53

Subiektywizm i relatywizm oznaczają „koniec człowieczeństwa”. Ostatecznie oznacza to zagładę cywilizacji54. Ale na długo przedtem oznacza to zagładę radości, ponieważ, jak Lewis przekonał się, gdy został chrześcijaninem, atak na obiektywną realność Boga jest atakiem na radość. „Radość sama w sobie, traktowana po prostu jako wydarzenie w moim umyśle, okazała się nie mieć żadnej wartości. Cała wartość musi się zawierać w tym, czego radość była pragnieniem”. Cała wartość tkwiła w Bogu. Bez Boga wydarzenie w moim umyśle zwane radością jest całkowicie pozbawione znaczenia.

Tak więc dla Lewisa doświadczenie radości i prawdy, tęsknoty i logiki, romantyzmu i racjonalizmu, sprzysięgły się, by doprowadzić go do Chrystusa. Teraz te dwie ścieżki razem będą zachowywały i pogłębiały jego doświadczenie Chrystusa i wyzwolą życie pełne porównań — poetyckiego wysiłku — co uczyni go jednym z najbardziej światłych pisarzy chrześcijańskich XX wieku. 

3. Lewis jako mistrz porównań

Z jednej strony Lewis doszedł do Chrystusa jako swego Pana i Boga drogą romantyzmu, czyli nieukojonej tęsknoty, z drugiej strony drogą racjonalizmu, czyli logiki. Oba te doświadczenia wymagały od niego przyjęcia za rzeczywistość czegoś spoza tego materialnego świata, czegoś innego, czegoś więcej niż ten świat. Obie ścieżki ostatecznie zbiegły się w Jezusie Chrystusie jako Stwórcy i Odkupicielu oraz najwyższym spełnieniu wszelkiej naszej tęsknoty i podstawie naszego wszelkiego rozumowania.

Zarówno romantyzm, jak i racjonalizm — tęsknota i logika — wyprowadziły Lewisa poza ten świat po to, aby mógł znaleźć znaczenie i wartość tego świata. Ten świat nie mógł zaspokoić jego najgłębszych pragnień. I ten świat nie mógł nadać znaczenia jego najprostszej logice. Pragnienia znalazły pełne i długotrwałe spełnienie, a prawdziwe twierdzenia rozumu znalazły uzasadnienie w Bogu, a nie w tym świecie. 

Tęsknota i logika jako klucz do porównań

To podwójne doświadczenie romantyzmu i racjonalizmu, prowadzące ostatecznie do Boga, dało Lewisowi klucz do mocy języka do ukazania głębszego znaczenia świata, a mianowicie klucz do porównań. Klucz do porównań rozumiem następująco: Porównanie jakiegoś aspektu rzeczywistości do czegoś, czym nie jest, może ujawnić więcej tego, czym jest. 

Bóg stworzył coś, co nie jest Bogiem. Uczynił nieboga środkiem do objawienia i poznania Boga. Lewis znalazł klucz do tego, czym naprawdę jest świat, poprzez bycie prowadzonym poza świat do czegoś innego niż świat, a mianowicie do Boga. Odkrył, że ten świat był najbardziej wiarygodny i prawdziwy, gdy wskazywał poza siebie.

Rozumował w ten sposób: jeśli klucz do najgłębszego znaczenia tego świata leży poza światem, to świat prawdopodobnie zostanie najlepiej wyjaśniony nie tylko poprzez opisanie świata jako tego, czym jest, ale poprzez porównanie świata do tego, czym nie jest.

Częścią tego, co sprawia, że Lewis jest tak pouczający prawie we wszystkim, czego się dotknie, jest jego niesłabnąca racjonalna przejrzystość i jego wszechobecne stosowanie porównań. Metafora, analogia, ilustracja, porównanie, poezja, opowiadanie, mit — wszystko to są sposoby na porównywanie aspektów rzeczywistości do tego, czym one nie są, po to, by pokazać bardziej, czym

Paradoks mówienia o tym, czym coś nie jest, aby pokazać, czym jest

Na pewnym poziomie wydaje się to paradoksalne, aby porównać coś do tego, czym nie jest, aby pokazać dokładniej, czym jest. Ale tego właśnie nauczyło Lewisa życie. A on poświęcił całe swoje życie na ilustrowanie tej prawdy i jej obronę. Aby wyjaśnić esej, który wysłał do T. S. Eliota, napisał do niego w 1931 roku: „Całość [tego eseju], gdy zostanie ukończony […] potwierdzi doktrynę romantyzmu o wyobraźni jako niosącej prawdę zdolności, choć nie do końca takiej, jak rozumieli ją romantycy”55.

