KONIECZNE NIE ZNACZY NATURALNE
W 2017 roku moja żona i ja odebraliśmy telefon, który zmienił nasze życie. Przez dziesięć lat staraliśmy się o dziecko – przez pięć o adopcję. Telefon odezwał się w sobotę, a do poniedziałku zaadoptowaliśmy dziewczynkę.
Dobrą wiadomością było to, że w końcu mieliśmy to, o co się modliliśmy. Zła wiadomość była taka, że dziewczynka urodziła się około dwóch miesięcy za wcześnie i nie mogła sama oddychać. Nie mogliśmy przynieść naszej adoptowanej córki do domu. Musiała zostać w szpitalu przez kilka tygodni, podłączona do maszyny, aby nauczyć się oddychać. Oddychanie, rzecz niezbędna do podtrzymania życia, nie przychodziło jej naturalnie. Tak jest i z nami w kwestii modlitwy. Powiedzenie: „Być chrześcijaninem i nie modlić się, to tak jakby żyć i nie oddychać” jest prawdziwe, ale tylko dlatego, że jeśli coś jest niezbędne do życia, nie oznacza, że przychodzi nam to naturalnie. Było to prawdziwe w przypadku oddychania mojej córki i tak samo jest to prawdziwe w przypadku naszego duchowego oddychania.
Zastanów się nad biblijnymi przypadkami ludzi, którzy potrzebowali modlitwy i jak łatwo było im ją zaniedbać. A co z Adamem i Ewą? Po tym, jak zbuntowali się przeciwko Bogu, a On darował im życie, nasz łaskawy Pan przyszedł do nich i zainicjował rozmowę. W tym momencie Adam i Ewa mogli przyznać się do swojej słabości i poprosić Boga o pomoc. Nie zrobili tego. Zamiast tego próbowali zrzucić winę i Bożą karę na kogoś, kto według nich bardziej na nią „zasługiwał”.
Kain uczestniczył w bezpośredniej rozmowie z Bogiem po tym, jak został złapany na gorącym uczynku, ale nie przyznał się do swojej słabości ani nie błagał o litość. W Psalmie trzydziestym drugim Dawid przyznaje, że milczenie o swoim grzechu zamiast modlitwy było tak naturalne, jak i destrukcyjne. Uczniowie w czternastym rozdziale Ewangelii Marka zdają sobie sprawę, że leżenie na ziemi jest bardziej odpowiednią postawą do zażywania snu niż do modlitwy do Boga. Każdy, kto najbardziej potrzebuje modlitwy, dowiaduje się, że jest ona nienaturalna.
NAUCZ NAS MODLIĆ SIĘ
Jednym z najbardziej ironicznych dialogów w Piśmie jest ten, kiedy uczniowie pytają Jezusa, jak się modlić (Łk 11:1). To, co czyni go ironicznym, to fakt, że proszą Jezusa, aby czegoś ich nauczył. Jezus był Bogiem. Był mądry i nieustannie nazywano go rabinem i nauczycielem. Ta prośba wyróżnia się, ponieważ jest to jedyny zapis w Piśmie Świętym, kiedy uczniowie proszą Jezusa, aby ich uczył.
Jeśli chodzi o potężne czyny Jezusa i cuda, uczniowie zdumiewają się, jak mógł uciszyć wiatr i fale. Przyglądają się w bojaźni, gdy Jezus uzdrawia niewidomych, wyrzuca demony i sprawia, że kalecy chodzą. Piotr nie pyta Jezusa, jak się chodzi po wodzie. Po prostu Go prosi i zaczyna po niej chodzić.
Kiedy Jezus wysyła siedemdziesięciu dwóch uczniów w dziesiątym rozdziale Ewangelii Łukasza, nie udziela szczegółowych instrukcji, jak leczyć trąd lub wyrzucać demony. Daje nakazy: uzdrawiajcie chorych i ogłaszajcie Królestwo. Żaden z uczniów nie mówi: „Ale, Jezu, nie uważałem, kiedy mówiłeś o tym, ile śliny używać do uzdrowienia niewidomego lub co zrobić, gdy znajdziemy kogoś, kto urodził się ślepy, a co zrobić, gdy ktoś po prostu oślepł”. Przyjmują nakaz Jezusa i biorą się za robotę, a później wracają z radością, że to rzeczywiście zadziałało.
