Dzień 14 stycznia 2010 roku sterczy wysoko jak sekwoja w sadzie mojej pamięci. Przez dwa poprzednie lata błądziłem w duchowych nieużytkach niezadowolenia, wątpliwości i chorobliwej introspekcji.
Ale tego letniego dnia Bóg tchnął wiatr na moje popękane i wyschnięte serce. Właśnie spędziłem popołudnie czytając rozdział z The Pleasures of God Johna Pipera na temat radości Boga w Jego stworzeniu. Gdy wyszedłem z przyćmionej, klimatyzowanej kawiarni w rześkie, ciepłe, letnie popołudnie słowa stały się rzeczywistością: Boża radość rozbrzmiewała śpiewem ptaków, szeptem liści, szybującymi pyłkami kurzu, kołyszącymi się pałkami wodnymi. Niebo i ziemia zabrzmiały w chórze uwielbienia dla Boga chwały i po raz pierwszy od dawna, usłyszałem muzykę.
Radość napełniła moje płuca i wybuchła w spontanicznym śmiechu. Moje wewnętrzne spojrzenie eksplodowało na zewnątrz, by znaleźć wszechświat cudów. Moje niezadowolenie uciekło, jak złodziej o świcie. Innymi słowy, odkryłem zaginioną broń do walki o szczęście i zadowolenie: zachwyt.
Narzekanie w raju
Zachwyt to ta widziana szeroko otwartymi oczami świadomość stworzenia, która zostawia nas wyciszonych, nie pamiętających o sobie i przepełnionych wdzięcznością. Gdzie rządzi zachwyt, tam rozkwita zadowolenie. Gdzie zachwyt jest zdetronizowany, tam zakorzenia się niezadowolenie. Dowód nr 1: Ogród Edenu.
Przed nami taka oto scena. Adam i Ewa żyją w ogrodzie rozkoszy, gdzie „sprawił Pan Bóg, że wyrosło z ziemi wszelkie drzewo przyjemne do oglądania i dobre do jedzenia (…)” i powiedział „Z każdego drzewa tego ogrodu możesz jeść” oprócz jednego (I Księga Mojżeszowa 2:9,16). Pierwsza para kąpie się w krainie czarów duchowej błogości, intymności małżeńskiej i stworzonym przepychu.
Ale wtedy wślizguje się kłamca i otwiera swoje usta. I w przeciągu kilku zdań świat Adama i Ewy kurczy się z wypełnionego przyjemnościami wszechświata do ciasnego podwórka. Stwórca galaktyk wchodzi do ogrodu. Ptaki i zwierzęta śpiewem oddają mu chwałę. Świat zachwytów czeka na odkrycie. Adam i Ewa marudzą.
Podobnie jest z nami. Każdego ranka, słońce wschodzi na firmament nieba głosić chwałę Boga (Psalm 19:1) – a my narzekamy na pogodę. Każdego wieczora, Bóg rozrzuca gwiazdy jak klejnoty po atramentowym materiale (Psalm 147:4), a my marudzimy nad garami do zmywania. W każdym momencie, odwieczna melodia pomiędzy Ojcem, Synem i Duchem Świętym odtwarza przestrzenny dźwięk przez głośniki stworzenia (Psalm 104: 24, 31), a my wzdychamy w korkach.
Staliśmy się tym, co Augustyn nazywał incurvatus in se – jesteśmy zakręceni na własnym punkcie i jednocześnie niezdolni do dostrzegania tego co poza nami. Kiedyś nasze oczy napajały się Bogiem i Jego darami; teraz jesteśmy zbyt zajęci spoglądaniem wewnątrz by zauważyć i jedno i drugie. Jesteśmy dziećmi Adama i Ewy, potykającymi się o świat cudów z narzekaniem na ustach.
Śmiej się z Węża
O ile upadek zaciemnił nasze serca na wspaniałość Bożego świata, o tyle nowe narodzenie włącza z powrotem światło. Kiedy Bóg zbawia grzesznika – zapatrzonego w siebie, ślepego na wspaniałość stworzenia – On otwiera jego oczy na boskie piękno, najpierw na „światło ewangelii o chwale Chrystusa” (2 Koryntian 4:4), a potem na wszystko inne.
Pod radosnym wpływem Ducha Świętego, zaczynamy, jak poeta Gerard Manley Hopkins, zauważać że „świat jest naładowany wielkością Boga” – w rzeczach wielkich jak Everest czy Atlantyk i w rzeczach małych jak wiewiórki i filiżanki herbaty. Z radością uczymy się wyznawać, że Bóg „nam ku używaniu wszystkiego obficie udziela” (1 Tymoteusza 6:17). Zamiast mamrotać nad wszystkim, czego Bóg nam odmówił, wzrastamy w podziwie dla Jego hojnych darów. I podziw karmi nasze zadowolenie jak zaczyn karmi bochenek.