Lewis doświadczał tego przez całe życie — mocy werbalnych obrazów do wyjaśniania rzeczywistości. Ale kiedy stał się chrześcijaninem, ten głęboko zakorzeniony sposób postrzegania świata został wykorzystany dla wyjaśniania prawdy we wszystkim, co pisał. W 1954 roku Lewis wysłał listę swoich książek do Milton Society of America i wyjaśnił, co je łączy w następujący sposób:

Żyjący we mnie człowiek obdarzony wyobraźnią jest starszy, bardziej aktywny i w tym sensie bardziej zasadniczy niż pisarz religijny czy krytyk. To on sprawił, że po raz pierwszy spróbowałem (z niewielkim sukcesem) zostać poetą. […] To on po moim nawróceniu doprowadził mnie do ucieleśnienia mojej wiary religijnej w formach symbolicznych lub mitopeicznych, od postaci Krętacza po coś w rodzaju teologicznego science-fiction. I oczywiście to on był tym, który w ostatnich kilku latach nakłonił mnie do napisania serii opowieści dla dzieci o Narnii56

Wyobraźnia dla potrzeb rzeczywistości

W więcej niż jednym miejscu Lewis mówi nam, dlaczego literatura wyobraźni stała się tak ważną częścią jego powołania. Wszystkie te formy porównań posiadają paradoksalny efekt ujawniania aspektów rzeczywistości, których często nie dostrzegamy.

W liście z 1940 r., napisał, „Mitologie […] są produktem wyobraźni w tym sensie, że ich treść jest wyobrażona. Te bardziej twórcze są «bliskie celu» w tym sensie, że przekazują nam więcej rzeczywistości57. Innymi słowy, porównując rzeczywistość do tego, czym nie jest, dowiadujemy się więcej o tym, czym jest.

W swoim eseju „On Stories” Lewis odnosi się do starożytnego mitu o Edypie, i mówi: „Może nie być «jak prawdziwe życie» w powierzchownym znaczeniu: niemniej daje to nam obraz tego, jak rzeczywistość może wyglądać w jakimś głębszym wymiarze”58

Lewis nazywa trylogię Tolkiena Władca Pierścieni „wspaniałym romansem”59 i komentuje ją w liście z 1958 roku: „Wspaniały romans jest podobny do kwiatu, którego zapach przypomina ci coś, czego dokładnie nie potrafisz umiejscowić. […] Nigdy nie spotkałem Entów ani Elfów — ale to uczucie, poczucie ogromu przeszłości, zmniejszającego się niebezpieczeństwa, heroicznych zadań wykonywanych przez pozornie nieheroicznych ludzi, dystansu, ogromu, obcości, swojskości (wszystko zmieszane razem) jest dokładnie tym, czym jest dla mnie życie”60

W przedmowie do Błądzenia pielgrzyma dzieli się uwagami: „Każda dobra alegoria nie jest po to, by ukrywać, lecz by ujawniać; by uczynić świat wewnętrzny bardziej namacalnym poprzez nadanie mu (za pomocą wyobraźni) bardziej konkretnego uosobienia”61. W swoim poemacie Impenitence, broni stworzonych w wyobraźni mówiących zwierząt, twierdząc, że są one

Maskami noszonym przez człowieka, szkicami, karykaturami natury stworzonymi, by pokazać nas samych62.

Innymi słowy, heroiczny mit, przenikliwa alegoria, wielki romans i gadające zwierzęta są „maskami […] stworzonymi, by pokazać”. I znowu, paradoks porównania — przedstawianie jakiegoś aspektu rzeczywistości jako tego, czym nie jest, aby ujawnić więcej tego, czym jest

Porównania wszędzie, nie tylko w wierszach i opowiadaniach

Aby nie sprawiać mylnego wrażenia, że Lewis posługiwał się porównaniami tylko w swojej poezji lub fikcji, warto podkreślić, że robił to wszędzie — we wszystkim, co napisał. Mity, alegorie, romanse i bajki są rozszerzonymi metaforami. Ale myślenie i pisanie metaforyczne, oparte na wyobraźni i analogiczne było obecne wszędzie w życiu i twórczości Lewisa.