Nawet w obliczu swojej niezdolności, tak jak w przypadku, gdy nie potrafią wyrzucić demona w dziewiątym rozdziale Ewangelii Marka, uczniowie nie mówią Jezusowi: „Naucz nas, jak to zrobić”. Zamiast tego pytają: „Dlaczego nie mogliśmy?”. Szukają diagnozy, co zrobili źle, a nie recepty na to, jak to zrobić prawidłowo.
Jednak, jeśli chodzi o modlitwę, uczniowie mówią do Jezusa: „Naucz nas” (Łk 11:1). To tak jakby mówili: „Musimy się uczyć. Wiemy, jak rozmawiać z naszymi przyjaciółmi. Wiemy nawet, jak rozmawiać z Tobą, kiedy jesteś tutaj. Jednak modlitwa wydaje się czymś innym i nie wiemy, jak to robić”.
Jezus odpowiada poleceniami, które porządkują sposób, w jaki Biblia mówi o modlitwie (zob. Mt 6:9–13, Łk 11:2–4). Jezus potrafi upraszczać rzeczy. Bierze sześćset trzynaście przykazań Starego Testamentu i podsumowuje je w kilku prostych słowach: kochaj Boga i kochaj innych. To samo robi z nauką Biblii na temat modlitwy. W kilku wersetach kładzie podstawę do wszystkich naszych modlitw.
FUNDAMENTALNE PYTANIE: CZYM JEST MODLITWA?
Przejdziemy do tych fragmentów w kolejnych dwóch rozdziałach. Na razie po prostu zapytam: Czym jest modlitwa? Mówi się, że: „Definicje muszą zawsze być punktem wyjścia… kiedy dwie osoby rozpoczynają ważką dyskusję”. Wiemy, że modlitwa jest konieczna. Wiemy też, że nie przychodzi nam ona naturalnie. Podobnie jak uczniowie, musimy nauczyć się modlić. Jednak nie ma sensu mówić o modlitwie i o tym, jak kształtuje ona kościół, jeśli nie możemy najpierw dojść do porozumienia, czym ona właściwie jest.
Być może mówisz: „To strata czasu. Wszyscy wiedzą, czym jest modlitwa. Nie musisz nawet być chrześcijaninem, aby wiedzieć, czym jest modlitwa”. Nie tak szybko. Czasami najczęściej używane słowa są najtrudniejsze do zdefiniowania.
Jak często używasz słowa „więc”? Nikt nigdy nie powstrzyma cię w połowie zdania i nie poprosi o wyjaśnienie, co rozumiesz przez słowo „więc”. Wygląda na to, że ten wyraz nie musi być definiowany. Jednak śmiało, spróbuj je zdefiniować (bez słownika lub wyszukiwarki Google).
Widzisz, co mam na myśli? Tego słowa łatwiej używać niż je zdefiniować. Czasami najbardziej powszechne wyrazy powodują największe zamieszanie, a słowo „modlitwa” nie jest wyjątkiem. Istnieje wiele definicji modlitwy. Tutaj podam tylko kilka:
Modlitwa to mówienie do Boga. Po prostu porozmawiaj z Bogiem, jakbyś rozmawiał ze swoim najlepszym przyjacielem. Nie musisz uczyć się rozmawiać z Bogiem. Po prostu to rób.
Modlitwa to domaganie się czegoś od Boga. Modlitwa jest naszym postanowieniem i żądaniem, aby Bóg zrobił to, czego chcemy. To zmaganie się z Nim, dopóki nie da nam tego, czego chcemy. Bóg bardzo się stara, aby zobaczyć, jak bardzo pragniemy tego, o co się modlimy. Musimy żądać od Niego tego, czego chcemy. Musimy to nazwać i rościć sobie do tego prawo.
Modlitwa to dopasowanie naszej woli do Bożej. Modlitwa nie polega na nieotrzymaniu niczego od Boga ani sprawieniu, by zadziałał. On wie, czego potrzebujesz, i już zdecydował, czy zamierza ci to dać. Modlitwa naprawdę polega na dostosowaniu naszej woli do Jego woli. Ma większe znaczenie dla ciebie niż dla Boga.
Modlitwa jest wyrażeniem naszych „pobożnych” życzeń skierowanych w kierunku Boga. Modlitwa to nic innego jak nasze „pobożne” życzenia, kiedy słyszymy o tragedii lub myślenie życzeniowe, gdy słyszymy, że komuś innemu może się coś udać lub nie.
Modlitwa jest kombinacją wszystkich tych rzeczy.