W cudownym odwróceniu Edenu Duch Boży uczy chrześcijan, jak się śmiać z węża. Gdy zwodziciel syczy „Twój Bóg jest skąpy – wszystkiego odmawia,” święty z oczami pełnymi podziwu odpowiada: „Ha! Mój Bóg? Skąpy? Chyba żartujesz. On nie oszczędził dla mnie nawet swojego Syna (Rzymian 8:32) i wypełnił świat dowodami swojej miłości. Otwórz oczy! Jak wspaniale jest po prostu żyć w świecie mojego Ojca”.
Okropne podniecenie
Weź pod uwagę, na przykład, jak G.K. Chesterton odpowiedział na szerzące się narzekanie na monogamię w swoich czasach:
Nigdy nie mógłbym się wplątać w ten powszechny szmer wschodzącego pokolenia przeciwko monogamii, ponieważ żadne ograniczenie dotyczące seksu nie wydaje się tak osobliwe i nieoczekiwane jak sam seks…Trzymanie się jednej kobiety to mała cena za chociażby ujrzenie kobiety. Narzekanie na to, że mogę ożenić się tylko raz to jak narzekanie, że mogłem urodzić się tylko raz. Było to niewspółmierne do okropnego podniecenia, o którym mówiono. Pokazało to nieprzesadzoną wrażliwość na seks, lecz osobliwą niewrażliwość na niego. Człowiek jest głupcem, który narzeka, że nie może wejść do Raju przez pięć bram na raz.
Orthodoxy, 55
Mężczyzna, który pożąda pozamałżeńskich przyjemności nie widział tak naprawdę swojej żony, a tym bardziej nie poznał cudu intymności z nią. Możemy rozszerzyć tę zasadę: żarłok nie skosztował prawdziwie cudowności jedzenia. Gdyby tak było, odkładałby widelec z drżeniem, tak samo chciwiec nie odczuł prawdziwie uciechy z Boga przedzierając się przez śnieżycę; w przeciwnym razie śmiałby się z tego jak przepełniony już jest jego kielich.
Wyostrz swoje nowo-narodzone zmysły
Oczywiście nikt nie może przyrządzić tego rodzaju cudów za pomocą prostego przepisu. Ale możemy ustalić wzorce dla umysłu i serca, które będą wyostrzać nasze nowo-narodzone zmysły, i modlić się, by Bóg wszystkich cudów uczynił je płodnymi.
Po pierwsze, możemy medytować nad chwałą Chrystusa. Cuda stworzenia nie są samodzielnymi przedstawieniami; są to sceny dramatu, które opowiada trójjedyny Bóg. Nie pojmiemy ich spektakularnego znaczenia jeśli nie będziemy pamiętać, że „wszystko przez niego i dla niego zostało stworzone” (Kolosan 1:16). Wypełnij swój umysł pięknem Chrystusa, a zaczniesz dostrzegać Jego odbicie we wszystkim, co jest godne pochwały (Filipian 4:8).
Po drugie, możemy czytać autorów, którzy mają oczy, które widzą. Obok autorów, którzy zagłębiają się z tobą w Biblii, czytaj autorów, który zagłębią się z tobą w twoim podwórku i pokażą ci wszystko, co przeoczyłeś. Dla mnie oznacza to regularne spędzanie czasu z autorami jak George Herbert, G.K. Chesterton, C.S. Lewis i N.D. Wilson.
Po trzecie, możemy wyjść na zewnątrz. Naucz się na pamięć jednego z Psalmów o stworzeniu (Psalm 8, 19, 104), a później sam kontynuuj pieśń. Może dołączysz do Clyda Kilby w pierwszym z jego dziesięciu postanowień dla zdrowia psychicznego: „Przynajmniej raz dziennie będę patrzeć spokojnie w niebo i przypominać sobie, że ja, istota posiadająca świadomość i będąca świadoma, jestem na planecie podróżującej w kosmosie wraz z cudownie tajemniczymi rzeczami nade mną i wokół mnie.”.
I w końcu, możemy składać dziękczynienie. „Dziękując zawsze za wszystko (…)” mówi nam Paweł (Efezjan 5:20). „Wszystko” dotyczy zarówno przebaczenia grzechów jak i flanelowej pościeli, nadziei na niebo jak i dokładki posiłku. Kiedy się modlisz, przeznacz przynajmniej część czasu na dziękowanie Bogu za jego stworzone dary i za to jak one mówią do ciebie o Nim. Dziękuj Mu za to, że tak hojnie obdarza cię wszystkim, czym możesz się cieszyć.
A wtedy, gdy wąż będzie podszeptywał ci niezadowolenie, możesz się z niego śmiać.
Wykorzystano za zgodą Desiring God.
Tłumaczenie: Adriana Szewczyk