Lewis był poetą, mistrzem rzemiosła i twórcą obrazów we wszystkim, co pisał Alister McGrath zauważa, że tym, co przyciąga czytelników kazań, esejów i dzieł apologetycznych Lewisa, a nie tylko jego powieści, była jego umiejętność pisania prozy zabarwionej poetycką wizją, której starannie opracowane frazy pozostają w pamięci, ponieważ urzekły wyobraźnię. Cechy, które kojarzymy z dobrą poezją — takie jak uznanie dla brzmienia słów, bogate i sugestywne analogie oraz obrazy, żywe opisy i liryczny sens — wszystko to znajdujemy w prozie Lewisa63

Myślę, że to właśnie jest prawdą i sprawia, że czytanie jego dzieł na prawie każdy temat jest nie tylko odświeżające i pouczające, ale także stanowi świetny przykład tego, jak myśleć i pisać o wszystkim.

Walter Hooper oddaje to tak:

Próbka wszystkich dzieł Lewisa ujawni tego samego człowieka w jego poezji, co w jego jasnej i błyskotliwej prozie. Jego cudowna wyobraźnia jest wiodącym wątkiem. Nieustannie pracuje. […]. I właśnie dlatego, jak sądzę, jego wielbiciele uważają, że tak przyjemnie jest być pouczanym przez niego w tematach, o które dotąd specjalnie nie dbali. Wszystko, czego się dotknął, miało w sobie jego rodzaj magii64

Naprawdę przyjemnie jest być instruowanym przez mistrza porównań. Obrazy, analogie, kreatywne ilustracje, metafory oraz zaskakujące zwroty frazeologiczne są przyjemne. „Odpowiednio wypowiedziane słowo jest jak złote jabłko w srebrnych rzeźbach” (Prz 25:11, UBG). Nawet Salomon używa obrazu, by uczcić przyjemność płynącą z obrazów. Nie chodzi mi jednak o przyjemność płynącą z porównań, ale o ich moc oświecania, moc objawiania prawdy. 

  Romantyzm i racjonalizm Lewisa — jego nieukojona tęsknota i jego wymagająca zasadności logika — wskazywały poza świat w poszukiwaniu klucza do zrozumienia świata. Odkrył, że jeśli klucz do poznania najgłębszego znaczenia świata znajduje się poza nim — w jego Stwórcy i Odkupicielu, Jezusie Chrystusie — to sam świat prawdopodobnie zostanie najlepiej oświecony nie tylko przez opisanie świata jako tego, czym jest, ale przez porównanie świata do tego, czym nie jest.

Niesłabnące przywiązanie Lewisa do porównań — używania obrazów, analogii, metafor i zaskakujących zestawień, nawet w jego najbardziej logicznych demonstracjach prawdy — nie wynikało głównie z większej przyjemności, jaką to może dać, ale z głębszej prawdy, którą może ujawnić. Lewis kochał prawdę. Kochał obiektywną rzeczywistość. Wierzył, że można poznać prawdę o tym świecie i prawdę o Bogu. Wierzył, że użycie rozumu jest niezbędne do poznania i obrony prawdy. Ale wierzył również, że istnieją głębiny prawdy i wymiary rzeczywistości, które lepiej niż rozum objawić może porównanie.

„Tylko ci, którzy wierzą w nadprzyrodzoność, mogą zobaczyć naturę”

Jeśli nie dostrzeżemy, że ten świat nie jest ostateczną rzeczywistością, a jedynie ją przypomina, nie ujrzymy i nie będziemy delektować się tym światem jako cudem, którym jest. Lewis wchodzi na szczyt swojej metaforyki, gdy wyjaśnia to za pomocą swojej przepełnionej obrazami prozy w tym akapicie z książki Cuda.  