Kto ma rację? Nie możemy poprzestać na żadnej z tych definicji. Potrzebujemy właściwej. Dlaczego? Ponieważ niewłaściwe zrozumienie prowadzi do niewłaściwego zastosowania.
Czy słyszałeś kiedyś historię o mężczyźnie, który kupił swojej mamie kosztowną papugę na Dzień Matki? Zapłacił dziesięć tysięcy dolarów za papugę, która potrafiła mówić czterdziestoma językami i śpiewać kilka hymnów. Wysłał ptaka do swojej mamy, a ona nie odzywała się do niego przez kilka dni. Bał się, że mamie nie spodobał się prezent, więc zadzwonił do niej i zapytał: „Jak ci się podoba papuga?”. Na to ona odpowiedziała: „Była świetna!”. Wypełniony dumą, syn zapytał: „Co w niej najbardziej lubisz?”, mama odpowiedziała: „Udka. Były pyszne”. Złe zrozumienie prowadzi do niewłaściwego zastosowania.
CZYM MODLITWA NIE JEST?
Czas nie pozwoli nam zająć się każdą z tych definicji, ale porozmawiajmy krótko o kilku typowych sposobach myślenia ludzi o modlitwie.
W Drugiej Księdze Mojżeszowej 33:11 jest napisane, że Mojżesz rozmawiał z Bogiem twarzą w twarz jak człowiek rozmawia z przyjacielem. Myślę, że możliwe jest zbudowanie błędnej teologii modlitwy na podstawie niewłaściwego zastosowania tego wersetu. Faktycznie modlitwa to częściowo rozmowa z Bogiem wyglądająca jak rozmowa z przyjacielem, ale ta definicja sama w sobie jest zbyt dużym uproszczeniem.
Jezus był Bogiem w ciele. Tak więc za każdym razem, gdy uczniowie rozmawiali z Jezusem, rozmawiali z Bogiem tak, jak rozmawiali z kimkolwiek innym. Jeśli modlitwa oznacza jedynie rozmowę z Bogiem, a Jezus był Bogiem, to czy nie powinniśmy patrzeć na każdą rozmowę, jaką miał Jezus, jak na modlitwę? Nie sądzę, żeby Jezus widział to w ten sposób.
Kiedy Filip prosi Jezusa, aby pokazał im Ojca, Jezus odpowiada: Kto mnie widział, widział Ojca (J 14:9). Jezus zdaje się mówić: „Nie szukaj dalej. Jeśli mnie widziałeś, to widziałeś Boga” (zob. Hbr 1:3). Kiedy jednak uczniowie proszą Jezusa, aby nauczył ich, jak się modlić, nie odpowiada w ten sam sposób. On nie mówi: „Cóż, jeśli ze mną rozmawialiście, to rozmawialiście z Ojcem”. Zamiast tego mówi im, jak mają się modlić. Daje im szablon do tego, jak zwracać się do kogoś innego niż osoba stojąca tuż przed nimi: „Ojcze nasz” (Mt 6:9–15, zob. także Łk 11:1–4).
Podczas gdy modlitwa jest czymś więcej niż zwykłą rozmową z naszym Stwórcą, to na pewno nie jest domaganiem się od Boga tego, czego chcemy. Bóg jest wszechmocny. Nie możemy nic od Niego wymagać. On jest większy od nas. Nie możemy targować się z Nim tak samo, jak na przykład moja córeczka nie może targować się ze mną. Ona nie ma niczego, czego ja bym potrzebował lub chciał. Tak samo nie możemy żądać niczego od Boga, ponieważ jest niemożliwe, by przymusić do czegoś kogoś, kto nie ma żadnych potrzeb.
Czy już widzisz, co mam na myśli, mówiąc o trudności zrozumienia, czym jest modlitwa? Ona nie pasuje do suchych definicji z naszego dzieciństwa, które przyjmowaliśmy za wyznacznik.
WZYWANIE IMIENIA PAŃSKIEGO
Jestem niezmiernie wdzięczny Gary’emu Millarowi za książkę o modlitwie: Calling on the Name of the Lord: A biblical theology of prayer. Jego książka jest prostą odpowiedzią na pytanie: czym dokładnie jest modlitwa? Szuka części wspólnej, która łączy każdy przykład modlenia się od Pierwszej Księgi Mojżeszowej do Księgi Objawienia, aby stworzyć biblijną definicję modlitwy, która jest szczegółowa, ale zarazem wyczerpująca. Oto jego wniosek: modlitwa jest „wołaniem do Boga, aby wypełnił swoje obietnice”.
Pierwszy biblijny przykład modlitwy znajdujemy w czwartym rozdziale Pierwszej Księgi Mojżeszowej, już poza ogrodem Eden: Bóg dał mi innego potomka zamiast Abla, którego zabił Kain. Setowi także urodził się syn i nazwał go Enosz. Wtedy zaczęto wzywać imienia Pana (1Moj 4:25–26).
Wzywanie imienia Pańskiego jest czymś więcej niż tylko głośnym wypowiadaniem Jego imienia. W całej Biblii imię Pana jest synonimem Jego natury. Wzywanie Jego imienia to odwołanie się do Jego osoby. To wołanie o pomoc, jak wtedy, gdy ktoś krzyczy: „Zadzwońcie pod 999!”. Nie pytamy wtedy: „Jak już zadzwonię pod 999, to jak powinienem z nimi rozmawiać?”. Zadzwonienie pod numer 999 to błaganie o pomoc oparte na tym, co wiemy o tym numerze. To jest linia alarmowa. To samo dotyczy wzywania imienia Pańskiego.
Millar nazywa werset dwudziesty szósty z czwartego rozdziału Pierwszej Księgi Mojżeszowej wersetem „nośnym”. Ściany działowe można zburzyć bez narażania integralności strukturalnej domu. Z drugiej strony, ściany nośne nie mogą zostać zburzone bez zawalenia się całego budynku. Werset dwudziesty szósty jest taką właśnie ścianą nośną, jeśli chodzi o zrozumienie, czym jest modlitwa. Pomaga nam stworzyć ramy do tego, jak powinniśmy rozumieć modlitwę, ponieważ po raz pierwszy w Biblii widzimy ludzi wzywających imienia Pańskiego.
Teraz trochę kontekstu tego wersetu nośnego. W pierwszym i drugim rozdziale Pierwszej Księgi Mojżeszowej Bóg stwarza doskonały świat i umieszcza w nim Adama i Ewę, aby odnieść się do niego i odzwierciedlić swoją chwałę w całym stworzeniu. W trzecim rozdziale Pierwszej Księgi Mojżeszowej Adam i Ewa zostają oszukani przez węża i postanawiają zastąpić Boga zamiast Go odzwierciedlać. Adam obwinia Ewę, a ta z kolei węża, kiedy Bóg konfrontuje ich z grzechem.
Wtedy Bóg zaczyna mówić. Co mówi? W Pierwszej Księdze Mojżeszowej 3:15 (kolejny werset nośny) wypowiada obietnicę. Pewnego dnia potomstwo kobiety zmiażdży węża. Kobieta będzie miała dziecko, które pokona tego zwodziciela. Chociaż Adam i Ewa zgrzeszyli, Bóg łaskawie zachowuje ich od śmierci i obiecuje, że pewnego dnia wszystko naprawi poprzez wspomnianego Syna.
Tak więc czwarty rozdział Pierwszej Księgi Mojżeszowej jest od początku pełen nadziei. Adam i Ewa mają później syna i wierzą, że ich pierworodny spełni obietnicę Bożą. Dają mu na imię Kain, co oznacza „pozyskany”. Zakładają, że jest on nasieniem przymierza, o którym mówi Pierwsza Księga Mojżeszowa 3:15. Jednak po powrocie z pierwszego kościelnego pikniku z krwią brata na rękach, Kain został wygnany przez Boga i staje się oczywiste dla wszystkich, że on nie jest obiecanym nasieniem, o którym mówił Pan.
Reszta czwartego rozdziału Pierwszej Księgi Mojżeszowej jest genealogią potomków Kaina, która kończy się na dalekim krewnym o imieniu Lamech. Morderstwo przenika rodzinę Kaina, a Lamech chwali się teraz, że jest lepszy niż swój prapradziadek. To w tym miejscu natrafiamy na wersety dwudziesty piąty i dwudziesty szósty.
Adam i Ewa mają innego syna, Seta, który jest przeciwieństwem Kaina. Ci ludzie chcą, aby Bóg pewnego dnia spełnił swoją obietnicę, nawet jeśli dzisiaj nie jest ten dzień. Kiedy zaczynają wzywać imienia Pańskiego, to proszą Boga, aby spełnił obietnicę syna, który odwróci przekleństwo i pokona węża.