Angielskość języka angielskiego jest słyszalna tylko dla tych, którzy znają także inne języki. W ten sam sposób i z tego samego powodu tylko ci, którzy wierzą w nadprzyrodzoność, potrafią naprawdę dostrzec naturę. Musisz trochę się od niej oddalić, potem odwrócić i spojrzeć ponownie. Wtedy w końcu prawdziwy krajobraz stanie się widoczny. Musisz skosztować, choćby przez chwilę, czystej wody spoza świata, zanim będziesz mógł być wyraźnie świadomy gorącego, o słonym posmaku nurtu Natury. Traktowanie jej jak Boga albo Wszystko oznacza utratę jej istoty i przyjemności z niej pochodzącej [uwaga: istoty i przyjemności]. Odejdź, odwróć się, a zobaczysz […] ten zdumiewający ogrom niedźwiedzi, dzieci i bananów: ten nieumiarkowany potop atomów, orchidei, pomarańczy, nowotworów, kanarków, pcheł, gazów, tornad i ropuch. Jak mógłbyś kiedykolwiek pomyśleć, że to jest ostateczna rzeczywistość? Jak mógłbyś pomyśleć, że to tylko scena dla moralnego dramatu mężczyzn i kobiet? Ona jest sobą. Nie okazuj jej ani czci, ani pogardy. Spotkaj się z nią i poznaj ją. […] Teologowie mówią nam, że ona, podobnie jak my, ma zostać odkupiona. „Marność”, której została poddana, była jej chorobą, a nie jej istotą. Zostanie uzdrowiona pod względem charakteru: nie zostanie oswojona (nie daj Boże) ani wysterylizowana. Nadal będziemy w stanie rozpoznać naszą starą przeciwniczkę, przyjaciółkę, towarzyszkę zabaw i przybraną matkę, tak udoskonaloną, że będzie nie mniej, ale bardziej sobą. I to będzie miłe spotkanie65.

„Tylko ci, którzy wierzą w nadprzyrodzoność, mogą zobaczyć naturę”. Jedynymi ludźmi, którzy mogą poznać przerażający cud świata, są ci, którzy wiedzą, że świat nie jest najwspanialszą i najbardziej przerażającą rzeczywistością. Świat jest porównaniem. Ścieżka romantyzmu nauczyła Lewisa, że ten świat jest porównaniem — ostateczne zaspokojenie naszych tęsknot nie znajduje się na tym świecie. Ścieżka racjonalności nauczyła Lewisa, że świat jest porównaniem. Ostateczne potwierdzenie naszego rozumowania nie znajduje się na tym świecie. A ponieważ ten świat jest porównaniem — nie jest celem naszej tęsknoty ani podłożem naszej logiki — dlatego ujawnia się przez to, czym naprawdę jest — przez porównanie.

4. Lewis ewangelista

Co czynił Lewis we wszystkich swoich dziełach — we wszystkich swoich porównaniach, w całym tym poetyckim wysiłku, w całym swoim przesiąkniętym porównaniami rozumowaniu? Wskazywał. Odkrywał. Ukazywał chwałę Boga w obliczu Jezusa. Prowadził ludzi do Chrystusa. Dwie ścieżki, które znał najlepiej, to ścieżki romantyzmu i racjonalizmu — tęsknoty i logiki. Są to więc ścieżki, którymi prowadził ludzi do Chrystusa. 

Prawdziwy cel życia 

Jedną z rzeczy, która zrodziła mój podziw dla niego, mimo dzielących nas różnic doktrynalnych, jest jego krystalicznie czysta, bezwstydna wiara w to, że ludzie są zgubieni bez Chrystusa i że każdy chrześcijanin powinien próbować ich pozyskać, włączywszy w to światowej sławy uczonych zajmujących się średniowieczną i renesansową literaturą. W przeciwieństwie do wielu niepewnych, skrytych, nieokreślonych i spragnionych aprobaty chrześcijan, Lewis mówi otwarcie: „Zbawienie pojedynczej duszy jest ważniejsze od stworzenia i przechowywania wszystkich eposów i tragedii tego świata”66. I jeszcze raz: „Chwała Boża i, jako nasz jedyny środek do uwielbienia Go, zbawienie ludzkich dusz, jest prawdziwym celem życia”67. 

To właśnie robił w całym swoim porównywaniu i całym swoim rozumowaniu. Kiedy w 1958 roku spotkał się z krytyką ze strony Normana Pittengera za zbytnie uproszczenia w przedstawianiu wiary chrześcijańskiej, Lewis odpowiedział w sposób, który pokazuje nam, co czynił w całej swojej pracy:  

Kiedy zaczynałem, chrześcijaństwo docierało do ogromnej masy moich niewierzących rodaków albo w bardzo emocjonalnej formie oferowanej przez głosicieli odnowy religijnej, albo w niezrozumiałym języku wysoce kulturalnych duchownych. Do większości ludzi nie docierało ani jedno, ani drugie. Moje zadanie polegało więc jedynie na byciu tłumaczem — kimś, kto przekłada doktrynę chrześcijańską lub to, co za taką uważa, na język potoczny, na język, którego nieuczeni ludzie będą słuchać i który będą w stanie zrozumieć. […] Dr Pittenger byłby bardziej pomocnym krytykiem, gdyby doradził lekarstwo i pomógł nazwać poszczególne choroby. Jak on sam wykonuje tę pracę? Jakie metody i z jakim powodzeniem stosuje, gdy próbuje nawrócić wielką rzeszę sklepikarzy, prawników, pośredników nieruchomości, pracowników zakładów pogrzebowych, policjantów i rzemieślników, którzy otaczają go w jego własnym mieście?68

Lewis przyszedł do Chrystusa po zbieżnych ścieżkach romantyzmu i racjonalizmu. Jako chrześcijanin stał się mistrzem myślenia i mistrzem porównań — mistrzem poetyckiego wysiłku w opowiadaniach i esejach. Oto kim był i oto co wiedział. I tak właśnie prowadził swoją ewangelizację. Podejmował każdy romantyczny i każdy racjonalny wysiłek, aby pomóc ludziom zobaczyć to, co on dostrzegł poprzez swój poetycki wysiłek — chwałę Jezusa Chrystusa, cel wszystkich jego pragnień i solidną podstawę wszystkich jego myśli.