Jan Kalwin twierdził, że: „Modlitwa w Biblii jest ściśle związana z ewangelią, czyli obiecanym i danym przez Boga rozwiązaniem problemu ludzkiego buntu przeciwko Niemu i jego konsekwencji. Ewangeliczny kształt modlitwy jest widoczny od pierwszych stron Biblii, a w szczególności w Pierwszej Księdze Mojżeszowej 4:26, kiedy ludzie zaczynają wzywać imienia Jahwe, aż do końca, kiedy kościół się modli: przyjdź, Panie Jezu! (zob. Obj 22:20)”. W pewnym sensie modlitwa jest mówieniem: „Czy to już ten czas, Boże? Proszę, wypełnij swoją obietnicę”. Modlitwa w Biblii wiąże się z nadzieją na odkupienie, a zatem z ewangelią.
BOŻA RECEPTA NA ŻYCIE W UPADŁYM ŚWIECIE
Pomyśl o modlitwie jako o Bożej recepcie na życie w upadłym świecie. Ta recepta działa jak każda inna. Wyobraź sobie, że lekarz przepisał ci lek na dolegliwości, które cię niepokoją. Może i opuściłeś gabinet lekarski jedynie z kartką papieru, ale coś się zmieniło. Co sprawia, że się uśmiechasz, nawet jeśli twoja choroba jest poważna, a okoliczności tej sytuacji się nie zmieniły? Jedno słowo: nadzieja. Recepta nie jest samym lekiem. Ona tylko cię do niego prowadzi. Twoja choroba wciąż cię niepokoi, ale recepta przypomina ci, że dolegliwość jest tymczasowa, ponieważ znalazłeś już na nią rozwiązanie.
Modlitwa, podobnie jak recepta, łagodzi nasze obawy, zanim nastąpi poprawa sytuacji. Weźmy na przykład Psalm trzynasty. Nie jesteśmy pewni dokładnych okoliczności, które skłoniły Dawida do napisania tego psalmu, ale każdy, kto go czyta, miał podobne doświadczenia.
Psalm trzynasty zaczyna się od depresji Dawida: Dopókiż, Panie, będziesz mnie stale zapominał? Dopókiż zakrywać będziesz oblicze swoje przede mną? (w. 1). Jednak pod koniec Dawid świętuje wyzwolenie: Będę śpiewał Panu, bo okazał mi dobroć (w. 6). Psalm ma tylko sześć wersetów. Jak to możliwe, że Dawid tak szybko przeszedł od depresji do wyzwolenia? Nie stało się to ze względu na zmieniające się okoliczności, ale poprzez zwrócenie się do Boga z prośbą o zrobienie tego, co powiedział, i bycie pewnym, że On to uczyni.
Dawid dowiaduje się, że modlitwa to coś więcej niż: „Czy możesz…?”, „Może byś…?”. Modlitwa to: „Kiedy?”. Chociaż Dawid na początku jest zatroskany tym, kiedy jego sytuacja się odmieni, to pod koniec psalmu postanawia radować się Bogiem, który go kocha i wybawi. Boży charakter i obietnice przywróciły radość Dawidowi, nawet wtedy, gdy okoliczności jeszcze się nie zmieniły. Modlitwa, podobnie jak recepta, dała Dawidowi nadzieję, w której miał trwać: Bóg złożył obietnicę, a On zawsze wypełnia swoje przysięgi.
ZACHĘTA JEZUSA
Nie ma nic bardziej pokornego niż proszenie kogoś, by nauczył cię, jak coś zrobić. Na szczęście Jezus nie poniżał takich ludzi. Zamiast tego chciał ich budować, dając wiele zachęt do modlitwy. Poprzez swoje przypowieści i inne historie Jezus podkreślał, czego nam brakuje, kiedy się nie modlimy.
Chrystus łaskawie przypomina nam, nauczając o modlitwie, że Bóg nie patrzy na nas jak kamera nagrywająca kogoś popełniającego przestępstwo, ale jak szef nagradzający pracownika, który robi coś dobrze, choć pracownik nie wie, że szef go widzi. Dodajmy tę prawdę do innej, o której też mówił Jezus; modlitwy są mierzone nie ich długością, ale mocą, a wszystkie nasze niepewności powinny zniknąć. Nauczanie naszego Pana ogołaca nas z wszelkich usprawiedliwień dla braku modlitwy i pozostawia nas z wszelkimi możliwymi zachętami do modlenia, które dają nadzieję.