Przypisy

  1. Peter Kreeft, C. S. Lewis: A Critical Essay (Grand Rapids, MI: Eerdmans, 1969), 4.
  2. Ruth Pitter, cytat za: Alan Jacobs, The Narnian (New York: HarperOne, 2005), xxii.
  3. C. S. Lewis, Surprised by Joy (New York: Harcourt, Brace, & World, 1955), 135. Zob. C.S. Lewis, Zaskoczony radością, Palabra, Warszawa 1999, s. 134.
  4. Ibid., 181.
  5. Ibid., 179.
  6. Alister McGrath, C. S. Lewis—A Life: Eccentric Genius, Reluctant Prophet (Carol Stream, IL: Tyndale, 2013), 210.
  7. Ibid., 166.
  8. Jonathan Luxmoore, „C. S. Lewis «Couldn’t Touch Anything without Illuminating It»”, National Catholic Reporter, dostęp: December 18, 2013, http:// www.ncronline.org /news/art-media/cs-lewis-couldnt-touch-anything-without-illuminating-it.
  9. Walter Hooper, ed., The Collected Letters of C. S. Lewis: Books, Broadcasts, and War, 1931–1949 (San Francisco: HarperCollins, 2007), 2:445, wyróżnienie dodane.
  10. C. S. Lewis, „The World’s Last Night”, w C. S. Lewis: Essay Collection and Other Short Pieces, ed. Lesley Walmsley (London: HarperCollins, 2000), 45. Zobacz także: studium Michaela Christensena nad poglądem Lewisa na Pismo Święte, C. S. Lewis on Scripture (Waco, TX: Word, 1979), 91. Oraz bardzo pomocny esej Philipa Rykena, „Inerrancy and the Patron Saint of Evangelicalism: C. S. Lewis on Holy Scripture”, w The Romantic Rationalist: God, Life, and Imagination in the Work of C. S. Lewis, red. John Piper i David Mathis (Wheaton, IL: Crossway, 2014), 39–64.
  11. „Proces, w którym «wiara i uczynki» stały się sztampowym chwytem w komercyjnym teatrze, jest charakterystyczny dla całej tej tragicznej farsy, którą nazywamy historią reformacji”. C. S. Lewis, English Literature in the Sixteenth Century: Excluding Drama (Oxford: Oxford University Press, 1953), 37.
  12. Lewis do Chada Walsha, 23 May 1960, w Letters of C. S. Lewis, ed. W. H. Lewis and Walter Hooper, rev. ed. (New York: Harcourt Brace Jovanovich, 1993), 488.
  13. C. S. Lewis do matki, Letters to Children, ed. Lyle W. Dorsett and Marjorie Lamp Mead (New York: Macmillian, 1985), 57.
  14. C. S. Lewis, The Last Battle (New York: Macmillan, 1957), 155–57.
  15. Walter Hooper, ed., The Collected Letters of C. S. Lewis: Narnia, Cambridge, and Joy, 1950–1963 (San Francisco: HarperCollins, 2007), 3:245–46. Napisałem książkę, w której staram się ukazać to jako poważnie skrzywione rozumienie Pisma, Jesus: The Only Way to God: Must You Hear the Gospel to Be Saved? (Grand Rapids, MI: Baker, 2010).
  16. C. S. Lewis, The Problem of Pain (New York: Macmillan, 1962), 26–88.
  17. Pogląd Lewisa nie jest ani prosty, ani przejrzysty. Powiedział: „Z pewnością zrealizujesz Boży cel, niezależnie od tego, jak postąpisz, ale ma dla ciebie znaczenie, czy służysz jak Judasz, czy jak Jan”, Lewis, Problem of Pain, 111. I można się zastanawiać, czy przez „wolną wolę” Lewis czasami rozumie tylko „dobrowolność”, a nie „posiadanie ostatecznego samostanowienia”. Pisze on na przykład: „W końcu, kiedy jesteśmy najbardziej wolni, to tylko wolnością, którą dał nam Bóg; a kiedy nasza wola jest pod największym wpływem Łaski, to wciąż jest nasza wola. A jeśli to, co robi nasza wola, nie jest dobrowolne i jeśli „dobrowolne” nie oznacza „wolne”, to o czym my mówimy?”. W. H. Lewis and Hooper, Letters of C. S. Lewis (1966), 246. I być może najbardziej znaczące jest to, że po stwierdzeniu, że upadła dusza „wciąż może powrócić do Boga”, dodaje on następujący komentarz: „Teologowie zauważą, że nie zamierzam tutaj niczego wnosić do kontrowersji pelagiańsko-augustyńskiej. Chodzi mi tylko o to, że taki powrót do Boga nie był, nawet teraz, niemożliwy. To, gdzie leży inicjatywa w każdym przypadku takiego powrotu, jest kwestią, na temat której nie mam nic do powiedzenia”. Lewis, Problem of Pain, 83. Zob. Douglas Wilson, „Undragoned: C. S. Lewis on the Gift of Salvation”, w Romantic Rationalist, ed. Piper and Mathis, 65–80.
  18. W. H. Lewis and Hooper, Letters of C. S. Lewis (1966), 197–98 Z pewnością Iain Murray ma rację, mówiąc: „«Zastąpienie» nie jest «teorią» zadośćuczynienia, jest sercem tego przesłania. Nie jest tak w przypadku Lewisa”. (Osobista korespondencja z autorem, 10 października 2009, cytowane za zgodą). Myślę, że Lewis uznałby biblijne przedstawienie usprawiedliwienia, pojednania, przebłagania i odkupienia za ważniejsze i cenniejsze, gdyby uważniej przyglądał się poszczególnym tekstom.
  19. „Dla Lewisa doktryny były zawsze absolutnie niezbędne jako mapy prowadzące do prawdziwego celu — nigdy nie powinny być celem życia chrześcijańskiego”, Jacobs, The Narnian, 293.
  20. C. S. Lewis, a letter to R. D. Daunton-Fear, February 8, 1952, w God in the Dock: Essays on Theology and Ethics, ed. Walter Hooper (Grand Rapids, MI: Eerdmans, 1970), 336.
  21. Lewis, Problem of Pain, 10.
  22. C. S. Lewis, „On the Reading of Old Books”, w God in the Dock, 203–4.
  23. „Myślę, że musimy przyznać, że dyskusja na temat tych spornych punktów nie powoduje, że osoby z zewnątrz są wprowadzane do chrześcijańskiej owczarni […]. Nasze podziały nigdy nie powinny być omawiane inaczej niż w obecności tych, którzy już uwierzyli, że jest jeden Bóg i że Jezus Chrystus jest Jego jedynym synem”. C. S. Lewis, cytat za: Jacobs, The Narnian, 215.
  24. C. S. Lewis, Mere Christianity (New York: Macmillan, 1960), xi–xii. Zob. Chrześcijaństwo po prostu, Media Rodzina, Poznań 2002, dz.cyt., ss.14-15.
  25. W De Descriptione Temporum inauguracyjnym wykładzie Lewisa z katedry literatury średniowiecznej i renesansowej wygłoszonym w Cambridge w 1954 r. powiedział: „Sam należę bardziej do starego zachodniego porządku, niż do waszego. I będę się trzymał tego, że z jednej strony jest to dla mnie dyskwalifikacja, z drugiej kwalifikacja. Dyskwalifikacja jest oczywista. Nie chcecie być uczeni o neandertalczyku przez neandertalczyka, tym bardziej o dinozaurach przez dinozaura. A jednak, czy to cała historia? Gdyby żywy dinozaur wlókł się powoli do laboratorium, czy wszyscy nie oglądalibyśmy się za siebie podczas ucieczki? Co za szansa, by w końcu dowiedzieć się, jak naprawdę się poruszał, wyglądał, pachniał i jakie wydawał odgłosy! A jeśli neandertalczyk potrafiłby mówić, to chociaż jego technika wykładu może pozostawiać wiele do życzenia, czy nie dowiedzielibyśmy się od niego rzeczy, których najlepszy współczesny antropolog nigdy by nam nie powiedział? Powiedziałby nam, nie wiedząc, że mówi. […] Panie i panowie […] czytam jako tubylec tekst, który wy musicie czytać jako obcokrajowcy. […] Jestem przekonany, że aby dobrze czytać literaturę starego zachodu, trzeba powstrzymać większość reakcji i oduczyć się większości nawyków nabytych podczas czytania literatury współczesnej. A ponieważ ta ocena pochodzi od tubylca, twierdzę, że nawet jeśli obrona mojego przekonania jest słaba, fakt mojego przekonania jest historyczną informacją, którą należy w pełni uwzględnić. W ten sposób tam, gdzie zawodzę jako krytyk, mogę być przydatny jako okaz. Odważyłbym się nawet pójść dalej. Mówiąc nie tylko w swoim imieniu, ale także w imieniu wszystkich innych ludzi starego zachodu, których możecie spotkać, powiedziałbym: korzystajcie ze swoich okazów, póki możecie. Nie będzie już wielu dinozaurów. („Full Text of De Descriptione Temporum”, Internet Archive, dostęp 10 października 2013, http://www.archive.org/stream/DeDescriptioneTemporum/DeDescriptioneTemporumByC.S.Lewisdjvu.txt.).
  26. 1 października 1931 r. napisał do swojego przyjaciela Arthura Greevesa: „Właśnie przeszedłem od wiary w Boga do definitywnej wiary w Chrystusa — w chrześcijaństwo”. Walter Hooper, ed., The Collected Letters of C. S. Lewis: Family Letters, 1905–1931 (San Francisco: HarperSanFrancisco, 2004), 1:974.
  27. C. S. Lewis, The Pilgrim’s Regress, 3rd ed. (Grand Rapids, MI: Eerdmans, 1958), 5. Zob. Błądzenie pielgrzyma, Logos, Warszawa 2012, dz.cyt., s. 11.
  28. Ibid., 7. Błądzenie pielgrzyma, dz.cyt., s. 13.
  29. W Surprised by Joy, 17–18, Lewis powiedział, że ta Radość to „niezaspokojone pragnienie, które samo w sobie było godniejsze pożądania niż cokolwiek, co mogłoby je zaspokoić. Taki właśnie stan nazywam Radością. Określenie to należy potraktować jako pewien ścisły, techniczny termin – radość oznacza tu coś zupełnie innego niż szczęście czy przyjemność. Łączy ją z nimi tylko jedno, a mianowicie to, że kto raz doświadczył Radości, będzie jej pragnął znowu. Poza tą jedną cechą, biorąc pod uwagę istotę Radości, tak jak ją rozumiem, należałoby raczej nazwać ją szczególnym rodzajem smutku lub przygnębienia. Jest to jednak smutek, za którym się tęskni. Wątpię, czy ktoś, kto go doświadczył, chciałby, gdyby było to w jego mocy, zamienić jedną chwilę Radości na wszystkie przyjemności świata. Radość jednak inaczej niż przyjemność, nigdy nie zjawia się na zawołanie”, Zaskoczony Radością, Palabra, Warszawa 1999, dz.cyt., s. 21.
  30. Lewis, Pilgrim’s Regress, 7. Błądzenie pielgrzyma, dz.cyt., s. 14.
  31. Ibid., 8. Błądzenie pielgrzyma, dz.cyt., s. 15.
  32. Ibid., 10. Błądzenie pielgrzyma, dz.cyt., s. 16.
  33. Ibid. Tamże, dz.cyt., s. 17.
  34. Lewis, Mere Christianity, 106.
  35. Lewis, Surprised by Joy, 228–29. Zaskoczony Radością, dz.cyt., s. 225. Zob. Alister McGrath, C. S. Lewis—A Life, 141–46, chodzi tu o inną datę nawrócenia Lewisa, rok później.
  36. Hooper, Collected Letters of C. S. Lewis: Family Letters, 1905–1931, 974.
  37. C. S. Lewis, The Weight of Glory (Grand Rapids, MI: Eerdmans, 1949), 4–5.
  38. Lewis, Problem of Pain, 148.
  39. Lewis, Till We Have Faces: A Myth Retold (New York: Harcourt, 1956), 75.
  40. Lewis, Surprised by Joy, 238. Zaskoczony Radością, dz.cyt., s. 234.
  41. Clyde S. Kilby, The Christian World of C. S. Lewis (Grand Rapids, MI: Eerdmans, 1964), 187.
  42. Jacobs, The Narnian, 42.
  43. Lewis, Surprised by Joy, 17.
  44. Devin Brown, A Life Observed: A Spiritual Biography of C. S. Lewis (Grand Rapids, MI: Brazos, 2013), 5.
  45. Lewis, Problem of Pain, 145–46.
  46. C. S. Lewis, „De Futilitate”, w C. S. Lewis: Essay Collection, ed. Walmsley, 674.
  47. Lewis, Pilgrim’s Regress, 10.
  48. C. S. Lewis, „Is Theology Poetry?” w C. S. Lewis: Essay Collection, ed. Walmsley, 21.
  49. C. S. Lewis, The Abolition of Man (New York: Macmillan, 1947), 56.
  50. Lewis, „Is Theology Poetry?” w C. S. Lewis: Essay Collection, ed. Walmsley, 21.
  51. Ibid., 20.
  52. Lewis, Surprised by Joy, 220. Zaskoczony Radością, dz.cyt., s. 216.
  53. Jak widzimy, Koniec człowieczeństwa jest wyrazem wściekłości Lewisa na propagatorów nowoczesnego subiektywizmu w podręcznikach dla młodzieży. Podaje ten przykład z jednego z takich podręczników własnymi słowami. Autorzy podręcznika odwołują się do historii, w której Coleridge zgadza się z przyjacielem, że piękno pewnego wodospadu jest wzniosłe. Autorzy komentują: „Gdy mężczyzna stwierdził: To jest wzniosłe, zdawał się odnosić do wodospadu. […] W rzeczywistości […] nie chodziło mu o wodospad, ale o jego własne uczucia. To, co naprawdę mówił, brzmiało: Moje obecne uczucia są związane w moim umyśle ze słowem „wzniosły” lub krótko mówiąc: Mam wzniosłe uczucia. […] To pomieszanie jest stale obecne w języku, jakim się posługujemy. Wydaje się, że mówimy coś bardzo ważnego o czymś, a tak naprawdę mówimy tylko o naszych własnych uczuciach”. Lewis, Abolition of Man, 14.
  54. Ibid., 39.
  55. Hooper, Collected Letters of C. S. Lewis: Narnia, Cambridge, and Joy, 1950–1963, 1523, wyróżnienie dodane.
  56. Ibid., 516–17.
  57. Hooper, Collected Letters of C. S. Lewis: Books, Broadcasts, and War, 1931–1949, 445, wyróżnienie dodane.
  58. C. S. Lewis, „On Stories”, w C. S. Lewis: Essay Collection, ed. Walmsley, 501.
  59. Hooper, Collected Letters of C. S. Lewis: Narnia, Cambridge, and Joy, 1950–1963, 371.
  60. Ibid., 971–72.
  61. Lewis, Pilgrim’s Regress, 13.
  62. C. S. Lewis, „Impenitence”, w Poems, ed. Walter Hooper (New York: Harcourt, Brace, and World, 1964), 2.
  63. McGrath, C. S. Lewis—A Life, 108.
  64. C. S. Lewis, Poems, ed. Walter Hooper (New York: Harcourt, Brace & World, 1964), vi.
  65. C. S. Lewis, Miracles: A Preliminary Study (New York: Macmillan, 1947), 67–68.
  66. C. S. Lewis, „Christianity and Literature”, w Christian Reflections (Grand Rapids, MI: Eerdmans, 1967), 10.
  67. C. S. Lewis, „Christianity and Culture”, w Christian Reflections, 14.
  68. C. S. Lewis, „Rejoinder to Dr Pittenger”, w God in the Dock, 183.
Udostępnij!
    Dołącz!
    Wpisz swój e-mail, aby co dwa tygodnie otrzymywać najnowsze materiały EWC.